Airsoft - zabawa dużych chłopców

Redakcja
Bitwę o Normandię stoczono 5 czerwca pod Krapkowicami.
Bitwę o Normandię stoczono 5 czerwca pod Krapkowicami. Paweł Stauffer
Gdy przychodzi weekend, entuzjaści airsoftu wyciągają z szafy karabiny i pistolety, ubierają się w mundury i ruszają na wojnę.

Plastikowa kulka mierzy 6 do 8 mm. Kiedy trafi w człowieka, odczuwa on małe ukłucie, jakby ukąszenie komara. Zasady bezpieczeństwa wymagają, aby każdy gracz miał okulary ochronne oraz drucianą maskę chroniącą twarz. Kulka niby mała, ale bez maski mogłaby wybić ząb. Albo oko.

Energia kulki wylatującej z lufy nie przekracza 17 dżuli. W porównaniu do prawdziwej broni to mało. Ale w jednym magazynku mieści się do kilku tysięcy kulek. W kilkadziesiąt osób można nimi zrobić powtórkę bitwy o Normandię albo o Ardeny. Albo o jakieś fikcyjne terytorium rodem z gry komputerowej. Airsoft daje nieograniczone możliwości.

- Są wśród nas ludzie w różnym wieku i różnych profesji: policjanci, lekarze, handlowcy, prawnicy, dużo studentów, uczniowie, ojcowie walczą z synami u boku - mówi Michał Kiślak, 23-latek z opolskiej grupy "Centurion" . - Każdy z nas realizuje swoje dziecięce marzenia o zabawie w wojnę. To dobra zabawa, bo przy zachowaniu wszystkich reguł jest całkowicie bezpieczna. Ja akurat lubię bawić się w rekonstrukcje prawdziwych bitew.

- Doskonały relaks po ciężkim tygodniu pracy - dodaje siostra Michała, 27-letnia Ania. - Można się zmęczyć i przewietrzyć umysł z codziennego stresu. Można sobie wyobrazić, że po drugiej stronie naszym wrogiem jest znienawidzony szef - mówi żartem, ale jak w każdym żarcie jest w nim trochę prawdy.

Airsoft to nowy rodzaj gry zespołowej, w którą według szacunków samych pasjonatów bawi się już ponad 50 tys. Polaków.

- Zarejestrowanych jest może ze 30 procent - liczy "Lecler" czyli Marcin Gałka, 22-latek z Krapkowic. - Na Opolszczyźnie jest nas około 300 osób. Większość to grupy nieformalne. Spotykamy się na strzelankach, które odbywają się co tydzień w różnych miejscach. Kto może, jedzie na większe zgrupowania, jakie odbywają w różnych częściach Polski: na Mangustę do Łodzi, Panzerfaust do Szczecina, Valkirię do Giżycka, Wunderwaffe w Podborsku, w Pałczewie organizowana jest Bitwa o Ardeny...

Airsoft to młodszy brat paintballu. Tym, co różni obie dyscypliny, są przede wszystkim kulki. Te używane w airsofcie nie zawierają farby. Są mniejsze, bezpieczniejsze (trafienie mniej boli i nie powoduje siniaków) i dużo tańsze. Wymagają jednak od graczy przestrzegania kodeksu honorowego: trzeba przyznać się do trafienia i odejść z gry.

Najczęściej ustalane są takie zasady, że gracz ma kilka "żyć" - jak w grze komputerowej. Musi zgłosić własną śmierć u organizatora i wtedy - po określonym w regulaminie czasie - może wrócić na pole walki. Nieprzestrzeganie kodeksu powoduje wyeliminowanie gracza z rozgrywek i środowiska.

Airsoft odróżnia od paintballu również broń, której wygląd wzorowany jest w skali 1:1 na autentycznej broni palnej. Airsoftowcy nie używają jednak słowa "broń", tylko "replika", bo to pierwsze źle się kojarzy. Najczęściej są to repliki historyczne. Ceny takich zabawek wahają się od 200 do... kilku tysięcy zł. Jak ktoś już złapie bakcyla, chce mieć broń jak najlepszą - najlepiej z celownikiem optycznym. I często trudno się ograniczyć do jednej sztuki.

Zabawa jest tym ciekawsza, im więcej rekwizytów. Na aukcjach internetowych i w sklepach militarnych kuszą stylizowane i autentyczne mundury, buty, hełmy, kabury, drewniane granaty, noże, saperki...

Pod lupą

Pod lupą

Airsoft - gra zespołowa wykorzystująca pneumatyczne, elektryczne, gazowe i sprężynowe repliki broni palnej strzelające plastikowymi kulkami o kalibrze 6 lub 8 mm. W czasie rozgrywki gracze wzorują się na taktyce wojskowej. Gry airsoftowe najczęściej należą do trzech kategorii: trwające do kilku godzin sportowe "strzelanki" (dwie lub więcej drużyn konkuruje, dążąc do wykonania określonego zadania, np. zajęcia terytorium lub wyeliminowania przeciwników); LARP-y - rozgrywki z rozbudowaną warstwą fabularną i dużą ilością rekwizytów, gdzie strzelanie pełni rolę dodatku; milsimy (od ang. military simulation) - gry wydłużone w czasie nawet do ponad 24 h, wymagające dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, zawierające elementy sztuki przetrwania. Airsoft wywodzi się z Azji, gdzie rozwinął się jako technika ćwiczeń militarnych. Pierwsze komercyjne repliki pojawiły się na rynku w latach 80. Większość z nich produkowana jest w Chinach.

Idąc na bitwę o Normandię, jaką stoczyliśmy w jej 67. rocznicę, 5 czerwca pod Krapkowicami, miałem na sobie około 2 tysięcy złotych, i to nie licząc broni - mówi Piotr Nocoń z grupy rekonstrukcji historycznych ze Strzelec Opolskich. - Odgrywaliśmy role aliantów z 82. Amerykańskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej. Najłatwiej o rekwizyty amerykańskie i niemieckie. Dużo trudniej kupić niestety polskie mundury.

"Mario", czyli Mariusz, 34-latek z grupy "Centurion" z Opola, w ciągu pięciu lat dorobił się 28 replik różnego rodzaju broni do airsoftu:
Nie liczę, ile wydałem, każde hobby ma swoją cenę: nurkowanie, narty, wędkarstwo - odpowiada na pytanie o koszty.

Repliki broni palnej to nie wszystko. Im bardziej bitwa przypomina prawdziwą, tym większa frajda. A zatem airsoftowcy chętnie sięgają po granaty dymne, błyskowe i ogłuszająco-oślepiające - wszystko z zachowaniem rygorystycznych zasad bezpieczeństwa.

Są też granaty i miny zrobione z petardy umieszczonej w tekturowej tulei wypełnionej plastikowymi kulkami lub grochem. Żołnierze mają okopy, sztaby, radiostacje. Żołnierze - jak na wojnie - przyporządkowani są dowódcom, którzy kierują potyczką.

Kiedy jestem w grupie nacierającej, w ciągu godziny zużywam 5 tysięcy kulek - mówi Andrzej Paterok, 47-letni logistyk z Krapkowic. - Taktyka jest taka, że trzeba szybko zmieniać pozycje i strzelać ile się da.

Strzelanki najczęściej odbywają się w lesie, ale czasem organizowane są też w opuszczonych magazynach lub fabrykach. Teren zawsze jest oznaczany, aby przypadkowo na pole walki nie weszli "cywile". Wywieszane są też specjalne plakaty ostrzegawcze.

Kiedy podczas niedzielnego spaceru w lesie ktoś spotka SS-manów z karabinami, może się przestraszyć - przyznaje Lecler. - Zdarzały nam się już takie sytuacje. Na ogół, gdy tłumaczymy sens naszej gry, ludzie reagują jednak pozytywnie. Wypytują, kim jesteśmy i z kim walczymy. Patrzą trochę jak na wariatów, ale pozytywnie zakręconych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska