Bransoletki zamiast kajdanek

Maciej T. Nowak <a href="mailto: [email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 583
Po co pakować za kratki drobnych złodziejaszków czy pijanych rowerzystów? Na pewno nie po to, by dzieląc cele z gangsterami, dokształcili się w przestępczym fachu.

Na świecie liczba więźniów zbliża się do 10 milionów. Powstał więc alarm, także w Polsce, że pakujemy ludzi do więzień, a one nic nie dają - powiedział nto Paweł Moczydłowski, były szef polskiego więziennictwa.
W polskich zakładach karnych przebywa ponad 80 tys. osób, o 15 tys. więcej niż miejsc za kratami. Kolejne 30 tys. osób ma wyroki do odsiedzenia i czeka na miejsce.
Budowa nowych więzień to jeden ze sposobów rozwiązania problemu, ale bardzo drogi. By zlikwidować nadwyżkę osadzonych nad miejscami na więziennych pryczach, trzeba zreformować system tzw. pozapenalnego odbywania kar, czyli wyroków wykonywanych poza więzieniami.
Po co pakować za kratki drobnych złodziejaszków czy pijanych rowerzystów? Na pewno nie po to, by dzieląc cele z gangsterami dokształcili się w przestępczym fachu i po wyjściu stanowili większe zagrożenie dla społeczeństwa? Resocjalizacja to fikcja. Zamiast do celi, można ich zagonić do pracy... społecznej. Lepiej niech odgarniają śnieg albo malują płoty w przedszkolach, niżby mieli cały dzień gapić się w sufit.
W ostatnich miesiącach pojawiło się kilka pomysłów na nową politykę penitencjarną, która może zlikwidować przeludnienie w więzieniach: bransoletki, weekendowe odsiadki, krótsze areszty, częściej sto- sowane prace społeczne.

Więzienia weekendowe

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro krytykuje sądy za orzekanie zbyt wielu kar w zawieszeniu. Wolałby niskie wyroki więzienia, np. miesiąc lub dwa. - Lepszy miesiąc konkretnej kary szybko wymierzonej niż kara w zawieszeniu wymierzona po długim procesie - uzasadnia Ziobro. - Dla osób trafiających za kratki po raz pierwszy będzie to szok, który odstraszy od kolejnych przestępstw.
Krótkie wyroki przestępcy mogliby odsiadywać w weekendy. Skazany od poniedziałku do piątku mieszkałby w domu i chodził do pracy. W piątek wieczorem zgłaszałby się w zakładzie karnym typu otwartego i do poniedziałkowego poranka odsiadywał karę.
Takie kary - nie przekraczające roku więzienia - wymierzano by m.in. skazanym za niepłacenie alimentów czy pijanym rowerzystom. Sami więźniowie pomysłem zachwyceni nie są. Ryszard Gorzkiewicz jest kolarzem (tak w więziennym slangu nazywa się pijanych rowerzystów). Za pierwszym razem miał dwa promile i dostał "zawiasy". Później zatrzymano go po piwie - 0,27 promila. Dostał sześć miesięcy do odsiadki. - Weekendowe więzienie mi się nie opłaca. Musiałbym co tydzień dojeżdżać z Łodzi do Opola. To wielkie koszty - mówi. - Bliżej Łodzi nie ma zakładu typu otwartego.
Gorzkiewicz musi odsiedzieć sześć miesięcy, czyli 180 dni. Przyjmując, że w weekend spędzi za kratkami trzy dni, musiałby w więzieniu spędzić 60 weekendów, czyli ponad rok.
Stanisław Strzelecki z Łodzi widzi plusy. W Opolu odsiaduje osiem miesięcy za znęcanie się nad rodziną: - Gdyby było weekendowe więzienie, to mógłbym mieć pracę. Miałem dostać umowę na stałe w firmie pracującej przy budowie autostrad. Pięć dni przed podpisaniem zwinęli mnie do zakładu. Szansa przepadła.
Bransoletki
"System dozoru elektronicznego w wykonywaniu kary ograniczenia wolności" - tak fachowo nazywają się bransoletki dla przestępców z wmontowanym nadajnikiem GPS. Wprowadzenie elektronicznego monitoringu kryminalistów nie tylko zmniejszyłoby tłok w więzieniach, ale także przyniosło oszczędności budżetowi państwa.
Projekt ustawy leży już w Sejmie. Skazani na kary krótkoterminowe - do sześciu miesięcy - mogliby wyjść na wolność z nadajnikiem w formie bransolety założonej na nogę bądź rękę. System zobowiązywałby skazanego do przebywania w miejscu zamieszkania. Sąd wyznaczałby czas, kiedy mógłby iść do pracy, kościoła czy lekarza. Mieliby zakaz zbliżania się do poszkodowanego lub do określonych miejsc, np. stadionów w przypadku kibiców-chuliganów.
- Pedofil miałby zabronione zbliżanie się do parków i przedszkoli. Złamanie reguł włączałoby alarm w komputerze. To skutkowałoby powrotem do więzienia - tłumaczy nto Paweł Moczydłowski. - Komputer rejestruje położenie skazanego w terenie i wysokości. Widać nawet, jak jedzie ruchomymi schodami.
Koszty wprowadzenia takiego systemu są niebagatelne, ale oszczędności mogą być znaczące. W Szwecji dzienny koszty nadzoru wynosi 70 euro, w Wielkiej Brytanii - 50. Jest jednak o połowę niższy od kosztów pobytu osadzonego w więziennej celi. Zaoszczędzić można również na budowie nowych więzień.
Zwolennikami systemu moni-toringu, oprócz ministra sprawiedliwości, są także szefowie więziennictwa czy Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich. Przeciwnikiem jest prof. Stefan Lelental z Uniwersytetu Łódzkiego, który uważa, że zamiast bransoletek sądy mogą orzekać grzywny bądź kary ograniczenia wolności: - Jeśli narzeka się na jakość kar ograniczenia wolności, to trzeba usprawnić jej wykonanie, a nie budować od podstaw system, którego kosztów nikt nie potrafi oszacować.

Ograniczenie wolności

Przy części drobniejszych przestępstw, w kodeksie karnym, oprócz kar więzienia i grzywny widnieje też ograniczenie wolności. W praktyce skazany nie trafia za kratki, ale np. przez sześć miesięcy musi wykonywać prace społeczne.
Sąd wyznacza urząd miasta bądź gminy, najczęściej w miejscu zamieszkania delikwenta, który go wzywa i wskazuje co i gdzie ma robić. - Urząd prowadzi kartę i zawiadamia sąd o przepracowanych godzinach. Jeśli skazany się nie zgłasza do pracy, to można mu zamienić karę na pozbawienie wolności - wyjaśnia Waldemar Krawczyk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Opolu.
W ubiegłym roku w województwie opolskim sądy wydały 15,5 tys. wyroków. 1998 z nich to kary ograniczenia wolności. To blisko 13 proc. Z orzekaniem nie jest więc wcale źle. Gorzej z wykonywaniem wyroków.
Takie kary nie obciążają podatników. Nie trzeba utrzymywać skazanych siedzących w celach, a jedynie stworzyć im miejsca pracy. W zamian, za darmo, robią coś dla ludzi.

Krótsze areszty

Minister Zbigniew Ziobro domaga się, by wobec drobnych przestępców stosowano krótsze areszty tymczasowe, a wobec groźnych - dłuższe. Takie wytyczne skierował do prokuratorów.
Obecnie w polskich aresztach przebywa ok. 14 tys. podejrzanych i oskarżonych. Ziobro nie widzi konieczności aresztowania na trzy miesiące lekarza czy policjanta, podejrzanych o branie niewielkich łapówek. - Wystarczy aresztowanie dwutygodniowe. Może ono zmobilizować prokuraturę, by dowody zebrała w krótkim czasie i by szybko doszło do procesu - uważa minister.
W sprawach najcięższego kalibru, gdzie sprawcy, np. członkowie zorganizowanych grup przestępczych, mordercy czy gwałciciele, są zagrożeniem dla społeczeństwa, minister chce "znacznie twardszego stosowania tymczasowego aresztu".
Prokurator z reguły powinien występować do sądu z wnioskiem o areszt w przypadkach, w których zachodzi obawa, że oskarżony może znów popełnić ciężkie przestępstwo, którego skutki mogą być już nieodwracalne. Środek ten powinien być utrzymany do uprawomocnienia się wyroku.
Areszt tymczasowy jest najcięższym środkiem zapobiegawczym przewidzianym w polskim prawie. Sądy powinny go stosować po namyśle. Niestety, nie zawsze tak jest. Prokuratorom zdarzają się pochopne wnioski o areszt. Później państwo musi płacić odszkodowania. W ubiegłym roku za niesłuszne aresztowanie zasądzono ponad 8 mln zł odszkodowań.
Próba odpowiedzi na pytanie, czy nowe trendy w polityce penitencjarnej będą skuteczne, jest jak wróżenie z fusów. Jeśli nie spróbujemy, nie przekonamy się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska