Wet Fingers: - Nie wstydzimy się Opola

Mariusz Jarzombek
Rozmowa z Adamem Jaworskim i Michałem Nosowiczem - opolanami, którzy tworzą duet Wet Fingers.

- Obaj pochodzicie z Opola. Aby stworzyć duet, musieliście wyjechać do Warszawy?
MM: - Trochę tak. Znaliśmy się z Opola, współpracowaliśmy w czasach, kiedy ja zajmowałem się hip-hopem. Po latach, kiedy ja grałem już na imprezach house'owych, trafiliśmy na siebie w Katowicach. To wtedy Adam powiedział mi, żebym przeprowadził się do Warszawy, bo tam jest dobra koniunktura dla robienia muzyki. To wtedy zaczęliśmy współpracę na dobre.

- Mam wrażenie, że taneczna muzyka przeżywa swój dobry czas. Jak długo wy będziecie robić to, co robicie?
Adamus: - Ogólnie pojęta muzyka taneczna pojawia się mediach masowych i ma swoje pięć minut. Jak długie będzie to 5 minut, nie wiadomo, media i ludzie chcą czegoś, co jest świeże. My jesteśmy rozpoznawalni od pięciu, sześciu lat. Nasz pierwszy singiel był mocnym akcentem, teraz mamy tzw. drugi oddech, co nas bardzo cieszy. A grać chcemy jeszcze jakieś kilkadziesiąt lat…

- Chcecie być na Rynku dłużej niż Zbigniew Wodecki?
MM: - Z taką czupryną bardzo bym sobie tego życzył (śmiech).

- Jako Wet Fingers zaczęliście od czegoś nowego, co było w gruncie rzeczy stare. Chodzi mi o piosenkę znaną z programu 5-10-15, potem była Banda i Wanda. Czego można się spodziewać po was teraz?
MM:- Kilka tygodni temu temu była premiera naszego najnowszego singla pt. "Małgośka", który jest oparty na samplu Maryli Rodowicz. Utwór po tygodniu wskoczył na 20. miejsce wśród najczęściej granych kawałków w polskich klubach. Chyba nie jest źle.

- Zawsze będziecie używać starych polskich sampli?
MM: - Na samym początku zrobiliśmy to trochę na przekór i dla żartu, ale ludzie znakomicie to odbierają.
Adamus: - Naszym znakiem rozpoznawczym od kilku lat jest to, że sięgamy po historyczne sample polskiej muzyki i tego na pewno nie będziemy chcieli się wypierać. Na pewno nie będziemy tego robić tak często, jak do tej pory. Pierwsza płyta składała się w 95 procentach z utworów opierających się na samplach. Muzyka taneczna tak wtedy funkcjonowała, teraz poszliśmy krok dalej, zaczęliśmy współpracę z wokalistami z całego świata, choć nie znaczy to, że też nie zapominamy o korzeniach. Wielką frajdę nadal sprawia nam korzystanie z polskich klasyków, ale muszą oni być dużymi smaczkami, muszą mieć jak najwyższą jakość i wartość.

- Wet Fingers widziani byli ostatnio na basenie miejskim w Opolu. Nagranie klipu do "Feling You" to był przypadek?
MM: - I tak, i nie. Przypadkiem było to, że trafiliśmy na Sylwka Korala, który produkuje teledysk. Przypadkiem nie było już to, że trafiliśmy do Opola, bo zawsze chcieliśmy mieć stricte letni teledysk: żeby był basen, słońce, impreza. Uznaliśmy, że w Opolu jest świetny basen i fajnie byłoby to wykorzystać.
Adamus: - W każdym momencie podkreślamy, że jesteśmy z Opola, nie mamy z tego powodu kompleksów. Opole jako stolica polskiej piosenki nawet nas nobilituje. Mieliśmy okazję spotkać się ze znajomymi i to była dla nas wielka frajda. Nie ukrywam, że wpłynęło to bardzo pozytywnie na obrazek. Z łezką w oku mogliśmy przypomnieć sobie czasy, jak pojawialiśmy się na placu Róż.
MM: - W planie mamy kręcenie następnego klipu w Opolu. Gdyby to wyszło, byłoby bardzo fajnie.

- Gdzie? Kościół Franciszkanów, katedra?
Adamus: - W ten ton uderzać nie będziemy. Niech to będzie otoczone mgiełką tajemnicy.

- Może Opole dorzuci się do płyty, skoro tak promujecie miasto?
Adamus: - Myślenie naszych włodarzy powoli się zmienia, ale chyba jeszcze nie na tyle, aby marzyć o dofinansowaniu muzyki rozrywkowej.

- Krawczyk i Olbrychski kasę dostali...
Adamus: - Trudno mi zrozumieć to, że wspierany jest człowiek, który oprócz festiwali niewiele ma wspólnego z miastem. Przecież my mamy tu wielu własnych artystów poprzez Kukiza, TSA, po Annę Panas i Edytę Górniak. Nie wiadomo, może władze miasta kiedyś i nas zauważą. Bardzo zależałoby nam, żeby rodzinne miasto nas wspierało. Jeśli tak się nie stanie, nie będziemy płakać w kącie. Przez 10 lat sobie jakoś radzimy, więc i teraz damy radę. Miło byłoby jednak poczuć wsparcie miasta, które nas wychowało.

- Nie lubicie rocka?
MM: - Ja sam grałem kiedyś w punkowej kapeli, Adam też tak zaczynał. Na naszej EP-ce do filmu "Sala samobójców" był świetny riff gitarowy, więc mówienie, że nie lubimy rocka, nie jest prawdziwe. Co prawda megafanami tego stylu nie jesteśmy, to wiemy, że jest w tej muzyce mnóstwo perełek. Współczesna muzyka rozrywkowa czerpie z różnych źródeł, nie ma już czystych stylów. Nasza harmonia też jest typowo rockowa. Rzeczywistość jest taka, że nie ograniczają nas żadne style.

- Mówicie o filmie "Sala samobójców", do którego napisaliście muzykę. Jak się pisze muzykę filmową?
MM: - O to trzeba by zapytać Krzesimira Dębskiego. My staraliśmy się wczuć w klimat, kolory. No i tak w dwa tygodnie zrobiliśmy EP-kę, która wypaliła (śmiech).

- Gdzie się wam do tej pory najlepiej grało?
MM: - Na pewno dużym przeżyciem był występ na Ibizie w klubie Privilege, który jest największym klubem na świecie. Generalnie lubimy plenery, ale każdy z nich jest inny. Wśród polskich klubów w czołówce jest na pewno Frantic w Krakowie, fajnie rozkręca się też Space w Warszawie.
Adamus: - Przy okazji musimy powiedzieć, że cierpimy na brak zaproszeń z Opola (śmiech).

- Kiedy płyta?
MM: - Chcielibyśmy ją wydać jesienią. Materiału mamy bardzo dużo, musimy nad nim jeszcze trochę popracować.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska