Wojewoda: starosta mnie niszczy. Konflikt Ryszarda Wilczyńskiego z namysłowskim starostą

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Michał Ilnicki (na pierwszym planie) i Ryszard Wilczyński (z tyłu) nie od dziś toczą spory. Teraz jednak to już nie potyczka, a prawdziwa wojna
Michał Ilnicki (na pierwszym planie) i Ryszard Wilczyński (z tyłu) nie od dziś toczą spory. Teraz jednak to już nie potyczka, a prawdziwa wojna
Starosta namysłowski domaga się od Ryszarda Wilczyńskiego ponad 800 tysięcy złotych za zajęcie pasa drogowego. - To szykany jak na Białorusi, a ja czuję się jak dysydent - mówi wojewoda.

Nowy Folwark w gminie Namysłów to niewielka wieś z kilkudziesięcioma domami. Jeden z nich należy do Ryszarda Wilczyńskiego, od czterech lat wojewody, a wcześniej m.in. sekretarza powiatu namysłowskiego.

Jego posesję oddziela od powiatowej drogi płot. I właśnie o ten fragment ziemi chodzi staroście. Michał Ilnicki uznał, że obywatel Wilczyński bezprawnie zajmuje 57 metrów kwadratowych powiatowego gruntu.

- Wyszło nam to podczas opracowywania dokumentacji budowy sieci kanalizacyjnej - mówi starosta. - Okazało się, że to trwa już osiem lat! Co gorsza, pan Wilczyński musiał o tym wiedzieć, bo w ogródku od 2002 roku ma wkopany kamień graniczny. Nie miałem wyjścia i musiałem mu naliczyć opłatę za zajęcie pasa drogowego. Zresztą sądzę, że pan wojewoda mógłby się obrazić, gdyby go traktować inaczej niż szarego obywatela - ironizuje Ilnicki.
I wyliczył: 57 metrów x 50 groszy x 365 dni x 8 lat. A potem - za "samowolkę" - pomnożył wynik razy 10. Wyszło ponad 800 tysięcy.

Wojewoda płacić nie zamierza.

- W 2000 roku zacząłem rozbudowę domu i wówczas otrzymałem z zasobów geodezyjnych starostwa mapkę do celów projektowych z naniesioną granicą. Ta granica na mapie pokrywała się ze starym, widocznym jeszcze śladem po dawnym płocie i dokładnie w tym miejscu w 2001 roku postawiłem nowe ogrodzenie - opisuje Ryszard Wilczyński.

Jego zdaniem za późniejszą zmianę granic odpowiada geodeta, który w 2002 roku dzielił sąsiednie działki: gminną i powiatową. - Opierając się na jakichś starych mapach poprzesuwał narożnik mojej działki, jak i granice działki gminnej. W tej sprawie nie byłem nawet stroną.
Zdaniem wojewody, skoro stan władania nie zgadzał się ze dokumentacją geodezyjną, to starostwo powinno wtedy rozpocząć postępowanie rozgraniczające. Ale nie zaczęło i o sprawie zapomniało. Aż do wiosny tego roku.

- 18 czerwca przyszedł do mnie pan Ilnicki, żeby "ułożyć się" politycznie - relacjonuje Wilczyński. W układaniu się chodziło m.in. o sprawę przebudowanej przez powiat drogi Głuszyna-Brzezinka. Urzędnicy dopatrzyli się wielu nieprawidłowości w dokumentacji tej inwestycji, w efekcie czego wojewoda unieważnił decyzję starosty zezwalającą na budowę.
- I na koniec tej rozmowy starosta zaczął opowiadać o "drobnej nieścisłości" z moim ogrodzeniem - kontynuuje Wilczyński. - Usłyszałem: "Proszę naszej poprzedniej rozmowy w żaden sposób nie łączyć z tymi faktami, bo gdybym chciał je wykorzystać, to już bym to zrobił". Teraz wiem, że to mógł być zawoalowany szantaż i zgłoszę to do prokuratury.

Wojewoda nie ukrywa zdenerwowania. - Pan Ilnicki hańbi swój urząd takim perfidnym działaniem. Powinien służyć mieszkańcom, a wykorzystuje swój urząd do represji i miażdżenia obywateli. Przecież taka kara kończy cywilny żywot - mój i mojej rodziny. Czuję się, jakby ktoś przystawił mi pistolet do głowy. Oczywiście pistolet nie wypali, bo prawo jest po mojej stronie, ale wychodzi na to, że każdy obywatel, który ma dom i płot powinien się bać, że starosta może zacząć go szykanować.

Wilczyński zapowiada odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska