Wszystko bez zdrowia jest niczym

Anna Grudzka
Anna Grudzka
- Przeczytałem kiedyś taką maksymę: Zdrowie nie jest wszystkim, ale wszystko bez zdrowia jest niczym -  mówił profesor.
- Przeczytałem kiedyś taką maksymę: Zdrowie nie jest wszystkim, ale wszystko bez zdrowia jest niczym - mówił profesor. Krzysztof Świderski
- Trzeba zmienić sposób myślenia dyrektorów szkół, nauczycieli oraz rodziców - mówi prof. Jerzy Pośpiech, kierownik Katedry Metodyki Wychowania Fizycznego na Politechnice Opolskiej

Konferencja naukowa

Konferencja naukowa

O edukacji zdrowotnej naukowcy rozmawiali podczas konferencji naukowej "Promocja zdrowego stylu życia w środowisku szkolnym" organizowanego przez Wydział Wychowania Fizycznego i Fizjoterapii Politechniki Opolskiej i Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Raciborzu.

Do podstawy programowej wychowania fizycznego weszła edukacja zdrowotna. W praktyce oznacza to, że nauczyciel ruchu ma także kształtować troskę o zdrowe ciało. Trudno będzie to osiągnąć, zwłaszcza że - takie mam wrażenie - szkoły idą w kierunku "wyczynowego sportu" - bardziej niż uśrednionej edukacji dla każdego?
Muszę się z panią zgodzić. Akcent wyczynowy jest wymuszony przez dyrektorów i część rodziców. My chcemy ten akcent zmienić. Szkoła ma być zarówno elitarna jak i egalitarna. Musi mieć ofertę dla przeciętnego i dla utalentowanego ucznia. Zdrowie to fundament, a szkoła jest najlepszym miejscem, żeby te podstawy zacząć kształtować. Tego nie zrobi przemysł czy handel, bo oni są nastawieni na coś zupełnie innego. Nie zrobią tego też środowiska sportowe czy politycy. Praca nad kształtowaniem postaw społecznych spoczywa na barkach nauczycieli wychowania fizycznego.

W telewizji, pismach wszędzie promuje się pięknych i wysportowanych ludzi. Z drugiej strony mamy epidemię - bo tak to chyba można teraz nazwać - zwolnień z lekcji wychowania fizycznego. Z czego to się bierze?
Nie ma jednej przyczyny, bo gdyby taką dało się wyodrębnić, problem szybko można by wyeliminować. Zacznę od tego, że żyjemy w świecie gadżetów i technologii, czyli jak ktoś to ładnie nazwał: małej motoryki (gry komputerowe). Wszyscy lubimy emocje, a ten świat wirtualny nam je w pełnym wymiarze zabezpiecza. Serfujesz po całym globie, wszystko masz w zasięgu ręki. W porównaniu z tym wylewanie hektolitrów potu na boisku jest już zdecydowanie mniej atrakcyjne. Człowiek ma taką wewnętrzną potrzebę wybierania czegoś łatwiejszego. W tym kontekście technologia z całą swoją taniością i dostępnością sprawia, że młodzi ludzie po nią sięgają.

Dlaczego sport szkolny przegrywa z komputerem czy komórką?
Młodzi ludzie po prostu biorą to, co jest łatwiejsze, a szkoła nie zdoła stworzyć oferty ciekawszej niż ta, którą oni mają w mediach. Proszę zauważyć, że cały czas powstają nowe sporty. A w wielu szkołach ciągle ta sama bieda: sala, skrzynia, dwa ognie…

Nie wymyślono nic lepszego...
Dlatego potrzeba nauczyciela, który potrafi powiedzieć: ta skrzynia też jest fajna, ale nie jest najważniejsza. Musi zastanowić się, co daje mu program, przecież dwie godziny mogą należeć do nauczyciela, a dwie do uczniów. Można zorganizować różne zajęcia do wyboru dla uczniów, komasować godziny wychowania fizycznego, wyjść ze szkoły. Taką szansę stwarza nowy program: kumulując osiem godzin - można np. zabrać uczniów na wycieczkę rowerową czy pojechać na basen. Ale to wymaga trudu organizacyjnego w szkole, a to niestety instytucja o dużej bezwładności.

W 2009 roku - to pan był jednym z twórców reformy, w wyniku której nauczyciel dostał zielne światło w zakresie tworzenia własnych programów nauczania. Wydaje się, że to może pomóc edukacji zdrowotnej.
Mówimy nauczycielom: masz do zrealizowania podstawę programową, która mieści się na połowie kartki. Reszta to twój pomysł. Daj uczniowie ofertę. Ale to wymaga zmiany myślenia. Sęk w tym, że nauczyciele byli na studiach przygotowywani bardziej do pracy trenerskiej niż do pracy zdrowotnej. Odchodzimy od tego, ale żeby zmieniły się kryteria pracy nauczyciela, potrzeba 10-15 lat.

A teraz dobry nauczyciel to jaki?
Ten, który przyniesie dyrektorowi pięć pucharów. Nie liczy się to, że na ten sukces składa się praca 10 chłopaków, z którymi nauczyciel objeżdża wszystkie zawody wkoło. Fakt, że on w ogóle WF-u nie robi, nie ma znaczenia. Nauczyciel, który nie przyniesie żadnego pucharu, usłyszy od dyrektora: "Chłopie, weź się do roboty, bo ja z ciebie żadnego pożytku nie mam". I to jest paradoks.

I co na to reforma?
Reforma mówi: Nauczycielu, możesz zrobić fakultet sportowy i tam masz swoją reprezentację szkoły do zdobywania pucharów. Robisz to legalnie. Ale masz też całą resztę i z nimi pracuj. Żebyś tego nie mieszał, bo najgorsze jest to, jak się robi taki sport, że na wuefie grają ci najlepsi, a ci przeciętni siedzą na ławce. Podstawy prawne są, ale mentalność to coś, co o wiele wolniej się zmienia. Ta konferencja jest próbą przełamania tej niechęci, barier wobec edukacji zdrowotnej.

Wydaje mi się, że szkoła powinna przede wszystkim zaszczepić w młodych ludziach radość ze sportu?
Zgadzam się. Radość, nie wyczyn - bo to są różne rzeczy. Szukanie mistrza to nie wszystko. Szkoła musi sprawić, żeby młody człowiek zasmakował w sporcie. Żeby jogging był dla niego fajny, żeby nordic walking był dla niego fajny...

Kiedy ja chodziłam do podstawówki, odczuwałam pewien przymus bycia najlepszą w bieganiu, skakaniu, a że nie byłam najbardziej utalentowanym dzieckiem - czułam z tego powodu ogromny stres...
Uczeń musi znaleźć radość na tych zajęciach. Każdy z nas powinien pokonać swoje bariery. Nie myśleć jestem piąty, szósty, dziesiąty. Powinien na to patrzeć w inny sposób: dziś jestem lepszy niż byłem wczoraj. Odniosłem zwycięstwo, widzę, że zaczyna mi to wychodzić. Ja cały czas tak mówię moim studentom: chłopie, jak ty nie będziesz dostrzegał Józi, Frani, Hani - to będziesz marnym nauczycielem. Musisz im mówić, że dostrzegasz ich trud, w zamian uczeń będzie miał satysfakcję i pomyśli: lepszy już jestem! Siebie przeskoczyłem i odniosłem zwycięstwo. Niestety sęk w tym, że na takie nastawienie może sobie pozwolić nauczyciel, który ma komfort, bo nie oczekuje się od niego tych pucharów i wyników. Jestem wiceprezesem Zarządu Głównego Szkolnego Związku Sportowego. W Bydgoszczy na X Sejmiku Szkolnej Kultury Fizycznej namawiałem jego uczestników: oddzielcie sport wyczynowy od sportu rekreacyjnego, masowego, tego, który każdemu daje radość i szansę. Sport szkolny ma być taki, a nie nastawiony na punkty i zwycięstwa. Ale wszystko to są procesy. Szkolny Związek nie jest finansowany przez ministra edukacji, ale realizuje zadania zlecone przez ministra sportu. Kiedy byłem w zespole ekspertów pani minister Muchy, ona zaczęła nas rozumieć.

Jak ma więc wyglądać ta promocja zdrowia, żeby była skuteczna?
Edukacja zdrowotna ma na celu zmianę w systemie wartości odnoszącym się do zdrowia. Słowa nie wystarczą. To jest jak z paleniem papierosów. Wszyscy wiedzą, że to szkodliwe, ale to nie wystarczy. Dlatego potrzebne są jakieś formy aktywizujące. Nauczyciel wuefu ma tu ogromne możliwości, bo jest zawsze blisko ucznia.

I co powinien zrobić?
Świetny przykład przytoczyła na naszej konferencji pani dr Dorota Groffik z Katowic. Dała dzieciakom krokomierze. Genialny pomysł. Uczeń widząc, że na przykład zrobił jednego dnia tylko 5 tys. kroków, a dziennie trzeba zrobić 10 tysięcy, może wysiądzie z autobusu i ostatni przystanek w drodze do szkoły przejdzie piechotą. Bo gdyby nie miał krokomierza, a tylko na wykładzie usłyszał o 10 tys. kroków jako dziennej normie aktywności fizycznej dla zdrowia i urody, nic by nie zmienił w swoim stylu życia. Dlatego działajmy, powierzajmy zadania, preferujmy aktywne metody pracy, bo tylko one mogą zmienić postawy wobec wartości kultury fizycznej naszych uczniów .

Ale do tego trzeba mieć krokomierze. Co ma zrobić nauczyciel, któremu dyrektor mówi, że nie ma na kredę.
Takie krokomierze to taniocha, niewielki wydatek. Poza tym to nie jest kwestia ekonomiczna. Tu chodzi o bariery mentalne i nasze przyzwyczajenia. Kiedyś miałem spotkanie z nauczycielami na temat edukacji zdrowotnej i od razu czułem opór. Wspierała mnie prof. Woynarowska, wielka orędowniczka edukacji zdrowotnej. Po spotkaniu pytała mnie, czemu oni tego nie chcą. Inna sprawa, że taka edukacja podniosłaby społeczny prestiż nauczyciela wychowania fizycznego, który chyba nie jest teraz zbyt wysoki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska