W ubiegły wtorek Piotr D. z Kubic pod Nysą znalazł niedaleko swojego domu granat z czasów II wojny światowej.
- Prawdopodobnie dzieci przyniosły go z pól - opowiada mężczyzna - W naszej okolicy takie znaleziska zdarzają się dość często. W 1945 tu zamykało się okrążenie Nysy.
Mieszkaniec Kubic zawiadomił policję. Jak opowiada, policjanci najpierw upierali się, że to nie jest niewybuch, ale jakieś urządzenie mechaniczne. Potem zaczęli się spierać o to, kto ma zabezpieczyć miejsce znaleziska do przyjazdu saperów.
- Jestem emerytowanym saperem. Znam przepisy - opowiada Piotr D. - Pokłóciłem się z policjantami, bo tłumaczyłem im, że to oni muszą pilnować niewybuchu. Tymczasem oni wpisali do protokołu mnie, jako odpowiedzialnego za pilnowanie. Wsadzili granat do wiadra i zamknęli w komórce mojej matki.
- To był ogrodzony teren prywatnej posesji - wyjaśnia Piotr Synowiec, zastępca komendanta powiatowego policji w Nysie - Właściciel miał to zabezpieczyć sam. My zawiadomiliśmy saperów. Gdyby policjanci uznali, że miejsce nie gwarantuje bezpieczeństwa, postąpili by inaczej.
- To nie jest prywatna posesja, ale budynek gminy. Lokatorzy tylko są najemcami. Mieszka tu kilkoro dzieci, które kręcą się po podwórzu - odpowiada Piotr D.
Komendant tłumaczy, że w 90 procentach przypadków niewybuchów pilnują funkcjonariusze policji. Jak choćby w ostatnim przypadku 50 centymetrowej bomby, znalezionej w czwartek na budowie w Nysie.
- Stawiamy policjantów i stoją na zmianę nawet trzy dni do przyjazdu saperów - tłumaczy Andrzej Synowiec - Zdarzyło się nam, że pewien człowiek sam chciał do nas przynieść trzy granaty. Musiał je położyć tam, gdzie go zatrzymali policjanci i tam czekały na przyjazd saperów. W przypadku prywatnych ogrodzonych posesji, bez dostępu osób postronnych, zaznaczamy teren taśmami i zostawiamy pod dozorem właściciela.
W czwartek granat z Kubic zabrali saperzy.
- Według naszej wiedzy policję obowiązuje zarządzenie komendanta głównego, zgodnie z którym to policja odpowiada za zabezpieczenie miejsca znalezienia niewypału czy niewybuchu - komentuje st. chorąży Piotr Kańduła, rzecznik II batalionu ratownictwa saperskiego z Brzegu.
Choć od II wojny światowej upłynęło już 65 lat, co roku saperzy zbierają na Opolszczyźnie setki niewypałów. Tylko w tym roku patrol rozminowania saperskiego z Brzegu wyjeżdżał do 317 zgłoszeń. Przejął 234 bomby lotnicze, 162 granaty moździeżowe, 58 granatów ręcznych, 12 min, 271 pocisków artyleryjskich, 7 rakiet, 10 tys. sztuk amunicji.
- W ubiegłym roku mieliśmy 346 zgłoszeń - mówi chorąży Krzysztof Grab, dowódca patrolu rozminowania - Niewypałów ciągle jest bardzo dużo. Ludzie znajdują pociski na polach, czasie budowy czy remontu drogi, podczas rozbiórki starego domu.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?