Wyginam śmiało ciało. Kamila Porczyk z Kolonowskiego wygrywa każde zawody fitness

Redakcja
Wielokrotna mistrzyni świata w fitness wychowywała się na Opolszczyźnie. Mieszka w Niemczech, ale często przyjeżdża do domu rodziców w Kolonowskiem. A dzieciaki z sąsiedztwa proszą ją o autografy.

Kamila ma już tyle medali i pucharów, że się w tym gubię - mówi mama Janina. - Wciąż przy każdym starcie jej kibicuję, i to tak mocno, że spać nie mogę.

Pani Janiny nie dziwią sukcesy córki: Kamila już jako trzylatka kochała rywalizację, chciała brać udział w każdym konkursie - czy to przy okazji zabawy mikołajkowej, czy to z okazji Dnia Dziecka. I oczywiście wygrywała.

Uczyła się dobrze, choć - bywało, że mama musiała być wzywana na rozmowy w sprawie krnąbrnej uczennicy.

- Kamila miała talent plastyczny, nieźle rysowała. Pewnego dnia narysowała karykaturę pewnej nielubianej nauczycielki, trzeba było przyznać, że rysunek był dość złośliwy, choć trafny. Uczniom się bardzo podobało, ale nauczycielce mniej. Byłam wzywana do szkoły, a skarykaturowana nauczycielka była zdruzgotana - wspomina mama.
Kamila miała wielu przyjaciół, lubiła być liderką i.. czerpać z tego korzyści.
- Kiedyś wraz z kolegą zrywali orzechy, gdy nie mogli do nich sięgnąć - kolega wszedł na drzewo, narwał worek orzechów i podał je Kamili. Ta zadowolona pobiegła z nimi do domu, a on biedak został na drzewie sam - śmieje się mama.

Motyle w brzuchu
Kamila ma już pięć tytułów mistrzowskich. Po każdym zwycięstwie - obiecuje sobie, że to już jej ostatni start. I na obietnicach się kończy. Sport uzależnia:

- Smakuje się go z pasją, a potem przeskakuje na zawodowstwo, a to oznacza stawianie sobie kolejnych wyzwań i celów- mówi Kamila Porczyk. Młoda kobieta, o falujących blond włosach - zgrabna, umięśniona. Pokazuje tzw. kaloryfer, czyli pieknie wyrzeźbione mięśnie brzucha. - Już i tak zwiotczały - mówi. - Dwa, trzy tygodnie po zawodach figura zawodniczki fitness wraca do "normalności". - Gdy dziesięć lat temu zaczynałam karierę w zawodowym fitnessie. Zarówno wygląd, jak i układy choreograficzne, były traktowane na równi. To było fajne.
Kamila ma doświadczenie akrobatyczne, więc wykonywanie salt, szpagatów i gwiazd nie było dla niej problemem. Sportsmenka nie tylko sylwetką, ale i tanecznym występem podbijała serca publiczności oraz sędziów.

- Teraz w mistrzostwach - bardziej od układów choreograficznych liczy się umięśniona rzeźba ciała. Mnie się to nie podoba- mówi. - Po każdych mistrzostwach obiecuję sobie, że to już ostatni mój występ. A potem czytam w internecie o kolejnych zbliżających się terminach zawodów. I im bliżej wydarzenia, tym mocniej czuję motylki w brzuchu, jak zakochani…
W tych ostatnich mistrzostwach też miała nie brać udziału. Zdecydowała się na start w ostatniej chwili, kiedy konkurentki już od miesiąca intensywnie się przygotowywały do rywalizacji.
Jazda z dietą

- O kondycję trzeba dbać zawsze - mówi Kamila. - Ale na dwanaście tygodni przed zawodami zaczyna się prawdziwa jazda: dieta i trening.

Sztuka polega na tym, że chudnie się (po to m.in. trening aerobowy oraz siłowy i choreograficzny - w sumie cztery godziny dziennie), a jednocześnie buduje się w organizmie sporą masę mięśniową. Zawodniczki fitness nie są "Pudzianami" w spódnicy, daleko im do kulturystek.

- Jeśli wyglądamy "potężnie" - to dlatego, że w naszym ciele widać mięśnie - wyrzeźbione i wyraźnie zarysowane. Ale nasze wymiary w obwodach wcale nie są tak duże. Ja podczas ostatnich mistrzostw miałam w biuście - 100 cm, w talii - 65 cm a w biodrach - 85 cm - mówi.
Osiągnięcie takiej figury wymaga wyrzeczeń. Jeść można: z mięsa - drób (na przykład gotowane piersi kurczaka) oraz chude ryby (też najlepiej gotowane); poza tym - jaja, a właściwe to, co w jajkach najmniej smaczne, czyli białko. Jeszcze ryż lub płatki owsiane. I to cały wybór. Posiłki spożywa się pięć-sześć razy dziennie, co 3 godziny. Mleko, i to niewielkie ilości, można pić tylko na początku przygotowań, Bo w mleku jest laktoza a laktoza to cukier, który tuczy. Więc szybko się je odstawia. W zamian należy łykać spore ilości suplementów i odżywek. Pić litry wody- ale do czasu. Bo cały dowcip polega na tym, aby sędziowie mogli dokładnie przyjrzeć się mięśniom, które wypracował zawodnik. A to można zrobić pod dwoma warunkami: pod skórą nie ma ani milimetra tłuszczu, zaś sama skóra jest przezroczysta i cienka niczym pergamin. Więc tuż przed zawodami odstawia się wodę, zamienia ją na herbatki ziołowe o działaniu odwadniającym. Bronzery, które nakłada się litrami na ciało, są tylko wykończeniem całej serii przygotowań.

Kamila pakuje na zawody nie tylko owe bronzery, ale i odżywki, a także ulubione batoniki czekoladowe. Ten, wydawałoby się nielegalny, "towar" przechowują przyjaciele zawodniczki. Co robi Opolanka, gdy tylko przebrzmią oklaski i fanfary po ogłoszeniu wyników? Zjada owe batoniki - to około 400 kalorii. Następnie zamawia pizzę z podwójnym serem oraz jedzie ze znajomymi na hamburgera. Licznik kalorii rośnie do kilku tysięcy.

- Nie umiem tego wszystkiego w siebie wcisnąć, ale muszę choć trochę popróbować tych smakołyków. Tęsknię za nimi przez dwanaście tygodni przygotowań do zawodów - mówi.

Bezludna wyspa
Fitnessowi podporządkowane jest życie Kamili Porczyk. Jeśli nie szykuje się do zawodów, to pracuje na rzecz jednej z ważniejszych firm handlujących suplementami dla sportowców. Skończyła studia na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego, teraz zapraszana jest na wykłady dla studentów.

- Wyszłam za mąż za Austriaka. Wyprowadziliśmy się do Niemiec. Kocham Polskę, ale mieliśmy z mężem coraz większe ambicje, nie mieliśmy ich jednak gdzie w mojej ojczyźnie realizować. Stąd wkrótce po małżeństwie - zapadła decyzja o wyjeździe z Polski - najpierw do Austrii, potem do Niemiec.

Poznali się w elitarnym warszawskim klubie fitness, gdzie obydwoje pracowali jako wzięci trenerzy personalni (Kamila miała już na koncie pierwsze tytuły mistrzowskie). Na ich ślub zaproszonych było wielu celebrytów, z którymi zaprzyjaźnili się podczas indywidualnych treningów.

Zapytana, kogo i co zabrałaby na bezludną wyspę, odpowiada: męża i sztangielki.

- Mamy z mężem podobne pasje. Jest instruktorem sztuk walki, krav maga, karate, taekwondo, pracował także jako bodyguard członków rodziny królewskiej Arabii Saudyjskiej - mówi Kamila.

Wraca po energię i pierogi

Mieszkają w Niemczech, koło Frankfurtu nad Menem, w małym domku. Ale Kamila, gdy tylko może - przyjeżdża do Kolonowskiego, gdzie mieszkają jej rodzice i siostra (brat wyjechał do Anglii).

- Wpadam tu po ładunek miłości, pozytywnej energii oraz domowe pierogi matczynej roboty - mówi.

Jest tylko jedno miejsce na ziemi, które daje tyle samo ładunku energii. To grecka wyspa Rodos: - Tam co roku jedziemy na 10-dniowe wakacje - mówi Kamila. Ale najwspanialszych wakacji nie można porównać z przyjazdem z zagranicy do domu rodziców - dodaje.

Do bagażnika pakuje kiszone ogórki oraz pierogi z grzybami i kapustą. Wiadomo - pobliskie lasy bogate są w prawdziwki.

- Nigdzie indziej nie ma takich pysznych grzybów - mówi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska