Chcesz pracować, nie kandyduj

Beata Szczerbaniewicz <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a> 077 46 66 833
Urzędnicy woleli zrezygnowac z kandydowania.
Urzędnicy woleli zrezygnowac z kandydowania.
Dostaliśmy ultimatum: albo praca, albo kandydowanie do Rady Powiatu - mówi jeden z gogolińskich urzędników.

Troje podwładnych burmistrza Joachima Wojtali startujących do krapkowickiej Rady Powiatu złożyło nagle rezygnację. Dwie osoby były na liście komitetu wyborczego "Przyszłość dla Śląska": Andrzej Mrowiec - naczelnik wydziału zdrowia i polityki społecznej w Urzędzie Miejskim Gminy Gogolin oraz Barbara Dołowicz - dyrektorka Domu Spokojnej Starości w Kamionku, który podlega gminie Gogolin. Trzecia osoba kandydowała z Mniejszości Niemieckiej - to Robert Smiatek, który prowadzi w Gogolinie Biuro Rady Miejskiej. Łączą ich dwie rzeczy. Po pierwsze, wszyscy troje równocześnie wycofali się z kandydowania do Rady Powiatu, po drugie - mają jednego pracodawcę: burmistrza Gogolina kandydującego ponownie na urząd z poparcia Mniejszości Niemieckiej. W Gogolinie spekuluje się, że te trzy rezygnacje nie były zbiegiem okoliczności.

Dołowicz i Smiatek zapytani o powody swojej decyzji odpowiadają krótko: "decyzja osobista", nie chcą rozmawiać na ten temat. Ale Andrzej Mrowiec nie zaprzecza, że otrzymał ultimatum: albo praca, albo kandydowanie.
- Były naciski, musiałem dokonać wyboru, i dokonałem go, choć wiem, że pozbawianie mnie czynnego prawa wyborczego to łamanie konstytucji - przyznaje Mrowiec.

Mrowiec nie chce jednak póki co ujawniać kto, mówi enigmatycznie o Mniejszości Niemieckiej. Wiadomo, że w MN panuje swoista dyscyplina: o poparciu nie decydują głosy większości, ale jest to zawsze decyzja "góry", że strategicznie niektórym wręcz odradza się kandydowanie, aby nie zabierać głosów innym. I w Gogolinie mówi się, że tak właśnie mogło być ze Smiatkiem. A "Przyszłość dla Śląska" to dla MN jawna konkurencja. Komitet tworzą w większości osoby dotąd z polityką niezwiązane, wyjątek stanowi Joachim Czernek, skonfliktowany z Henrykiem Krollem były starosta krapkowicki, który został z Mniejszości karnie wyrzucony w 2003 roku. Kroll nie kryje swojej dezaprobaty dla zakusów "Przyszłości dla Śląska", o której mówi wprost - "Czernkowa partia".

- Walczymy o ten sam elektorat, chcą odebrać nam głosy, podbierają nam ludzi - wyjaśnia Henryk Kroll. - Wyobrażam sobie, że w Gogolinie mogły być naciski, bo czy burmistrzowi, który ma nasze poparcie, jest na rękę, że wyrasta mu w urzędzie na boku obce ciało? Gdyby je tolerował, byłby nielojalny wobec MN. Ale ja na ten temat z nikim nie rozmawiałem, nikogo nie zastraszałem, bo nie zajmuję się wyborami na poziomie gmin i powiatów, tylko wyżej, a z Wojtalą na ten temat też nie rozmawiałem.
Burmistrz Joachim Wojtala zaprzecza, jakoby miał komuś z kandydujących pracowników grozić zwolnieniem z pracy:
- Mnie politykierstwo nie interesuje i nic nie wiem, jakoby ktoś miał w moim imieniu prowadzić rozmowy na tematy kadrowe. Mam szczęście do dobrych pracowników, szanuję ich profesjonalizm i nikomu nie zabraniam być, kim chce.

Pełnomocnik komitetu "Przyszłość dla Śląska" Arnold Joszko też pracuje w Urzędzie Miejskim w Gogolinie - jest naczelnikiem wydziału promocji i rozwoju gospodarczego. Nie bierze w ogóle pod uwagę swojej rezygnacji z kandydowania (wtedy przepadłby cały komitet) i nie boi się o swoją posadę. Twierdzi, że o naciskach nic nie wie:
- Nie było mnie w pracy parę dni, wyjechałem na szkolenie i jak wróciłem, koleżanka i kolega poinformowali mnie o swojej rezygnacji - opowiada Joszko. - Stwierdzili, że to decyzja osobista, więc musiałem to uszanować. Na mnie osobiście nikt nie naciskał i jeśli burmistrz mówi, że nie miał z tym nic wspólnego, to ja w to wierzę. Jeśli były jakieś sugestie, to z innych kręgów.

Wszyscy rozmówcy bardzo ważą słowa, ale sugestie są jasne: wskazują na Mniejszość Niemiecką. Lider stowarzyszenia zaprzecza, jakoby miał to robić osobiście, ale sam stwierdził wprost, że wyborami na poziomie poniżej sejmiku zajmują się niższe struktury ugrupowania. Przewodniczący zarządu gminnego TSKN w Gogolinie Krystian Komander też jednak nie przyznaje się do rozmów z ekskandydatami:
- Nie mam takiej władzy, żeby kogoś zastraszać - mówi Komander. - Proponuję jednak zapytać o to w Urzędzie Gminy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska