Właścicielce psa, który w lipcu omal nie zagryzł 9-letniej Martynki, wciąż nie postawiono zarzutów

Tomasz Gdula
- Trudno nam wierzyć w sprawiedliwość - mówi matka dziecka.

Wczoraj Martynka, jak codziennie od niemal miesiąca, uczestniczyła w zajęciach rehabilitacyjnych. Już chodzi o kulach, ale poszarpana przez amstaffa nóżka goi się bardzo powoli.

- Leczenie na pewno jeszcze potrwa. Teraz najważniejsze jest, żeby Martynka szybko dostała od urzędników pozwolenie na rozpoczęcie indywidualnej nauki w domu - mówi jej matka Aleksandra Czechowska. - Decyzja ma zapaść za kilka dni i nie możemy się jej doczekać, bo córeczka - jak twierdzą lekarze - do szkoły wróci najwcześniej w styczniu.

Przypomnijmy, że Martynkę niemal dwa miesiące temu pogryzł na os. Azoty potężny amstaff. Rzucił się na nią, złapał za nogę i zaczął ciągnąć po chodniku. Dziecko krzyczało z bólu, a znajomi i okoliczni mieszkańcy zaczęli okładać psa wszystkim, co mieli pod ręką. Mimo to dopiero po kilku minutach szczęki zwierzęcia udało się rozewrzeć. Świadkowie wypadku wzięli Martynkę na ręce i uciekli. Chwilę później karetka zawiozła ją do Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu.

- Tam cały miesiąc lekarze walczyli o ocalenie jej poszarpanej nóżki - opowiada pani Aleksandra.
Szybko okazało się, że właścicielka psa była pijana, miała 2,5 promila alkoholu we krwi, a zwierzę, którym miała się zajmować, godzinę przed atakiem na Martynkę pogryzło też 49-letnią kobietę.

Pies został zamknięty w schronisku, a nieodpowiedzialna właścicielka miała stanąć przed sądem.
Do tego jednak daleka droga. Policjanci przesłuchali dotąd pięcioro świadków. W kolejce czeka kolejnych 19.
- To jest efekt listu, który 11 sierpnia mieszkańcy ul. Witosa napisali do policji o zamknięcie psa w schronisku na stałe - informuje asp. Hubert Adamek, rzecznik policji w Kędzierzynie-Koźlu. - Prośba została spełniona, ale teraz musimy tych ludzi przesłuchać.

- Wciąż wierzę, że ta kobieta, przez którą moje dziecko omal nie straciło życia zostanie ukarana - mówi Aleksandra Czechowska. - Ale moja wiara słabnie, skoro przez dwa miesiące przesłuchano 5 z 24 osób.
Jeśli prokuratura postawi właścicielce amstaffa zarzuty, będzie jej grozić do 3 lat więzienia za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska