Wygrał z policją spór o organizację imprezy techno w Lubszy

fot. Tomasz Dragan
fot. Tomasz Dragan
Niełatwo wymigać się z oskarżeń policji. Przekonał się o tym Tomasz Sokół z Lubszy, któremu funkcjonariusze przez kilkanaście miesięcy bezpodstawnie zarzucali zorganizowanie nielegalnej imprezy techno. Sokół jak mało kto sparzył się na kulturze.

Sprawa od początku wyglądała jak kopanie się z koniem. Przy czym kopiącym był Tomasz Sokół, a koniem policja. Po jednej stronie gwiazdki, mundury i - co tu ściemniać - realna władza. Po drugiej Tomek, młody projektant stron internetowych z podbrzeskiej Lubszy i miłośnik techno. Ale zdaniem policji to organizator nielegalnej imprezy masowej, na dodatek winien zakłócenia ciszy nocnej. Tymczasem...

Wójt dał się ubłagać
Chodzi o "Feel the Summer", czyli w wolnym tłumaczeniu "poczuj lato" - rasową imprezę techno z didżejami, głośną muzą i tłumem ludzi. Mimo że od koncertu minęło osiemnaście miesięcy, Sokół do dzisiaj "czuje" skutki swojego zaangażowania w jej organizację.

- Impreza miała miejsce 24 sierpnia 2007 roku, pomiędzy godz. 19 a 3 rano. Potem zamknęła ją policja - opowiada Sokół. - Już dwa tygodnie wcześniej zacząłem biegać po urzędach, by móc zorganizować zabawę. Zrobiliśmy ją na terenie basenu w Lubszy.

Sokół potrzebował opinii z czterech urzędów: sanepidu, pogotowia, straży pożarnej i policji.

- Ale i tak ostateczną zgodę na imprezę wydaje wójt - podkreśla pan Tomasz. - Gdy szedłem po taką zgodę, miałem w kieszeni komplet kwitów poza tymi z policji. Załatwiłem nawet karetkę z lekarzem, na wszelki wypadek. A mundurowi nie dali mi zgody, bo nie. Mimo to poprosiłem wójta, by się zlitował, bo już wszystko było gotowe. No i uległ mojej prośbie, a to oznacza że brak papierka z policji przestał mieć znaczenie.

Wójt nagle zmienił zdanie
I tu, paradoksalnie, zaczął się problem. Sokół twierdzi, że wójt Lubszy Wojciech Jagiełłowicz przyszedł na basen, dokładnie obejrzał teren imprezy, po czym zgodził się na "Feel the Summer". Chłopak relacjonuje, iż w gabinecie wójt wyciągnął kartkę i napisał na niej zgodę, po czym ją podstemplował. Potem schował z innymi papierami do biurka. Zadowolony organizator ruszył do znajomych didżejów, by grzali gramofony. Po kilku pierwszych utworach zjawiła się policja, oznajmiając, że zamyka imprezę. Sokół postanowił szukać pomocy u wójta. Poszedł do niego z policjantami.

- Wójt zamknął się z nimi w gabinecie i po kilkunastu minutach wyszedł, mówiąc w obecności funkcjonariuszy, iż zgody nie ma. Wtedy zdębiałem. Co więcej, to wójt potem prosił policję, by założyła mi sprawę za zorganizowanie imprezy bez jego zgody! - opowiada Sokół.

Wojciech Jagiełłowicz niechętnie wraca do sprawy. Opowiada, że pierwszy raz chciał pomóc młodym ludziom w zorganizowaniu imprezy w stolicy gminy. Zapewnia jednak, iż zrobił to po raz ostatni.

- Wszystko było załatwiane na wariackich papierach. Na ostatnią chwilę - narzeka urzędnik. - Na każdym etapie tego przedsięwzięcia szedłem im na rękę. I co mam dzisiaj? Jakieś bezpodstawne oskarżenia wysuwane przez organizatorów pod moim adresem. Owszem, złożyłem zawiadomienie na policję, bo impreza była przeprowadzona niezgodnie z tym, co ustaliłem z panem Tomaszem Sokołem. Poza tym mieszkańcy mieli pretensje o zakłócenie ciszy nocnej tym mocnym graniem. Pomijam już cały bałagan, jaki panował tej nocy w Lubszy...

Wójt potwierdza, że napisał pismo (a nie decyzję, jak twierdzi Sokół), w którym wyliczył, co trzeba jeszcze zrobić, by "Feel the Summer" mogło wystartować. Chodziło m.in. o brak zgody na sprzedaż alkoholu. - Nie była to jednak decyzja administracyjna - zastrzega. Na takie same argumenty powołuje się policja.
Papier szczęśliwie się zawieruszył
Kilka dni po imprezie zdołowany Sokół poszedł do wójta Jagiełłowicza i poprosił o wydanie papierów, które złożył u niego podczas organizowania zabawy techno. Dostał, o co prosił, a nawet więcej. Wsród zwróconych mu dokumentów była bowiem także... decyzja ze zgodą wójta na organizację imprezy. Na tej podstawie rozpoczął walkę z policją, oskarżając mundurowych, że ciągają go po sądach bez uzasadnienia.

Zapytaliśmy policjantów o tę sprawę. Zwyczajnym ludzkim językiem. Funkcjonariusze Komendy Powiatowej Policji w Brzegu odpisali urzędoym elaboratem, cytując m.in. przepisy ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych oraz kodeksu postępowania administracyjnego. Podkreślili, że to nie oni, a wójt Lubszy skierował do nich zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia "przez Tomasza S.". Dlatego sprawa trafiła do sądu. Wyliczyli wreszcie, że decyzja administracyjna powinna być opatrzona datą, podpisem osoby wydającej decyzję, podstawą prawną itp. Natomiast dokument napisany własnoręcznie, ostemplowany, a potem podpisany przez wójta, policja nazwała "zapiskiem".
Sprawa trafiła do sądu. Jaki stres przeżył w związku z tym Tomasz Sokół, organizator rzekomo nielegalnej imprezy, nie trzeba chyba opisywać. Aż tu nagle:

Teraz sądźcie wójta!
- Sąd uniewinnił oskarżonego od stawianych mu zarzutów - informuje sędzia Iwona Twardzik, przewodnicząca wydziału grodzkiego Sądu Rejonowego w Brzegu. W uzasadnieniu wyroku uniewinniającego sąd wyjaśnił policji i wójtowi, że nawet zgoda ustna jest formą decyzji administracyjnej, wymagającej jednak potem potwierdzenia pisemnego. Słowem, ostatecznie potwierdziło się, że impreza z lata 2007 została zorganizowana legalnie.

- Co mnie obchodzi to, że wójt nie zna prawa? Ja dostałem od niego zgodę i tyle. Dlatego jeśli już, to wójt, nie ja, wprowadził w błąd mundurowych. Ewentualnie jego powinni postawić przed sądem - odbija teraz piłeczkę Tomasz Sokół.
Wojciech Jagiełłowicz: - To kolejny dowód tego, że powinienem uważać, kiedy pomagam młodzieży. Mówienie o mojej odpowiedzialności sądowej jest przesadą!
Pytanie Sokoła o ewentualne konsekwencje dla wójta za wprowadzenie w błąd mundurowych wydało się nam ciekawe, więc postawiliśmy je policji. Tutaj jednak funkcjonariusze są pewni: w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych nie ma takiej odpowiedzialności. Czyli samorządowiec może spać spokojnie - mundurowi nie zgotują mu piekła, jakie przez kilkanaście miesięcy fundowali prywatnemu obywatelowi Sokołowi.

Na pocieszenie jeszcze jeden happy end, który stał się udziałem Tomasza Sokoła. Kilka tygodni temu sąd uniewinnił go od zarzutów zakłócenia ciszy nocnej podczas pamiętnej imprezy w Lubszy. O to uniewinnienie zwrócili się... sami policjanci ze względu na wcześniejsze decyzje Temidy. Zrobili to jednak niemal pół roku po wyroku stwierdzającym, że zabawa była jednak legalna.

- Nie można było tak od razu?! - oburza się Sokół. - Chcieli mnie koniecznie ukarać, a prawda jest taka, że jedyną osobą, która powinna ewentualnie przeprosić policjantów za zamieszanie, jest wójt Lubszy. To on wprowadził ich w błąd, mówiąc, że nie dał mi zgody na imprezę - podsumowuje Sokół.

Jedno, co łączy go teraz z wójtem, to niechęć do organizacji imprez masowych dla młodzieży. I chyba trudno się dziwić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska