Ballada o Tomku Wędrowniczku

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Tomasz odbywa karę w areszcie w Opolu. Wyraża zgodę na publikację wizerunku. - Bo nie jestem taki straszny - mówi.
Tomasz odbywa karę w areszcie w Opolu. Wyraża zgodę na publikację wizerunku. - Bo nie jestem taki straszny - mówi. Radosław Dimitrow
Dla samorządowców to wesoły bezdomny, który przez sympatyczne podejście do ludzi radzi sobie w życiu. Dla prokuratury i policji to oszust, który nabrał czołowych polityków.

- Bardzo się cieszę, panie redaktorze, że pana widzę. Jest pan pierwszą osobą, która odwiedziła Tomka Wędrowniczka w więzieniu. Dobrze pan dzisiaj wygląda - ta koszula! O! I widzę nawet aparat ma pan ze sobą. Będziemy dzisiaj robić zdjęcia? - Tomek zaczyna rozmowę z charakterystyczną dla niego szczerością, ledwo przekraczając próg sali widzeń. Ściska przy tym rękę niczym wytrawny polityk i uśmiecha się od ucha do ucha.

To jest jego sposób bycia. Takim znają go ludzie z całego kraju, a przede wszystkim samorządowcy: od wójta najmniejszej wsi, przez miejskich burmistrzów, po Hannę Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy. Ta ostatnia spotkała się z nim niespełna rok temu.

- Pani Hania się uśmiechała i mówiła, że słyszała już wcześniej o Wędrowniczku - wspomina Tomek. - Wpisała się do kroniki, a później robiliśmy sobie zdjęcia.

Tylko nieliczni wiedzą, że Tomek ma jeszcze jedną twarz - gdy ją pokazuje, robi się niebezpiecznie.

- Wiesz dlaczego tutaj przyszedłem?
- Oczywiście, że tak. Pokazać światu, że Tomek Wędrowniczek wcale nie jest taki zły.
- A wiesz chociaż, za co cię zamknęli?
- Mówię przecież. Zaszła jakaś pomyłka...

Może burmistrz poratuje "stówką"?

Tomek Wędrowniczek to w zasadzie Tomasz P. - niepełnosprawny bezdomny, który wychował się w domu dziecka w Ełku. Gdy opuścił sierociniec, nie miał się gdzie podziać - pomieszkiwał w domach dziennego pobytu, spał w noclegowniach, szukał schronienia u obcych ludzi. Kiedyś postanowił odwiedzić miejscowych włodarzy, żeby napisać o nich parę słów w swoim pamiętniku. Bardzo mu się to spodobało, więc stwierdził, że to będzie jego sposób na życie. Tak zaczęło się jego podróżowanie po całym kraju, które trwa już 23 lata.

Tomek odwiedzając czołowych polityków, pstryka im zdjęcia, prosi o autografy i robi to, co wójtowie i burmistrzowie lubią najbardziej, czyli prawi im komplementy: "Panie burmistrzu! Pan mi zawsze imponował wiedzą", "Ale tu ładnie w tej gminie, panie wójcie! To chyba najładniejsza gmina w Polsce!". Ci częstują go w zamian obiadem, obdarowują gadżetami, a czasami wyciągną nawet z własnych portfeli trochę "grosza", żeby Tomek mógł sobie kupić bilet na pociąg i pojechać w dalszą podróż.

- Najbardziej to mnie lubi Dieter Przewdzing, burmistrz Zdzieszowic - wzdycha Tomek, pokazując kartki ze swojej kroniki. - On zawsze poratuje Tomka Wędrowniczka jakąś "stówką" albo podaruje prezent.

- Przesympatyczny, miły, bardzo grzeczny i zawsze pamięta o moich urodzinach - wylicza jego cechy Dieter Przewdzing. - Dlatego mu pomagam. Taki już jestem, że jak ktoś mnie o coś prosi, to nie potrafię odmówić.

- To zagadkowy człowiek - dodaje Albert Macha, były starosta krapkowicki. - Ale przez to, że uśmiech mu z twarzy nie schodzi nie sposób go nie lubić.

Wędrowniczek opowiada, że starosta chętnie fundował mu pierogi.

Tak się wchodzi na salony

Jakim cudem Tomkowi udaje się skierować na siebie uwagę samorządowców, którzy ledwo znajdują czas dla swoich mieszkańców? Ma na to własny, niezawodny, sposób - nigdy nie puka do drzwi ich gabinetów. Potrafi przejść niepostrzeżenie obok biurka sekretarki, wejść do gabinetu szefa gminy i rozsiąść się wygodnie w... jego fotelu. Nie obchodzi go to, że w pokoju trwa właśnie ważne spotkanie, a goście pod krawatami przecierają oczy ze zdumienia, widząc jego bezpardonowe zachowanie.

- Panowie nie wiedzą, kim jestem? To ja się przedstawię: nazywam się Tomek Wędrowniczek i piszę kroniki!

Po tych słowach dorzuca jeszcze garść opowieści ze swojego życia: o tym, że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miał 3 lata; że wychował się w domu dziecka; że choć jest bezdomnym, to jakoś sobie radzi w życiu. To wystarczy, żeby zmiękczyć serce urzędnika.

Tym sposobem Tomek (zanim trafił za kraty) odwiedził 596 burmistrzów, 616 wójtów, 390 starostów, 282 prezydentów miast, 45 wojewodów i 36 marszałków województw - niektórych po kilka razy.

Mimo swojej niepełno-sprawności ma idealną pamięć. Potrafi bezbłędnie wymienić imiona i nazwiska wójtów z różnych części kraju - obecnych i byłych. Wie, jaką gminą rządzą i którą kadencję zasiadają w fotelu; z kim się przyjaźnią, a nawet czy wolą kawę, czy herbatę.

- Rysiu Zembaczyński, prezydent Opola, jest zawsze zajęty i nawet nie ma czasu wypić herbaty, marszałek ma u siebie fajne gadżety, a były burmistrz Kluczborka Ginter Jendrsczok od trzech lat nie kupuje w sklepie chleba. Zamiast tego wypieka swój chleb w specjalnej maszynie - opowiada historie samorządowców.

- Ilekroć Tomek przyjeżdża do Kluczborka, to zapraszam go do domu na obiad albo kolację - przyznaje Ginter Jendrsczok, były burmistrz Kluczborka. - Wtedy rozmawiamy, a on chwali się swoimi kronikami. Tomek imponuje mi tym, że choć jest osobą ułomną, to nie wyciąga ręki do OPS-u, a stara się żyć po swojemu.

Mama wędrowniczka

- Tutaj Tomek miał swoją kanapę, tu telewizor, a to była jego szafka, w której trzymał ubrania i kroniki - pokazuje pani Irena, 77-letnia staruszka ze Strzelec Opolskich. Na Wędrowniczka natknęła się kiedyś, będąc w ratuszu. Dziś przyznaje, że trochę ją wtedy oczarował. - Mówił mi, że dobrze wyglądam, jestem ładnie ubrana i pytał, czy może mi w czymś pomóc. Potem zaczął mi się kłaniać na ulicy, a raz przyniósł mi nawet zakupy, więc go zaprosiłam na herbatę. Po krótkiej rozmowie ujął mnie za serce. W głowie mi się nie mieściło, że taki dobry człowiek nie ma żadnej rodziny, a jego całe życie to tułaczka. Poczułam, że muszę mu pomóc. Przygarnęłam go do siebie. Dałam mu cały pokój i nie chciałam za to ani złotówki.

Córce pani Ireny bardzo się to nie spodobało. Od początku miała mieszane uczucia co do Tomka.

- Mamo, przecież ten człowiek jest chory! - powtarzała córka, ale pani Irena nie chciała słuchać, a Tomek szybko się u niej zadomowił. Po kilku tygodniach sam zaczął mówić do niej "mamo".

Pani Irena, przygarniając obcego, nie wiedziała, na co się pisze. Dziś powtarza, że za nic w świecie nie zgodziłaby się, żeby znowu u niej zamieszkał.

Twarze Tomka

- Jego drugą twarz poznałam, gdy pewnego dnia wybraliśmy się razem na cmentarz, na groby moich bliskich - wspomina 77-latka. - Tomek trzymał mnie pod rękę, bo nogi odmawiały mi posłuszeństwa.

Wtedy nic nie zapowiadało jeszcze najgorszego.

- Nagle Tomek ubzdurał sobie, że koniecznie musimy odwiedzić tego dnia moją córkę - opowiada. - Gdy powiedziałam mu, że ona jest bardzo zajęta, diabeł w niego wstąpił.

Tomek zaczął krzyczeć na cmentarzu na cały głos, aż wszyscy ludzie zaczęli się oglądać. Zwyzywał panią Irenę od najgorszych, a gdy ona próbowała go uspokoić, wpadł w jeszcze większą furię.

- Zacisnął pięści i chciał mnie pobić - dodaje. - Przed ciosem powstrzymało go chyba tylko to, że nagle wszyscy ludzie zaczęli na niego patrzeć. Było mi strasznie wstyd, a on groził, że "mi jeszcze pokaże". Trząsł się przy tym cały ze złości.

Tomek później przechodził podobne przemiany jeszcze kilka razy - gdy pani Irena prosiła go, żeby w domu ściszył telewizor albo gdy nie chciała mu pożyczyć pieniędzy. Wpadał w furię, gdy tylko coś nie szło po jego myśli.

- Uderzył panią kiedyś? - pytam.

- Nie chcę o tym mówić - ucina rozmowę pani Irena, uciekając wzrokiem.

77-latka zaczęła poważnie bać się Tomka. Gdy ten miał gorszy dzień, to zamykała się w swojej sypialni i nasłuchiwała, czy się nie zbliża, bo może w złości ją udusi! Wkrótce pani Irena dowiedziała się, że Wędrowniczek miał jeszcze jedną przyszywaną "mamę" w Ostrzeszowie. Starsza kobieta wynajęła mu całe mieszkanie za symboliczną sumę. Gdy Tomek poczuł się u niej pewnie, zaczął pokazywać swój charakter.

Gdy pani Irena powiedziała w końcu Tomkowi, że ma się wyprowadzić, ten zagroził jej zdemolowaniem całego mieszkania.

- Teraz, jak go zamknęli, jestem bardziej spokojna - mówi. - Ale nie wiem, co zrobię jak wróci. Chyba będę musiała poprosić zięcia o pomoc. A Tomek na pewno tutaj wróci. W piwnicy wciąż leży sterta jego kronik.

Wędrowniczek idzie do więzienia

Mimo podwójnej osobowości opieka społeczna ze Strzelec Opolskich chciała pomóc Tomkowi uporządkować jego życie. W czerwcu gmina przyznała mu mieszkanie chronione, w którym miał zapewnioną specjalną opiekę. Tomek całkiem nieźle wyposażył nową kawalerkę. Kupił do niej kanapę, meble, a nawet karnisze i firany. Ale w tym samym czasie zaczyna się nim interesować policja i prokuratura.

- Tomasz P. ma do odbycia karę pół roku pozbawienia wolności. Sąd orzekł ją w związku z kradzieżami, których ten człowiek się dopuścił - poinformował media Tomasz Fijałkowski, rzecznik Zakładu Karnego nr 1 w Strzelcach Opolskich.

Okazało się, że w 2010 r. Tomek stanął przed sądem w Poznaniu. Podczas jednej ze swoich podróży znalazł na ulicy portfel z dokumentami i pieniędzmi. Zamiast oddać całość właścicielowi, wyciągnął z niego gotówkę i ją przywłaszczył, co jest karane. Wpadł, bo nagrała go kamera monitoringu.

Niektórzy twierdzą, że Tomek jest lekko upośledzony umysłowo, ale sąd nie zwrócił na to uwagi. Dał mu ultimatum - albo odda przywłaszczone pieniądze i zgłosi się do kuratora, albo pójdzie za kratki. Tomek do wyroku się nie zastosował. W związku z tym sąd zamienił mu karę na więzienie.

26 czerwca w Strzelcach Opolskich policjanci zatrzymali Tomka i przewieźli go w kajdanach do miejscowego zakładu karnego. Stamtąd trafił do aresztu śledczego w Opolu, gdzie odsiaduje karę.

Źle się skończy

- Tomek? W więzieniu? Przecież oni zrobią tam z tego człowieka kryminalistę! - mówi przerażony Remigiusz Kowalski z Ośrodka Pomocy Społecznej w Ostrzeszowie, który wcześniej próbował pomóc Tomkowi. - To jest osoba upośledzona, co potwierdzają badania lekarzy i odpowiednie dokumenty. To, że Tomek nie zdaje sobie sprawy ze swojej niepełnosprawności, nie oznacza, że organy ścigania mogą go traktować jak zdrowego człowieka. Trzeba brać na niego poprawkę, bo on ma kłopoty z odróżnianiem, co wolno, a czego nie. On nie powinien siedzieć w więzieniu.

Kowalski uważa, że Tomka zgubi za kratami to, że jest bardzo podatny na sugestie i manipulacje.

- Pan chyba nie ma żadnych oszczędności...? - wystarczy zapytać.

- Ależ mam! - Tomek podaje dokładną sumę, wraz z tym, co dostaje każdego miesiąca w ramach renty.

Tomek bez zahamowań podaje ponadto PIN do kary bankomatowej. Nie ma żadnych zahamowań - opowiada nawet, co mówił księdzu podczas spowiedzi i jaką dostał pokutę.

- Nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się, że koledzy z sześcioosobowej celi mogą wykorzystać jego słabe punkty. Ten człowiek nie powinien siedzieć w więzieniu. To na pewno nie jest miejsce dla niego - przyznaje jeden z funkcjonariuszy, prosząc o anonimowość.

Zanim Tomek trafił za kratki, był badany przez więziennych psychologów. Ci potraktowali go jednak, jak w pełni zdrową osobę. A co z jego dziwnym zachowaniem? Lekarze uznali, że Tomek tylko gra wariata - tak po prostu, żeby uniknąć odsiadki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska