Zemsta "Baraniny"

Archiwum
Ta historia oraz 89 innych zdarzeń kryminalnych z Opolszczyzny zostało opisanych w książce "Kilerzy, gangsterzy i zakochani mordercy, czyli pitawal opolski” wydanej przez  Wydawnictwo Nowik z Opola.
Ta historia oraz 89 innych zdarzeń kryminalnych z Opolszczyzny zostało opisanych w książce "Kilerzy, gangsterzy i zakochani mordercy, czyli pitawal opolski” wydanej przez Wydawnictwo Nowik z Opola. Archiwum
Leżąc w szpitalu, pani Cecylia miała złe przeczucia. Nie minęło pół godziny, gdy do szpitala przywieziono kolejną kobietę poparzoną kwasem siarkowym.

Pani Cecylia z Opola była przesądna od dziecka. Nie lubiła trzynastek. Gdy już wyszła z domu, starała się po nic nie wracać. To mogło przynieść pecha. Tamtego dnia przydarzyło się jedno i drugie. Gdy wyszła do pracy, poczuła, że jest zimno. Zawróciła. Wzięła szalik i opaskę z polaru. To był 13 lutego 1995 r.

Tego dnia do autobusu na przystanku przy ul. Niemodlińskiej jednak już nie wsiadła. Jedna chwila zmieniła jej całe życie. Autobus już podjeżdżał. Zaczęła biec. Nagle poczuła na twarzy jakąś ciecz, ciepłą, lepką. Ktoś chlusnął jej w twarz kwasem siarkowym. Po kilku sekundach zaczęło strasznie boleć.

Pani Cecylia krzyczała, wołała o pomoc. Dobiegła do postoju taksówek, pojechała do szpitala. Na wysokości następnego przystanku przestała widzieć na prawe oko. Dwa miesiące bolesnej kuracji i lata codziennego bólu. Nie mogła przyjmować lekarstw przeciwbólowych, bo jest na nie uczulona. Musiała zwolnić się z pracy. Przeszła na rentę.
Dlaczego pani Cecylia padła ofiarą zamachu? Podejrzewano szaleńca.

Pół miesiąca później, 2 marca 1995 r., leżąc z szpitalu, pani Cecylia miała złe przeczucia. Nagle termos strzelił. Była pewna, że stało się coś niedobrego. Nie zdążyło minąć pół godziny, gdy do szpitala przywieziono kolejną kobietę poparzoną kwasem siarkowym.

Dziś pani Cecylia wie, że padła ofiarą zamachu przez pomyłkę. Nieszczęście ściągnął na nią turkusowy płaszcz, który nosiła. Bardzo podobny miała też druga kobieta, prokurator Wiolantyna Mataniak, mieszkająca w tej samej dzielnicy Opola. To ona była celem bandyty.

Opolska prokuratura na początku lat dziewięćdziesiątych prowadziła śledztwo w sprawie największego w Polsce przemytu spirytusu. Pod koniec 1992 r. o to przestępstwo oskarżono siedem osób. Nie było wśród nich jednak kluczowej postaci. Od początku wszystko wskazywało na to, że organizatorem biznesu jest Jeremiasz Barański, ps. Baranina.
"Baranina" był jednak nieuchwytny. Ukrywał się w Austrii. Wysłano za nim listy gończe, jednak Austriacy nie kwapili się do jego wydania. Później wyszło na jaw, że gangster był współpracownikiem austriackich służb specjalnych, które roztoczyły nad nim parasol ochronny.

W końcu został zatrzymany, na lotnisku w Brukseli i deportowany do Polski. Stanął przed opolską prokuraturą, trafił do aresztu. Jego obrońca, przedstawił opinię austriackich lekarzy psychiatrów, z której wynikało, iż jest niepoczytalny. Prokurator zwróciła się więc o opinię do biegłych psychiatrów z Wrocławia, którzy potwierdzili diagnozę. Nie było innego wyjścia, jak wypuścić "Baraninę" z aresztu.

Od tamtego momentu znów stał się nieuchwytny.
Prokurator Wiolantyna Mataniak nie uwierzyła jednak w zaświadczenia o niepoczytalności i zaczęła je weryfikować. Szybko okazało się, że są fikcyjne. Wkrótce przydarzył jej się wypadek.

Wiolantynę Mataniak, prowadzącą śledztwo przeciwko "Baraninie", zaatakowano 2 marca 1995 r., o 8 rano, gdy szła do pracy. Idący przed nią ul. Reymonta mężczyzna nagle odwrócił się i chlusnął jej w twarz silnie stężonym kwasem siarkowym. Miała poparzoną twarz, lewe ucho i rękę. Przeszła długie i bolesne leczenie, 10 poważnych operacji. Lekarze dokonali cudu, uratowali jej oczy, ale ślady po zamachu pozostały.

Od początku podejrzewano, że za zamachem musi stać "Baranina", zamieszany w gigantyczny przemyt spirytusu. Nazwisko gangstera stało się słynne pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy wyszło na jaw, iż to właśnie Jeremiasz Barański jest zleceniodawcą zamachu na byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Polityka powiązanego z mafią zastrzelił cyngiel "Baraniny" - "Sasza".

Halina G. ps. Inka, skazana za współudział w zabójstwie Dębskiego, której zeznania pozwoliły na zatrzymanie zarówno Barańskiego, jak i "Saszy", przyznała, iż to "Baranina" zlecił zamach na opolską prokurator.

"Sasza" powiesił się w areszcie. "Baranina" doczekał procesu w Wiedniu. Zeznawała w nim także Wiolantyna Mataniak. Do Wiednia pojechała w eskorcie policjantów z CBŚ. Barańskiego nie musiała oglądać, bo sąd zgodził się na to, by zeznawała pod jego nieobecność.
"Baranina" ostatecznie nie usłyszał wyroku ani za zabójstwo Dębskiego, ani za zlecenie zamachu na prokurator. Powiesił się w celi wiedeńskiego aresztu, krótko przed wyrokiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska