Pitbull pogryzł innego psa i jego właścicielkę na wybiegu w Nysie. Policja poszukuje właściciela, który uciekł przed odpowiedzialnością

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Mirosław Dragon/archiwum/zdjęcie ilustracyjne
Pięć szwów na ręce, 14 dni zwolnienia lekarskiego oraz 5 zastrzyków przeciwko tężcowi i wściekliźnie. Pani Joanna broniła swojego psa przed agresywnym pitbullem na publicznym wybiegu w Nysie. Sama została pogryziona, a właściciel psa uciekł.

- Prosiłam tego pana, żeby nie wchodził ze swoim psem na wybieg, bo nie ma kagańca i może być agresywny, ale on zignorował moje prośby – opowiada mieszkanka Nysy. – Powiedział, że jego pies jest łagodny.

W pogodną niedzielę 5 listopada pani Joanna razem ze swoją małą bratanicą wzięła swojego psa na smycz i poszła na planty w Nysie, żeby na specjalnym ogrodzonym wybiegu dla psów wypuścić swojego pupila.

- Mam 18-miesięcznego psa husky – opowiada kobieta. – To bardzo łagodna rasa, on wita się z każdym dzieckiem w czasie spaceru. Jest też bardzo przyjacielsko nastawiony do innych psów.

Na wybiegu znajdowały się akurat jeszcze dwa inne psy z właścicielami, ale po chwili od strony parku nadszedł mężczyzna w wieku ok. 60 lat z dwoma czworonogami: pitbulem i mniejszym, białym pieskiem. Na widok innych psów za siatką wybiegu pitbull zaczął szczekać. Pomimo próśb, żeby nie wchodzili, mężczyzna otworzył bramę i wpuścił swojego psa do ogrodzonej siatką śluzy przy wejściu do wybiegu.

- Mój pies wystawił głowę przez druciane ogrodzenie, żeby się przywitać z nowym psem, a wtedy ten pitbull chwycił go za pysk i zacisnął szczękę – opowiada pani Joanna z Nysy. – Mój pies zaczął tak przeraźliwie skamleć, jakby płakał. Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby pies tak płakał.

Agresywny pies trzymał cały czas głowę swojej ofiary w pysku, a hysky próbował się uwolnić. Psy aż pogięły grodzenie w tym miejsc. Pani Joanna chwyciła rękami pitbulla za pysk, żeby mu podważyć szczękę i uwolnić swojego psa. To wtedy została ugryziona w rękę. W końcu udało się jej uwolnić swojego psa. Dopiero wtedy zobaczyła, że z ręki płynie jej krew z pogryzionych placów.

Kobieta i jeden ze świadków zdarzenia wezwali na miejsce pogotowie i policję. Opiekun pitbulla odszedł jednak zanim przyjechała policja. Nie rozmawiał z poszkodowaną, nie zostawił do siebie kontaktu, nie poinformował, czy jego pies jest zaszczepiony na wściekliznę. Ponieważ nie ma informacji o szczepieniach, pani Joanna przechodzi serię zastrzyków, nakazanych przez Sanepid. Dostała też 14 dniowe zwolnienie z pracy od lekarza, który zszył jej rany na dwóch palcach.

Kobieta zwróciła się do policji o ustalenie do kogo należał pies i kto sprawował nad nim opiekę. Brak opieki nad psem jest wykroczeniem. Właściciel odpowiada tez cywilnie, za szkody jakie spowodował pies.

- Uważam, ze na terenie wybiegu powinien być zamontowany monitoring kamer. Zależy mi na tym, aby nie dochodziło tam do takich zdarzeń. Tam przychodzą także dzieci, wyprowadzić psa. Jak one by sobie poradziły w takiej sytuacji? – pyta pani Joanna.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska