Jeszcze w listopadzie w mieście było 600 tzw. zawieszonych czytelników, tj. osób, których karty biblioteczne zostały czasowo unieważnione z powodu nie oddania na czas wypożyczonych książek.
Czytelnikom takim naliczano również kary, które przekazywano do egzekucji firmom windykacyjnym. Część z tych kar ściągnięto. Zostało jeszcze około 19 tysięcy złotych. Dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej Izabela Migocz uznała, że należy pójść dłużnikom na rękę i jednym machnięciem pióra anulowała wszystkie kary.
Każdy, kto odda zaległą książkę może z powrotem wypożyczać kolejne, bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Migocz tłumaczyła, że zachęci to czytelników do powrotu do bibliotek i zwiększy czytelnictwo.
Sprawie przyjrzała się jednak fundacja "Wiedzieć Więcej", która od lat patrzy na ręce miejscowym samorządom i zwraca uwagę, by przestrzegały one prawa. Zdaniem fundacji w tym wypadku zostało one złamane. Przytoczyła ona konkretne przepisy prawa z których wynika, że takich umorzeń może dokonywać jedynie rada gminy.
Na dodatek wytknęła, że dyrektorka Migocz startowała w wyborach na radną, a ogłoszenie o amnestii dla dłużników ukazało się tuż przed wyborami samorządowymi.
- Doszło do złamania prawa, najpierw powinna się tym zająć komisja rewizyjna rady miasta - mówi Kamil Nowak z "Wiedzieć Więcej". Sęk w tym, że skład komisji nie został jeszcze wybrany.
Po wyborach dyrektorka Migocz wyjechała na zagraniczny urlop. - Jak pani dyrektor wróci to się do tego ustosunkuje, mogę tylko powiedzieć, że sprawa była omawiana z prawnikiem i wszystko jest zgodnie z prawem - usłyszeliśmy od Joanny Ciosek z MBP.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?