Wariactwo z receptami. Pierwsze skargi w NFZ

Redakcja
– Wydajemy leki ze zniżką, ale najpierw  prosimy pacjentów  o zaświadczenie, że są ubezpieczeni – mówi Małgorzata Linek, farmaceutka z opolskiej apteki "Na dobre i na złe”. – Potem kserujemy je i dołączamy do recepty.
– Wydajemy leki ze zniżką, ale najpierw prosimy pacjentów o zaświadczenie, że są ubezpieczeni – mówi Małgorzata Linek, farmaceutka z opolskiej apteki "Na dobre i na złe”. – Potem kserujemy je i dołączamy do recepty. Sławomir Mielnik
Pacjenci są wściekli, bo lekarze nadal nie wypisują leków ze zniżką. Pierwsze skargi trafiły już do NFZ.

Przyszły do nas trzy osoby, które miały na recepcie przybitą pieczątkę "Refundacja leku do decyzji NFZ", bo zmartwiły się, że będą musiały wykupić lekarstwa na sto procent - przyznaje Beata Cyganiuk, rzecznik prasowy Oddziału NFZ w Opolu. - Odebraliśmy też w tej sprawie trochę telefonów. Staraliśmy się pacjentom, w miarę możliwości, wszystkie wątpliwości wyjaśnić. Chciałabym jednak zaznaczyć, że NFZ nie będzie się zajmować potwierdzaniem, czy ktoś jest ubezpieczony. Lekarze nie mogą odsyłać ludzi z tym do nas. Do obowiązków przychodni zawsze należało sprawdzanie tych danych o pacjentach. Są w bazie.

Pacjenci, którzy interweniowali wczoraj w opolskim NFZ, pokazali recepty wystawione przez diabetologów.

- Jedna pani miała przepisany lek na ryczałt, czyli kosztujący 3,20 zł, oraz dwa na sto procent - opowiada Beata Cyganiuk. - Lekarz dobrze zaznaczył odpłatność, ale przystawił specjalną pieczątkę, co pacjentkę zdezorientowało. Sprawdziliśmy i okazało się, że faktycznie paski do mierzenia poziomu cukru, których używa, wypadły już listy refundowanej. Będzie musiała za nie płacić pełną cenę lub zmienić glukometr.

Można to było jednak wyjaśnić w przychodni. Przyszedł też m.in. mężczyzna z receptą wystawioną w poradni ortopedycznej.

Stwierdził: "Nawet nie poszedłem do apteki, bo nie będę się kłócił o leki".
Wczoraj lekarze nadal wystawiali recepty ze specjalną pieczątką, a kto chciał wykupić leki ze zniżką, musiał pokazać w aptece zaświadczenie, że jest ubezpieczony. W większości aptek na Opolszczyźnie farmaceuci idą pacjentom na rękę, ale w innych regionach kraju bywa z tym różnie. Dlatego rzeczniczka praw pacjenta poradziła przedwczoraj pacjentom w telewizji, żeby... "szukali ludzkich aptekarzy, jeśli mają problem z wykupieniem leków zamieszczonych na liście refundacyjnej".

- Nie dość, że staramy się naprawiać czyjeś niedoróbki, bo ustawa refundacyjna, która weszła w życie 1 stycznia, jest bublem, to jeszcze się nas obraża - oburza się Andrzej Prygiel, prezes Okręgowej Izby Aptekarskiej w Opolu. - Wypowiedź rzeczniczki była dla nas uwłaczająca. To policzek dla całego środowiska aptekarskiego. Próby wybrnięcia przez Ministerstwo Zdrowia z tego całego zamieszania nazwałbym łataniną na potęgę.

Sytuacja patowa jednak trwa, bo ani lekarze, ani rząd, ani NFZ nie chcą ani na krok ustąpić. Poza tym ustawa refundacyjna, która wywołała burzę z receptami, musiałaby zostać zmieniona, a tego może dokonać tylko Sejm. Jakie jest zatem wyjście?

- Dziś nasi przedstawiciele, czyli członkowie zespołu negocjacyjnego, specjalnie wyłonieni na posiedzeniu Naczelnej Rady Lekarskiej, mają się spotkać w Warszawie z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem - mówi dr Jerzy Jakubiszyn, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Opolu. - Przede wszystkim chcemy go zapytać, czy będzie skłonny wprowadzić zmiany w ustawie refundacyjnej. Chodzi o to, by trafiła jak najszybciej pod obrady Sejmu. Od tego spotkania będzie zależało, co postanowimy dalej. Na razie recepty nadal stemplujemy...

Wiadomo już jednak, że 12 stycznia wszyscy prezesi izb lekarskich mają się spotkać w sprawie recept na specjalnym konwencie, a dzień później będzie obradować też w tej samej sprawie Naczelna Rada Lekarska.

W nielicznych przychodniach lekarze dysponują jednak specjalnym oprogramowaniem, zawierającym listę leków refundowanych. Liczy ona ponad 2600 pozycji. Dzięki temu mogą wypisywać recepty, określając stopień odpłatności za leki. Jest tak m.in. w NZOZ Specjalistyka "Spolmed" w Opolu.

- Sprawdzamy listę w komputerze, trwa to długo, wydłuża kolejkę, ale dopiero się tego uczymy - przyznaje Maria Grandek, pediatra i alergolog z NZOZ "Spolmed". - Poza tym w ustawie nie wszystko jest jasne. Ministerstwo Zdrowia ujawniło ją dopiero w ostatniej chwili, potem naniosło poprawki, a podobno na tym zmiany się nie skończą. W ustalaniu odpłatności pomagają nam rejestratorki. My specjalnych pieczątek nie stawiamy.

Doktor Grandek prosi jednak pacjentów, by realizowali recepty w pobliskiej aptece, bo w razie pomyłki będą mieli niedaleko do przychodni, która szybko sprostuje błąd. Liczę na ich wyrozumiałość - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska