Właściciel amstaffa: To nie była walka psów!

Klaudia Bochenek
Sławomir Krypel: - Jestem siatkarzem AZS Nysa i nigdy świadomie nie naraziłbym się na unieruchomienie ręki, która zarabiam na życie. W dodatku wymarzonego od 15 lat amstaffa nie pozwoliłbym nikomu skrzywdzić.
Sławomir Krypel: - Jestem siatkarzem AZS Nysa i nigdy świadomie nie naraziłbym się na unieruchomienie ręki, która zarabiam na życie. W dodatku wymarzonego od 15 lat amstaffa nie pozwoliłbym nikomu skrzywdzić.
Sławomir Krypel skarży się na straż miejską, że ta, zamiast pomagać, robiła zdjęcia.

Ustawiona walka psów? Na ulicy? O godzinie 15-stej? To kompletna bzdura - denerwuje się Sławomir Krypel, właściciel amstaffa, który podejrzewany był o ustawienie psiej walki przy Alejach Wojska Polskiego. Podczas starcia dwóch amstaffów ranny został on sam i oba psy.

O zdarzeniu pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, kiedy straż miejska poinformowała o interwencji na peryferiach Nysy. Wówczas strażnicy odebrali zgłoszenie, że właściciel spaceruje z psem bez smyczy i kagańca. Po przybyciu na miejsce zastali makabryczny widok - umorusane krwią walczące dwa amstaffy i pokąsany właściciel jednego z nich.

- Sąsiad zadzwonił po straż. Wołałem o pomoc, kiedy wiedziałem, że nie poradzę sobie z rozdzieleniem psów - tłumaczy właściciel. - A funkcjonariusze, zamiast mi pomóc, patrzyli i robili zdjęcia. Dopiero po kilkunastu minutach zaczęli pryskać gazem...

Krypel przedstawia całkiem inną, niż nyska straż, wersję wydarzeń. Twierdzi, że przechodził z psem obok posesji, której strzegł drugi amstaff. - Psiak musiał wsadzić łeb przez niedomykającą się bramę i wydostać się na ulicę - mówi. - To był moment, jak zaczęły walczyć. Trzymałem swojego na smyczy, ile mogłem, ale aby je rozdzielić musiałem ją odpiąć.
Psy zdążyły pokąsać siebie i właściciela. - To był wypadek. Kocham swojego Pakusia i nigdy w życiu nie narażałbym go na niebezpieczeństwo. Może i mam fioła na punkcie jego i wszystkich innych zwierząt, ale przecież nie jestem idiotą - irytuje się Sławek Krypel.

Jak poinformował rzecznik nyskiego urzędu miejskiego, Artur Pieczarka, sprawa została przekazana policji. To funkcjonariusze będą ustalać dokładny przebieg zdarzeń i przesądzą o czyjejkolwiek winie. - Faktem jest, że strażnicy zastali walczące psy i pomogli w ich rozdzieleniu - podkreśla Pieczarka. - Pozostaje pytanie: dlaczego doszło do walki i z jakiego powodu amstaffy nie miały smyczy ani kagańców. Bo wydaje się, że za psy odpowiada jednak właściciel...

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska