Ambasador Indii: "Tata odjechał, ale przyjadą inni"

Bogusław Mrukot
Ajay Bisaria, ambasador Indii w Polsce.
Ajay Bisaria, ambasador Indii w Polsce.
Mamy ze sobą wiele wspólnego. Indie produkują dla całej Azji, a Polska będzie produkować wkrótce dla całej Europy - mówi ambasador Indii w Polsce, Ajay Bisaria, w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską".

- Panie ambasadorze, kiedy przed naszą rozmową zrobiłem małą sondę wśród znajomych, z czym kojarzą Indie, usłyszałem: Gandhi, joga, herbata, Matka Teresa z Kalkuty, Kamasutra i... Tata.- Tata! (śmiech)

- Tak, motoryzacyjny koncern Tata, który nam odjechał do Słowacji. A z czym kojarzą się Polska i Polacy w Indiach?
- Polska jako kraj nie jest bardzo znana w Indiach. Kiedy ostatnio rozmawiałem z moim polskim przyjacielem, powiedział, że zawsze, kiedy w Indiach mówi, że jest z Polski, czyli „Poland”, słyszy: „A, Holland!”. Ale ostatnio Polska staje się coraz bardziej rozpoznawalna, jako wzrastająca siła gospodarcza w Europie. Jeśli się więc zapyta przeciętnego Hindusa na temat Polski, to niewiele będzie wiedział. Natomiast jeśli mówimy o kręgach gospodarczych, to dla nich Polska jest przyczółkiem w Europie, ponieważ 11 firm związanych z branżą IT ma siedzibę w Polsce i rozszerza swoją ofertę usług BPO. Kolejne firmy są zainteresowane, zwłaszcza jeśli chodzi o przemysł, bo Polska to kraj, w którym siła robocza nie jest droga. Chcą produkować w Polsce i sprzedawać w Europie Zachodniej. Tak m.in. planowała firma Tata, która ostatecznie wybrała Słowację.

- Czyli jesteśmy na starcie współpracy i wzajemnego poznawania się.
- Ależ nie, współpraca polsko-indyjska ma długą tradycję. Pierwsze zapiski o Indiach w polskich kronikach pochodzą z 1320 roku, a w 1893 r. Uniwersytet Jagielloński otworzył pierwszą katedrę nauki indyjskiego języka antycznego, sanskrytu. Nasze dyplomatyczne kontakty trwają od 1614 roku. A obecnie do bliższego poznania przyczynia się też Bollywood. Ostatnio ta wytwórnia kręciła w Polsce dwa filmy, w Warszawie i Krakowie, które pokazują Polskę i będą przedstawiane hinduskiej społeczności.

- O, Bollywood z pewnością wzbogaci wiedzę o Polsce w Indiach bardziej niż kilka naszych rządowych kampanii promocyjnych. Jeśli chodzi o związki polsko-indyjskie, to Opolszczyzna nie wygląda źle. W Zdzieszowicach mamy koksownię należącą do ArcellorMittal, sami rozmawiamy w pałacu w Sulisławiu, gdzie się znajduje indyjskie Centrum Zdrowia Ajurwedy. Ogólnie jednak Indie to dla nas egzotyczny kraj. Chyba Chiny są Polakom bardziej znane. - To bardzo interesująca obserwacja, ale mimo wszystko uważam, że są trzy albo cztery obszary ścisłych związków między Polską i Indiami. Pierwsza rzecz to turystyka. W 2014 roku Indie odwiedziło 25 tysięcy Polaków. W związku z tym zainteresowaniem Polaków naszym krajem podjęliśmy decyzje, że od 15 sierpnia można ubiegać się on-line o naszą wizę. Wystarczy przesłać elektronicznie dokumenty do ambasady i po 48 godzinach otrzymać wizę, która obowiązuje na 16 międzynarodowych lotniskach w Indiach. Wiza umożliwia pobyt przez 90 dni. Indie są parę godzin lotu od Polski, a LOT rozważa od 2016 r. bezpośrednie połączenie Warszawa - New Delhi. Biorąc to wszystko pod uwagę, powinno być coraz więcej Polaków w Indiach – i w celach turystycznych, i biznesowych.

- To mamy dwa obszary bliskości, turystykę i biznes. A kultura?
- Znajdujemy się w takim miejscu, gdzie Indie mają w Polsce swój odcisk kulturowy - tu, na Opolszczyźnie.

- Rzeczywiście, tu ambasada Indii mogłaby być.

- Jesteśmy w miejscu unikatowym w Polsce. W średniowiecznym pałacu praktykuje się jogę i ajurwedę, które mają ponad 5 tysięcy lat historii.

- Jak do tego doszło, że właśnie w Sulisławiu?

- 30 lat temu pewien Polak pojechał do Indii i zakochał się w tym kraju. Wrócił, postanowił stworzyć ognisko kultury hinduskiej w Polsce. Kupił pałac w Sulisławiu i wciela tu swoje marzenia w życie. Kolejnym tematem, zjawiskiem w Polsce jest joga. 21 czerwca w międzynarodowym dniu jogi uczestniczyło 8 tysięcy Polaków. Jest ponad tysiąc szkół jogi w Polsce, to niezwykła sprawa.

- To tłumaczy, dlaczego Indie kojarzą się Polakom głównie z jogą.

- W Polsce jest także 10 szkół tańca hinduskiego, a starożytną i współczesną kulturę hinduską wykładają uniwersytety w Krakowie i Warszawie. Również kuchnia hinduska jest popularna w Polsce, w samej Warszawie jest 30 restauracji indyjskich. Ale zgodzę się, że świadomość Polaków o Indiach nie jest taka, jak chcielibyśmy, dlatego będziemy starać się ją zwiększyć.

- Z Sulisławiem to ciekawa sprawa, bo to też miejsce, gdzie swojego indyjskiego otwarcia dokonała Politechnika Opolska.

- Pierwszym krokiem w naszej współpracy są studia podyplomowe - holistyczne zarządzanie zdrowiem, które zostały zainicjowane przez Centrum Zdrowia Ajurwedy, a politechnika się przyłączyła. One będą obejmowały pięć tysięcy lat technologii ajurwedy. Te studia to dobry początek, aby zacząć współpracować w innych tematach. Wczoraj rozmawiałem z rektorem PO na temat współpracy w zakresie IT, a jak wiadomo Indie są superpotęgą w tej dziedzinie.

- Mamy też podobne problemy, choćby z energetyką, czyli niedobór mocy i uzależnienie od węgla.

- Obszar energii jest jednym z priorytetów współpracy Polski i Indii. Myślę tu o tradycyjnych źródłach, jak i niekonwencjonalnych. W związku ze zmianami klimatycznymi, które następują, w Polsce będzie więcej gorących, słonecznych dni. Powiem tylko, że w Sulisławiu jest wyższa temperatura niż w New Delhi. W tej sytuacji można by pozyskiwać energię z paneli słonecznych. Indie też odczuwają problem z energią, choćby dlatego, że mają 1,3 mld mieszkańców. I musimy poszukiwać innowacyjnych metod wytwarzania energii, ale muszą to być rozwiązania przyjazne środowisku. Chcemy współpracować z polskimi przedsiębiorcami w tej dziedzinie, żeby prowadzili u nas działalność. Pierwsze spotkania już się odbyły. W Indiach gościł wicepremier Piechociński, zdefiniowaliśmy trzy najważniejsze priorytety współpracy. To węgiel i górnictwo, rolnictwo i przetwórstwo żywności oraz związane z klimatem „zielone technologie”.

- Indie mówią dziś dużo o zielonej energii, to pewna nowość, bo dotąd, podobnie jak inne kraje rozwijające się, twierdziły, że ich na to nie stać.

- Czujemy się odpowiedzialni za los świata. Indie bardzo poważnie traktują problem globalnego ocieplenia, ale chciałyby znaleźć własną ścieżkę rozwoju, z uwzględnieniem ochrony klimatu i stosowania „zielonych technologii”. Ale nie chcemy, żeby nam ktoś narzucał drogi rozwoju. Polska myśli podobnie. My też wykorzystujemy węgiel, ale chcielibyśmy znaleźć takie rozwiązania, które zminimalizują jego negatywny wpływ na środowisko.

- Indie są nazywane największą demokracją świata, ale jak każda demokracja ma swoje problemy. Jakie są największe?

- Jesteśmy bardzo, bardzo głośną demokracją (śmiech). Ale jesteśmy też społeczeństwem, które tej demokracji trzyma się bardzo mocno. Jesteśmy republiką federalną składającą się z 29 stanów, więc część praw jest przeniesiona na poziom stanowy i to jest pewien problem. Ale staramy się, żeby wszystkie współpracowały ze sobą na jednym poziomie i był jeden centralny ośrodek. To trochę jak Unia Europejska. Mamy rząd centralny, który musi współpracować ze wszystkim krajami członkowskimi. Tyle że skala jest trochę większa, bo do populacji UE trzeba by dodać jeszcze całą Amerykę Północną. Jednak największym wyzwaniem Indii jest bieda. Żyje w niej 300 mln, a na granicy biedy 800 mln Hindusów. Dlatego najważniejsze jest utrzymanie wzrostu gospodarczego na poziomie 7-8 proc. przez najbliższe 15-20 lat. Nie będzie to możliwe bez współpracy gospodarczej z innymi krajami, w tym także z Polską.

- Jeśli Indie utrzymają ten poziom rozwoju, to według ekspertów za 20 lat staną się największą gospodarką świata, przeganiając USA i Chiny. Czy Hindusi mają aspiracje przewodzenia światu?

- Naszym zamierzeniem jest utrzymać poziom wzrostu gospodarczego, ale jest on głównie ukierunkowany na potrzeby wewnętrzne. Jeśli zostaniemy przy okazji pierwszą gospodarką świata, to super, ale nie jest to nasz główny cel. To prawda, sprzyja nam też demografia. Jesteśmy krajem relatywnie młodym, ponieważ 70 proc. Hindusów ma poniżej 30 lat, a kraje Unii i Chiny starzeją się. To dla nas szansa rozwoju, ale też wyzwanie, by dać tym ludziom pracę.

- Panie ambasadorze, pan czuje się w Polsce doskonale. A co by pan polecił znajomym, żeby zachęcić ich od odwiedzenia naszego kraju?

- Polska, kiedy się do niej przyjedzie, przerasta oczekiwania. Piękny i interesujący kraj. Ale uważam, że jest zbyt mało promocji i reklamy Polski za granicą. Co mnie najbardziej urzeka - to polska kultura, muzyka, zwłaszcza Chopin. No i zabytki. Spodziewam się większej ilości filmów kręconych w Polsce o Polsce, które spopularyzują wasz kraj wśród całej społeczności 1,3 mld Hindusów.

- Przynajmniej, żeby 10 procent z nich przyjechało nas odwiedzić, to byłoby dobrze.
- Ha, ha, ha! Tak, ludność. To jest to, co zawsze mówimy polskim przedsiębiorcom, chcąc zareklamować Indie. Mówimy im: wyobraź sobie rynek zbytu złożony z ludności całej Europy i Ameryki. To właśnie Indie. Polskę i Indie wiele łączy, jesteśmy jakby lustrzanym odbiciem. My jesteśmy miejscem, gdzie produkuje się dla całej Azji, a Polska staje się krajem, który produkuje dla całej Europy.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska