Wszyscy czekają na komisarza

Anna Listowska, Monika Kluf
- Jestem chyba jedynym burmistrzem w Polsce, który rządzi bez rady miejskiej - mówi Jacek Pawlicki. Tymczasem wojewoda uważa, że rada miejska sama powinna rozwiązać ten problem.

Od 4 września, kiedy został odwołany przewodniczący byczyńskiej rady miejskiej Jacek Jabłoński, a jego zastępcy na znak protestu złożyli mandaty, Pawlicki praktycznie rządzi gminą sam. Nie ma kto zwołać sesji rady, bo nie ma prezydium. Z tego samego powodu nie ma kto przyjąć rezygnacji z funkcji burmistrza, którą Pawlicki złożył ponad dwa tygodnie temu.
- W tej sytuacji gmina nie może normalnie funkcjonować - mówi Pawlicki. - Ja bez zgody rady nie mogę podejmować żadnych decyzji dotyczących gminnych finansów. A tu trzeba na przykład wypłacić ludziom zasiłki...

Pawlicki zwrócił się więc o wyjaśnienie tej sytuacji i podanie jakiegoś rozwiązania do wojewody opolskiego. Sprawę zbadał wydział nadzoru i kontroli Urzędu Wojewódzkiego w Opolu.
Z wydanej przez radców prawnych UW opinii wynika, że po pierwsze, tylko Rada Miejska w Byczynie może sama swój problem rozwiązać. Po drugie, mimo że przewodniczący rady został 4 września odwołany, a jego zastępcy na tej samej sesji zrzekli się swoich mandatów, obrady mogły być kontynuowane. I na tej samej sesji można było dokonać wyboru nowego przewodniczącego rady. Poza tym, jeśli 4 września porządek obrad sesji nie został wyczerpany (przypomnijmy, że sesja została przerwana), to obrady te można było kontynuować w innym terminie. Jeśli nie został on podany na tamtej sesji, nowy termin powinna ustalić rada. A w ogóle to w opinii prawników wojewody taką sytuację jak brak przewodniczącego i jego dwóch zastępców, którzy jako jedyni mają prawo zwoływać sesję rady, trzeba było przewidzieć w statucie gminy.

Natomiast jedyna odpowiedź na pytanie, co dalej w sprawie kryzysu w byczyńskim samorządzie - mieści się w przytoczonym z ustawy samorządowej artykule 97. Mówi on, że "przedłużający się brak skuteczności w wykonywaniu zadań publicznych przez organy gminy stanowi podstawę prawną do zawieszenia tych organów i ustanowienia zarządu komisarycznego".
- Tyle to ja też wiem. I tylko w tym ostatnim punkcie się zgadzamy - skomentował opinię prawników wojewody Jacek Pawlicki. - Już dawno wystosowałem do premiera pismo o ustanowienie zarządu komisarycznego w Byczynie. Jednak oczekiwałem od wojewody decyzji, jak konkretnie rozwiązać byczyński pat. Przedłużanie się tej sytuacji musi doprowadzić do przekroczenia dyscypliny budżetu gminy przez burmistrza i skarbnika. Jednym z przykładów na to jest brak możliwości wypłaty zasiłków z opieki społecznej, choć pieniądze na ten cel gmina już dostała. Pani skarbnik złożyła na moje ręce pismo odmawiające wykonania wypłat pieniędzy na zasiłki dla opieki społecznej, gdyż bez uchwały rady nie można ich przyjąć do budżetu i potem wypłacić. Wziąłem więc odpowiedzialność na siebie i wydałem pani skarbnik polecenie wypłaty tych pieniędzy. Nie było innego wyjścia. Takich przykładów mogę podać więcej.

Z pozostałymi radami prawników Pawlicki się nie zgadza. Uważa, że problem tkwi w tym, że nie ma jak zwołać rady miejskiej. Więc rada sama tego problemu nie rozwiąże.
- Prawnicy mówią, że można było kontynuować sesję 4 września albo wyznaczyć inny termin. Jak? - pyta Pawlicki. Przecież przewodniczący został odwołany, dwaj wiceprzewodniczący złożyli mandaty i cała trójka opuściła salę. A nikt inny dalej tej sesji poprowadzić nie mógł. Tym bardziej, że była to sesja nadzwyczajna. Nie ma też podstaw prawnych do zwołania jej w innym terminie. Takich podstaw prawnicy również nie podali. A nowego przewodniczącego przecież nie zdążyliśmy wybrać, bo prezydium było już za drzwiami sali obrad i sesja została przerwana.
Pawlicki jest zaskoczony stwierdzeniem, że w statucie należało przewidzieć taką sytuację. - Nie znam takiej gminy w Polsce, gdzie w statucie przewidziano by brak całego prezydium - dodaje.
Na razie burmistrz Byczyny zachowuje się tak, jakby rada działała. Przygotowuje projekty uchwał, składa je w biurze rady i czeka na decyzję nowego premiera. Zamierza też zwrócić się jeszcze raz o pomoc do wojewody, także najprawdopodobniej nowego.

Takich skutków konfliktu między burmistrzem Byczyny a jego opozycją w radzie chyba nikt się nie spodziewał. Ani po jednej, ani po drugiej stronie barykady. Teraz za to obie strony wykazują wyjątkową zgodność w jednej kwestii - niech sprawę rozwiąże wyznaczony przez wojewodę, na wniosek premiera, komisarz.
Jacek Jabłoński, były przewodniczący byczyńskiej rady miejskiej: - To bardzo dobre rozwiązanie, komisarz dbałby o budżet gminy i jedna osoba wzięłaby odpowiedzialność za wszystko, co się w gminie dzieje.
- Na razie wszystkie oczy są zwrócone na Nysę, gdzie dwóch burmistrzów bije się o władzę. Ale sytuacja w Byczynie jest o wiele poważniejsza. Tu nie ma jak rządzić - stwierdza Pawlicki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska