W Kwidzynie bramkarz MMTS-u zatrzymał Gwardię Opole

Marcin Sabat
Marcin Sabat
Po meczu gwardziści mieli nietęgie miny. Trudno się dziwić, bo liczyli na dobry mecz i wygraną.
Po meczu gwardziści mieli nietęgie miny. Trudno się dziwić, bo liczyli na dobry mecz i wygraną. Piotr Dobrowolski
Piłkarze ręczni z Opola doznali trzeciej porażki w Superlidze. Przez cały mecz tracili dystans do MMTS-u Kwidzyn i mimo ambitnej pogoni nie zniwelowali go. Zdecydowała o tym bardzo dobra gra bramkarza Kiepulskiego i nieskuteczność gwardzistów.

Pierwszą bramkę zdobył dla gospodarzy pochodzący z Ozimka Genda, a opolanie po raz pierwszy trafili za sprawą Jankowskiego (2-1), ale po karnym Nogowski oraz po kontrze Seroka podwyższyli na 4-1. W 9. min najpierw trafił Łangowski, a potem dwa razy skutecznie bronił Malcher, co nasi zamienili na bramkę z koła Jankowskiego (4-3), ale po tym jak Kiepulski obronił karnego Trojanowskiego, a z siedmiu metrów nie pomylił raz jeszcze Nogowski zrobiło się 7-4. Za chwilę Genda podwyższył na 9-5.

Trener Rafał Kuptel zareagował i w 17. min poprosił o przerwę. Po niej nasi nie wykorzystywali pomyłek rywala, sami mieli wpadki (strata, faul w ataku i przestrzelona kontra) i w efekcie MMTS grając w osłabieniu utrzymał cztery bramki przewagi. Niemoc potrafił przełamać tylko Simic, który trafił na 10-7. Na nic zdała się też kolejna obrona Malchera, gdyż nasi grali nerwowo i za szybko chcieli niwelować dystans.

Dopiero dwie indywidualne akcje Zeljica i interwencja Malchera dały oddech i Gwardia przegrywała tylko 10-12. Kiedy spudłował Mroczkowski nasi zmarnowali szansę, ale po przechwycie atomowo posłał piłkę Zeljic i w 28. min mecz zaczynał się jakby od nowa (21-11). Tyle że po pięciu minutach bez gola miejscowych przełamał się Seroka, a Kiepulski w kolejnej akcji odbił aż trzy piłki. Po raz czwarty w meczu trafił za to Genda i było 14-11.

Po zmianie stron nasi na początek musieli sobie radzić bez Łangowskiego, a po trzech minutach i golach Gendy oraz Nogowskiego z karnego, tracili pięć bramek (18-13). Na szczęście szybko się pozbierali i po kontrach odrobili dwie z rzędu, jednak za moment Tarcijonas „wylądował” na ławce kar, Kiepulski obronił kolejny rzut, a Rosiak przywrócił złą dla opolan równowagę (w 41. min 20-15).

I znów opolanie rzucili dwa razy z rzędu, aby ponownie stracić dystans. Taletovic obronił karnego, a potem sam na sam z Seroką, ale to nie pomogło, bo Kiepulski też był na posterunku. Różnica więc nie topniała. Kolejna interwencja Taletovica i pudło Seroki z karnego sprawiły że w 57. min było 24-20. Znów błysnął Taletovic, ale nasi dwa razy nie zdołali pokonać bramkarza i dopiero Mokrzki dał wynik 24-21.

Peret trafiając w słupek i Rosiak "wędrując" na ławkę kar dali Gwardii minimalną nadzieję, ale pozostawały niespełna dwie minuty do końca. Wszystko wyjaśnił właściwie Kiepulski broniąc rzut z dystansu. Co prawda stratę do dwóch trafień zmniejszył Swat, ale pozostało 60 sekund do ostatniego gwizdka arbitra, a kropkę nad "i" postawił Seroka.

MMTS Kwidzyn - Gwardia Opole 25-23 (15-12)
Kwidzyn: Kiepulski - Janikowski, Genda 6, Mroczkowski 2, Peret 1, Szpera 1, Klinger 1, Rosiak 1, Nogowski 6, Pilitowski, Seroka 7. Trener Patryk Rombel.
Gwardia: Malcher, Taletovic - Swat 1, Trojanowski, Knop 1, Rumniak 1, Łangowski 3, Zeljic 4, Tarcijonas 2, Mokrzki 3, Jankowski 2, Kedzo 1, Simic 5. Trener Rafał Kuptel.
Sędziowali: Jakub Jurlecki i Maciej Łabuń (Szczecin)
Kary: Kwidzyn - 6 min; Gwardia - 10 min.
Widzów 500

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska