Chcą, żeby biskup Nathan wrócił do Branic

fot. Daniel Polak
Rodzinny grobowiec Nathanów w Branicach. - Nie ma sensu, by biskup spoczywał w Opavie w obcym grobie - mówi Benedykt Pospiszyl.
Rodzinny grobowiec Nathanów w Branicach. - Nie ma sensu, by biskup spoczywał w Opavie w obcym grobie - mówi Benedykt Pospiszyl. fot. Daniel Polak
W Branicach, niewielkiej przygranicznej wsi zamieszkanej przez 3000 dusz, każde dziecko wie, kim był ten wielki duchowny.

Mieszkańcy są dumni z Józefa Martina Nathana, biskupa, który wybudował Miasteczko Miłosierdzia, czyli olbrzymi szpital dla nerwowo i psychicznie chorych. W Branicach nie ma dziś chyba rodziny, z której przynajmniej jedna osoba nie pracowałaby w psychiatryku. Teraz chcą, by ich biskup wrócił do nich.

- To będzie sprawiedliwość dziejowa - twierdzi Józef Małek, wójt Branic. - Tu czynił dobro, mieszkał w naszej wsi przez większość życia, tu jest jego rodzinny grobowiec, więc tu powinien zostać pochowany.

Wygnany przez komunę
Biskup Nathan w Branicach mieszkał do grudnia 1946 roku. Właśnie wtedy komuniści postanowili pozbyć się go z Polski. Był dla nich niewygodny. Zarzucano mu m.in. niemieckie korzenie, obawiano się, że charyzmatyczny duchowny może przeszkadzać we wprowadzaniu i utrwalaniu na "ziemiach odzyskanych" władzy ludowej. Miesiąc po tym, kiedy świętował w miejscowej bazylice swoje 79. urodziny, do Branic przyjechali funkcjonariusze Urzędu Wojewódzkiego z Katowic i nakazali mu wyjechać do Niemiec. Duchowny interweniował jeszcze u ówczesnego wojewody Arki Bożka, który wstrzymał wysiedlenie. Biskup Nathan swoim liście do władz prostował, że nie jest Niemcem, tylko Morawianinem i nie wyjedzie za Odrę i Nysę Łużycką. Komuniści jednak nie dali za wygraną. 21 grudnia 1946 roku schorowanego odstawili na most graniczny pomiędzy Wiechowicami a Vavrovicami i nakazali przejście na czeską stronę. Schronienie znalazł w klasztorze Córek Bożej Miłości w Opavie. Już wówczas duchowny chorował na serce. Zmarł 30 stycznia 1947 roku. Pochowany został na cmentarzu w Opavie.

Ceremonii pogrzebowej przewodniczył biskup Stanisław Zela, sufragan ołomuniecki. Wzięło w nim udział 130 księży, siostry zakonne i mieszkańcy miasta. Ciało biskupa zostało złożone w rodzinnym grobowcu czeskiej rodziny, która wyjechała za granicę.

- To ironia losu - mówi Benedykt Pospiszyl, branicki historyk. - Jedna z największych postaci śląskiego pogranicza pochowana została w cudzym grobie, na wygnaniu, z dala od dzieła swojego życia. To jest niesprawiedliwe. Biskup musi do nas wrócić.

Na Józefa Nathana czeka rodzina
Mieszkańcy Branic podają jeszcze jeden argument za sprowadzeniem prochów biskupa do Polski. Tutaj spoczywają jego najbliżsi. Matka, ojciec, brat, który był lekarzem, oraz szwagierka pochowani są przy kościele parafialnym pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Pogrzebani są w jedynym grobowcu, który się tam ostał, przedstawiającym anioła trzymającego w rękach otwartą księgę. Natomiast na terenie cmentarza w Branicach znajduje się mauzoleum wybudowane z myślą o biskupie. Na razie w murowanym grobowcu z potężnymi drewnianymi drzwiami leżą szczątki jego drugiego brata, który również był duchownym i zmarł w 1943 roku.

- Jestem przekonany, że biskup na pewno chciałby spocząć w tej samej ziemi co jego bliscy - mówi Benedykt Pospiszyl.

W mauzoleum pochowany jest też pochodzący z Austrii ksiądz Warschitz.
- Duchownego, który był chory psychicznie, hitlerowcy chcieli zgładzić w obozie koncentracyjnym - tłumaczy historyk. - Wstawił się jednak za nim u Hitlera biskup z Innsbrucka i Niemcy pozwolili mu przyjechać do branickiego szpitala.

Arcybiskup Nossol zaleca spokój
Braniccy lekarze szybko wyleczyli księdza, który zmarł dopiero pod koniec lat 60. Nie miał tu rodziny, więc został pochowany w prawie pustym mauzoleum biskupa Nathana.

To właśnie rodzinny grobowiec biskupa i krypta branickiej bazyliki pod wezwaniem Świętej Rodziny są brane pod uwagę na miejsce ostatecznego spoczynku Józefa Martina Nathana.

- Rozmawiałem już z czeskimi hierarchami kościelnymi na ten temat. Wstępnie popierają naszą inicjatywę - zapewnia wójt Małek.
Tego samego zdania są też mieszkańcy gminy.
- Jestem za tym, aby biskup wrócił w miejsce, gdzie mieszkał przez wiele lat i gdzie pozostawił dzieło swojego życia - mówi Janusz Grabowski, sołtys Branic. - To po prostu mu się należy.

Bardzo ostrożnie do pomysłu przenosin prochów Józefa Martina Nathana podchodzi natomiast arcybiskup Alfons Nossol.

- Po pierwsze nie należy naciskać w tej sprawie czeskich biskupów - zaznacza abp Alfons Nossol. - Grób biskupa Nathana, który znajduje się w Opavie, jest symbolem diecezji Ostrawsko-Morawskiej. Z tego co wiem, tamtejszy biskup František Lobkowicz myśli też o beatyfikacji biskupa Nathana. Sprawę należy więc bardzo dokładnie przemyśleć.

Jednak, jak zaznacza arcybiskup, nie oznacza to, że jest on temu pomysłowi ostatecznie przeciwny.

- Chcę tylko powiedzieć, że pośpiech nie jest tu wskazany.

To był człowiek stąd
Józef Martin Nathan niemal przez całe swoje życie związany był z ziemią głubczycką. Na świat przyszedł 11 listopada 1867 roku w Tłustomostach, wsi leżącej dziś w gminie Baborów. Był najmłodszym synem Antoniny i Grzegorza Nathanów. Po maturze rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne we Fryburgu, ale z powodu trudności finansowych musiał je przerwać po pierwszym semestrze. W związku z tym wstąpił do pruskiej armii. Po zrzuceniu munduru wrócił na studia, które ukończył w 1891 we Wrocławiu. W tym samym roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa wrocławskiego Jerzego Koppa. Był człowiekiem, który jako jeden z pierwszych w Prusach zwrócił uwagę na problem ludzi upośledzonych.

To on zbudował w Branicach "Miasteczko Miłosierdzia", czyli wielki szpitalny kompleks, gdzie do dziś leczeni są nerwowo i psychicznie chorzy. W momencie rozpoczęcia leczenia w szpitalu przebywało 105 pacjentów, lekarz i 36 sióstr. "Miasteczko Miłosierdzia" szybko się jednak rozrastało. Nathan kupił też budynki w Nysie z przeznaczeniem na sanatorium. Kompleks szpitalny był bardzo nowoczesny. Woda, której dziennie zużywano ponad 2000 hektolitrów,
sprowadzana była za pomocą specjalnych pomp o napędzie parowym ze źródeł odległych o dwa kilometry, a w bazylice, która powstała przy szpitalu, zastosowano podłogowe ogrzewanie. Była to nowatorska metoda, wyprzedzająca o co najmniej 50 lat swoją epokę. Instalacja bezawaryjnie funkcjonuje do dziś. Chorzy mieli do dyspozycji kryty basen, salę gimnastyczną, kręgielnię i korty tenisowe.

Szpital sprawiał wrażenie zadbanego sanatorium. Wszystkie oddziały wyposażone były w najnowsze urządzenia sanitarne - toalety, wanny, umywalki. W 1939 roku przebywało tu 1700 chorych, którymi opiekowało się dziewięciu lekarzy, 130 sióstr zakonnych i 250 osób personelu świeckiego. Kompleks, który powstał w ciągu 40 lat, składał się z 23 budynków, zajmował 12,5 ha i był jednym z największych i najnowocześniejszych zakładów leczniczo-opiekuńczych w Europie.

Biskup Nathan kierował szpitalem do grudnia 1946 roku, potem przejęła go władza ludowa. Ostatecznie majątek przeszedł na własność państwa 12 października 1949 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska