Wilkowyje, tam się żyje!

Małgorzata Kroczyńska
Małgorzata Kroczyńska
Najsłynniejsza ławeczka w Polsce. Ona również w najnowszej części serialu się nie zmieni. Bo w życiu musi być coś trwałego. Od lewej siedzą: Pietrek, Hadziuk, Solejuk i Stach Japycz.
Najsłynniejsza ławeczka w Polsce. Ona również w najnowszej części serialu się nie zmieni. Bo w życiu musi być coś trwałego. Od lewej siedzą: Pietrek, Hadziuk, Solejuk i Stach Japycz. TVP SA
Zahukana żona pijaka, matka siedmiorga dzieci lada moment zrobi licencjat z filozofii. Wójt prymityw i kombinator już został senatorem, a mierzy jeszcze wyżej. Wiejski menel okazał się utalentowanym artystą, miejscowy chłopek-roztropek zabłysnął w show-biznesie. Że to bajka? Może trochę, ale taka swojska, taka... prawdziwa. I za to kochają ją miliony.

Na filmowej mapie Polski Wilkowyje pojawiły się ponad siedem lat temu. 5 marca 2006 roku TVP1 wyemitowała pierwszy odcinek serialu "Ranczo".

Wtedy jeszcze nikt z mieszkańców małej zapyziałej wioski, której życie toczyło się między kościołem, sklepem i knajpą, nawet nie podejrzewał, że za sprawą Amerykanki polskiego pochodzenia, wkrótce w Wilkowyjach wybuchnie społeczno-kulturowa rewolucja.

Pełzająca, rozłożona w czasie. Na razie Lucy Wilska to tylko obcy element. Budzi ciekawość, ale na pewno nie sympatię. Tymczasem ta dziedziczka zrujnowanego dworku postanawia zakotwiczyć tu na dłużej.

Nowy Jork zamienić na wiejskie klimaty w kraju przodków. Nieświadoma, że tą decyzją burzy spokój wiejskiej społeczności, a przede wszystkim misterny plan kogoś, kto tutaj czuje się jedynym panem i władcą. Amerykanka wkracza na jego teren i chcąc nie chcąc zostaje wciągnięta w ostry konflikt braci bliźniaków, z których jeden reprezentuje władzę świecką, drugi - kościelną.

Wójt satrapa i ksiądz dobrodziej to tylko - jak się Lucy przekona - skromna, choć najważniejsza, reprezentacja wilkowyjskiej menażerii. Tworzą ją jeszcze bywalcy stojącej pod sklepem ławeczki: Hadziuk, Pietrek i Solejuk, pijaczki i obiboki, które jednak zadziwiająco trzeźwo potrafią komentować rzeczywistość. Jest przebojowa Hadziukowa i matka Polka Solejukowa.

I Więcławska, właścicielka jedynego we wsi sklepu oraz jej mąż, miejscowy przedsiębiorca. Jest zdominowany przez żonę fajtłapowaty doktor Wezół i niegrzeszący bystrością umysłu policjant Staszek. Jest bezdomny alkoholik Kusy. Na plebanii rządzi Michałowa, a w domu wójta Halina, wójtowa...

- Ci nasi bohaterowie są na różnym poziomie wykształcenia i inteligencji, to duży przekrój społeczny - zauważa Wojciech Adamczyk, reżyser "Rancza". - W serialu pokazujemy polską rzeczywistość w sposób - mam nadzieję - krytyczny i trafny, ale jednocześnie cała ta wizja Polski, satyra, żart są równoważone ciepłem. Lubimy swoich bohaterów, kibicujemy im.

Najwyraźniej kibicują im też ranczersi, fani serialu, których z odcinka na odcinek przybywało. Czwartą serię oglądało prawie 10 milionów telewidzów. To miał być zresztą wielki finał. Scenarzyści - Robert Butter i Jerzy Niemczuk - wygasili wszelkie konflikty, rozwikłali intrygi. Swoim bohaterom dali szansę na lepszą przyszłość.

Taki Pietrek na przykład nie tylko w sklepowej Joli odnalazł miłość swojego życia, ale jeszcze zaczął robić karierę estradową i w rytmie disco polo śpiewał o ukochanej "Gdy za lado cię ujrzałem, to natychmiast oszalałem..." Wieś wykopała z posady znienawidzonego Pawła Kozioła, a na jego następczynię wybrała Lucy Wilską. Wójt i ksiądz wreszcie zawarli pokój.

Ze wsi na Wiejską

A jednak po dwuletniej przerwie "Ranczo" wróciło. Telewizja nie chciała zarzynać kury, znoszącej złote jaja (czytaj: krociowe zyski) i naciskała na kontynuację.

Sukces zaskoczył nawet autorów serialu. - Bo wielu spośród decydentów wcześniej uważało, że ludzie tego nie kupią, że Polacy wolą oglądać inne bajki, światy dla nich niedostępne, a nie zwyczajną wieś. Dlatego na początku ten projekt miał w TVP niewielu zwolenników - wspomina scenarzysta Robert Butter. - Jednak ci, co mieli wątpliwości, pomylili się. Ludzie w naszej historii rozpoznają siebie, swoje środowisko. Właśnie to im się podoba. Tak myślę.

I rzeczywiście, internetowe fora aż kipią od komplementów: "serial genialny w swojej prostocie, prosty w swym geniuszu", "najfajniejszy, najzabawniejszy, najbardziej życiowy", "wszystko prawdziwe, nasze", "pokazuje życie polityczne w Polsce bez osłony", "nie ma już chyba w kraju człowieka, który by uwierzył w szczerość intencji naszych polityków".

Te ostatnie opinie to "zasługa" Kozioła, który po przegranych wyborach samorządowych, poszedł w senatory i twórczo - dzięki wsparciu zdolnego manipulatora Czerepacha - rozwija swoje najgorsze cechy.

Apogeum cynizmu osiągnął, gdy w Wilkowyjach postanowił założyć Polską Partię Uczciwości. Robert Butter, który od szóstej serii jest już jedynym scenarzystą "Rancza", budując tę postać czerpie garściami z własnych obserwacji, poczynionych podczas pracy na ulicy nomen omen Wiejskiej.

- 10 lat z okładem pracowałem w Sejmie, byłem wiceszefem Biura Informacyjnego - opowiada. - Się tam napatrzyłem, nasłuchałem i... to nie jest wiedza, która cieszy. Tam nie ma elity, która by jakoś znacznie odstawała od bywalców ławeczki w Wilkowyjach. Oczywiście, w postaci wójta czy teraz senatora nie opisuję konkretnych polityków. To jest zlepek kilku takich.

Zwrot w serialu ku centralnej polityce bardzo pochwala Dariusz Jaszczuk, urzędujący prawdziwy wójt gminy Mrozy, gdzie powstaje "Ranczo".

- Wcześniej moi koledzy burmistrzowie i wójtowie trochę kręcili nosami, że ten serial samorząd w takim złym świetle przedstawia, jakieś przekręty, kombinacje - przypomina. - Potem było już lepiej, bo kiedy stery w Wilkowyjach przejęła Lucy, okazało się, że wójt może też być uczciwy, przedsiębiorczy, szlachetny.

A jak Kozioł został senatorem, to scenariusz wyszedł poza wiejskie opłotki i "Ranczo" pokazuje różne mechanizmy, funkcjonujące na szczeblu centralnym, cały ten pijar, tę prokuraturę, która czasami na polityczne zamówienie działa. Oczywiście, to jest wszystko w krzywym zwierciadle i należy do tego podchodzić z dystansem, ale nawiązuje do naszej rzeczywistości niewątpliwie.

Baby górą

W Wilkowyjach tymczasem motorem jak najbardziej pozytywnych zmian są kobiety. Jedne rządzą gminą, inne robią biznesy. Wybijają się na samodzielność, ale broń Boże, nie mają feministycznych zapędów. - W naszej wsi kobieta jest szyją, która kręci głową mężczyzny - mówi reżyser Adamczyk.

- Ja prywatnie zgadzam się z takim stwierdzeniem, że gdyby nie kobiety, to byśmy jeszcze na drzewach siedzieli - dodaje scenarzysta Butter. - I rzeczywiście w "Ranczu" one są lokomotywą rozwoju, a faceci, dopiero jak im żony głowy suszą, tak trochę idą za nimi.

Taki Hadziuk, mąż bizneswomen, owszem, idzie, ale swoje wie. Jak mówi: - Ja z moją żoną to czasem mamy taką różnicę poglądów, że nawet która godzina jest, się nie zgadzamy.
- Kobiety w Wilkowyjach odpowiadają panteonowi greckich bogiń - uważa aktorka Magdalena Waligórska (serialowa barmanka Violetka). - Wójtowa Halina jest taką Herą, kłótliwą żoną Zeusa, Lucy to mądra i wojownicza Atena, a Michałowa - Hestia, patronka domowego ogniska, Violetka to oczywiście... Afrodyta.

Spośród tej plejady wilkowyjskich gospodyń niekwestionowanym numerem jeden jest Solejukowa. Gromadka dzieci, bezrobotny mąż, od rana zwilżający gardło podłym trunkiem. A w domu bieda aż piszczy, chałupa się wali. Nagle, trach. Okazuje się, że Solejukowa robi najlepsze na świecie pierogi i zaczyna na nich zarabiać. Przedsiębiorcze sąsiadki biorą ją do spółki. A zaciągająca po wschodniacku Solejukowa ujawnia kolejne talenty, językami włada, w mig robi maturę i ku rozpaczy mężusia ochlaptusa - studia zaczyna.

- Nie spodziewałam się, że ta moja bohaterka w tym kierunku się rozwinie - przyznaje aktorka Katarzyna Żak. - Solejukowa studiuje filozofię. Ten wątek może jest mocno naciągnięty, ale z drugiej strony chodziło o to, żeby kobietom pokazać, że mogą wszystko, i że nigdy nie jest za późno.

Wysokie IQ nie wpłynęło natomiast na zewnętrzny wizerunek Solejukowej. Wciąż włosy zakrywa chustką, do klapek zakłada skarpetki, akcentu nie zatraciła i na co dzień wyznaje raczej mało filozoficzne zasady. Mawia na przykład: "Kto rano popieprzy, dzień ma potem lepszy".

Wojciech Adamczyk: - U Solejukowej pewna część mózgu rozwinęła się do tego stopnia, że zaraz będzie licencjat, ale na inne sprawy ma poglądy, jakie miała. Dzięki temu ta postać wciąż jest ludziom bliska. Rozwijając się intelektualnie, nie zatraciła dawnej osobowości.

Katarzyna Żak: - Chciałabym, żeby się absolutnie nie zmieniała w tej swojej mądrości, w tym swoim zadziorze i w tym stuprocentowym byciu matką Polką.
Robert Butter: - Solejukowa to jedna z tych postaci, którą się bawię z wielką przyjemnością. Kasia Żak zresztą pięknie ją gra.

"Ranczo" daje popularność

Aktor Piotr Pręgowski, serialowy Patryk Pietrek, mówi, że rozpoznawalność to jeszcze nic. - Mnie ludzie okazują wręcz uwielbienie - opowiada. - Idę ulicą, wszyscy mi się kłaniają, jakbym był nie wiadomo kim. Okazują szacunek. Kiedy zaczynaliśmy kręcić "Ranczo", nie sądziłem, że to nabierze aż takich obrotów.

Moja rola wiejskiego prostaczka wydawała mi się niepozorna, to był taki epizod można powiedzieć. A potem ten Pietrek, ten kartofel wykopany z ziemi, zamienił się w złoto. Sam tego faceta bardzo lubię. Podoba mi się, że to nie jest postać negatywna, okrutna, podła. Czerepachem na przykład ja nie chciałbym być.

Magdalena Waligórska do Wilkowyj trafiła tuż po pierwszym roku studiów we wrocławskiej szkole teatralnej. Wakacje chciała spędzić w Warszawie, popracować w charakterze kelnerki.

- Ale postanowiłam też chodzić na wszystkie castingi, żeby mieć możliwość praktykowania. W "Ranczu" najpierw startowałam do roli Klaudii, córki wójta. Usłyszałam, że tej postaci nie zagram, bo wyglądam za staro. To może Lucy... Przygotowałam tekst.

Powiedziano mi, że jestem z kolei za mało dojrzała. I właściwie nie ma dla mnie roli w tym serialu. Chyba, że w którymś tam odcinku jest barmanka, która krzyczy "policja", mały epizodzik. I tak się ucieszyłam.

A po tygodniu dostaję telefon, że jednak rozszerzyli rolę Violetki. I kolejny telefon. Tak z anonimowej barmanki w pierwszej serii zostałam kochanką Kusego. A potem poszłooo. Violetka została żoną policjanta. Teraz czekam, aż znowu zaszaleje. Owszem, jest lubiana przez widzów, a ja na tej sympatii tylko korzystam.

Katarzyna Żak: - Mam szczęście, że od kilku lat gram rolę, którą tak zauważono. Choć jedni kojarzą mnie tylko jako Solejukową, a inni wiedzą jeszcze, jak się nazywam. Mojego męża, występującego w podwójnej roli wójta i księdza, wszyscy znają jako Cezarego Żaka. I to jest jego wielkie zwycięstwo.

Na filmie da się zarobić

I nie o aktorskie gaże tu chodzi, bynajmniej. 70 kilometrów od Warszawy leży wieś Jeruzal (gmina Mrozy). To tutaj toczy się większość akcji "Rancza". Tutaj "gra" sklep, kościół, plebania i szkoła. Kiedy filmowa ekipa odkryła to miejsce, była zachwycona, że ma, czego szukała. Biedna, zaniedbana wioska - o to chodziło.

Wójt Jaszczuk (w samorządzie od 1990 roku) cieszył się, że opatrzność sprowadziła tu filmowców, bo mieszkańcy najmują się za statystów i do innych robót, zarabiają. I tak się porobiło, że razem z filmowymi Wilkowyjami zmieniał się prawdziwy Jeruzal.

- Jeśli porównać zdjęcia z 1. i 7. serii naszej komedii to są to dwie różne miejscowości - twierdzi Wojciech Adamczyk. - Położona nowa nawierzchnia, chodniki, kościół wyremontowany, przed sklepem, gdzie kręcimy, zbudowano rondko.

A że turyści pojawią się tu teraz nie tylko, gdy my jesteśmy na planie, powstała baza noclegowa, są pokoje gościnne, jest lokal gastronomiczny, którego oczywiście w filmie nie pokazujemy, bo w naszym scenariuszu się nie mieści. Jeruzal bardzo się rozwinął i mam nadzieję, że cząstka nasza w tym jest.

Dariusz Jaszczuk, wójt gminy Mrozy, jednak trochę musi sprostować: - W Jeruzalu udało nam się zrealizować projekt rewitalizacji Rynku, wykorzystaliśmy fundusze unijne. To nie ma związku z "Ranczem".

Choć "Ranczo", a konkretnie 5. seria została wyróżniona tzw. rolniczym "Oscarem", czyli nagrodą za najlepszy projekt komunikacyjny dotyczący rolnictwa i obszarów wiejskich.

Ale wyższy poziom życia mieszkańców Jeruzala, faktycznie - przyznaje wójt - to za pieniądze zarobione przez nich na filmie. W Jeruzalu już chyba nie ma zagrody, która by w "Ranczu" nie zagrała. Producent filmu, dobry pracodawca, w terminie płaci. Wynajęcie każdej posesji to świetny interes. Co prawda, statystyk bezrobocia w gminie nie poprawia, bo takie wynajęcie czy statystowanie nie jest rejestrowane w papierach PUP, ale... Ludzie mają za co wyremontować dom, czy na przykład teraz urządzić bogatsze święta.

- Choćby tej marnej chałupy Solejuków, która grała w pierwszych seriach "Rancza" ,już nie ma - opowiada wójt Jaszczuk. - Nagle ci prawowici właściciele, a u nich tych dni zdjęciowych było dużo - zarobili tyle, że dom odnowili, plastikowe okna powstawiali, wokół piękna zieleń. No, bez porównania.

Nie ma wątpliwości, to jest pięć minut dla Jeruzala, dla całej gminy Mrozy i trzeba je wykorzystać. Niech trwa jak najdłużej - życzy sobie wójt. I to życzenie się już spełnia. Na emisję czeka 8. seria "Rancza", a jego twórcy celują co najmniej w dziesiątkę.

Co się jeszcze wydarzy?

Dokładnie 6,4 mln - tylu rodaków obejrzało ostatni odcinek siódmej serii "Rancza". Powtórki, które wypełniają oczekiwanie na nową 13-odcinkową odsłonę, też biją rekordy oglądalności. Ósemka w TV pojawi się wiosną. Czym zaskoczy? To dziś jest jeszcze tajne przez poufne.

Reżyser może zdradzić tylko tyle, że ławeczka spod sklepu nie zniknie, bo przecież przy tylu zmianach musi być jakiś stały punkt we wszechświecie. Kościół też pozostanie ostoją przyzwoitości. - Nasz proboszcz jest człowiekiem z gruntu uczciwym i nawet jeśli pobłądzi, zawsze błędy naprawia - przypomina Wojciech Adamczyk. - Każdy chciałby należeć do wspólnoty, którą kieruje taki ksiądz.

Ale nawet w tak pięknie prowadzonej parafii ludzie błądzą, grzeszą. Będą więc zdrady, nowe miłości, romanse, będą spory, konflikty, rozstania i powroty.

- Solejukowa pokaże pazur jako kobieta ze wsi z krwi i kości - uchyla rąbka tajemnicy Katarzyna Żak. - Ma kosę z sąsiadami i będzie jak u Kargulów i Pawlaków - "sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie".

Ranczersi na forach dzielą się tzw. przeciekami. Wiadomo, że Koziołowi już nie wystarczy fotel w senacie, zamarzy mu się sam pałac prezydencki. Klaudia Kozioł zaś okaże się nieodłączną córeczką tatusia i zaplanuje zemstę na ukochanym Fabianie, bo wybrał inną. Hadziukowa i Solejukowa zdecydują się na ryzykowny eksperyment - zamieszkają razem.

A na plebanię wróci ksiądz Robert (Bartek Kasprzykowski). Wikarych dwóch to z kolei dla proboszcza kłopot, bo nie dość, że się nie lubią, to jeszcze generują większe wydatki. Lucy, której do żywego dopiekli obywatele gminy, a i osobisty mąż Kusy dał się we znaki - bardziej skupił na sztuce niż na żonie - chce wracać do Ameryki. W Wilkowyjach emocje znów sięgną zenitu. Jest na co czekać!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska