Zwycięski koniec

Marcin Sabat
Marcin Sabat
Gwardia prowadziła już z AZS-em ośmioma bramkami, ale dopiero rzut Lewandowskiego w ostatnich sekundach zapewnił jej wygraną. * Gwardia Opole - AZS AWF Warszawa 29-28 (20-12)

* Gwardia Opole - AZS AWF Warszawa 29-28 (20-12)
Gwardia: Makówka, Wasilewski - Grzejszczak 4, Greczyński 7, Lewandowski 3, Kotlewski, Ścigaj 3, Śmieszek, Matyszok, Paliwoda 1, Sochacki 9, Stańczak 2, T. Zajączkowski. Trener Henryk Zajączkowski.
AZS: Lipka, Pastuszko - T. Wrześniewski 1, Niedzielski 6, Jędrzejewski 5, Smolarczyk, Noch 1, Wróbel 7, Wolski 4, Jasiówka 4, Reszko. Trener Stefan Wrześniewski.
Sędziowali: Marcin Kucharzewski i Przemysław Stężowski (Lubin). Widzów 100.

Ostatni występ przed własną publicznością opolanie rozpoczęli z animuszem i szybko uzyskali czterobramkową przewagę. Po rzucie Grzejszczaka było 3-2, potem w ładnym stylu obronił Makówka, a dwie kontry zakończył trafieniami ze skrzydła Greczyński (6-2). Przewaga ta utrzymywała się do stanu 14-10. W tym okresie miejscowi szczelnie bronili, szybko wyprowadzali swoje akcje, a z dystansu pewnie rzucał Sochacki. W 24. min podwyższył Sochacki, a w kolejnej akcji spudłował eksopolanin Jasiówka.
Potem trzema interwencjami w bramce popisał się Wasilewski, a pewnie punktował ze skrzydła Greczyński, popisując się technicznymi lobami, i zebrani na hali kibice zaczęli się zastanawiać, jak wysoko wygrają gospodarze.

Drugą połowę gwardziści rozpoczęli jednak fatalnie i w ciągu 15 min zdobyli tylko 3 bramki. Słabo funkcjonowało rozegranie, zawodnicy grali zbyt indywidualnie, a świetnie bronił Lipka. Przewaga miejscowych systematycznie topniała i w 51. min prowadzili tylko 25-24. W emocjonującej końcówce Wróbel doprowadził do remisu 27-27, a następnie Niedzielski po kontrze dał gościom pierwsze prowadzenie w meczu. Wyrównał Sochacki z karnego, a po udanej interwencji Makówki, który dopiero w piątej próbie zatrzymał Niedzielskiego, na listę strzelców, po indywidualnej akcji, wpisał się Lewandowski. Przyjezdnym pozostały zaledwie 3 sekundy, ale rzut rozpaczy z połowy parkietu trafił w ręce opolan.
- Nie wiem, skąd taka metamorfoza i niepotrzebna nerwowość w drugiej odsłonie - zastanawiał się po meczu były trener Gwardii Mirosław Nawrocki. - Wystarczyło spokojnie grać bramka za bramkę i nie szarpać się. Brawa należą się za to, iż chłopcy zdołali podnieść się z kolan i wygrać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska