Chłopi na ziemi strzeleckiej. Pracowali na siebie, pana i duchownych

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Podatek płacony był klasztorowi na św. Michała (29 września), na św. Marcina (11 listopada) oraz czasem na św. Jerzego (23 kwietnia).
Podatek płacony był klasztorowi na św. Michała (29 września), na św. Marcina (11 listopada) oraz czasem na św. Jerzego (23 kwietnia).
Ziemia strzelecka. Właściciele ziemscy wymyślali przeróżne formy podatków. "Płacidłem" były m.in. świnie, jajka, kury, gęsi, itp. Kto nie miał niczego - musiał odpracować w polu pańszczyznę.

Rodzaj podatku zależał przede wszystkim od tego, do kogo należały ziemie. Ponieważ nie było przepisów, które regulowałyby te kwestie, każdy z właścicieli wymyślał swoje opłaty.

W Jemielnicy przeważały tereny, którymi władał klasztor cystersów. Zakonnicy dostali je jeszcze w XIII w. od ówczesnego księcia opolskiego Bolka I oraz jego syna Alberta strzeleckiego, a obejmowały one lasy, pastwiska, łąki i pola. Cystersi nie uprawiali ziemi własnymi rękami - angażowali do tego miejscowych chłopów. Ci najbiedniejsi pracowali w folwarku, który był potężnym gospodarstwem działającym w pobliżu klasztoru. Wiadomo, że w 1631 r. na folwark składały się spichlerze, stodoły, stajnie, obory, owczarnia i pomieszczenia dla czeladników. Pracy było tam sporo, o czym świadczy choćby spis inwentarza z 1723 roku, z którego wynika, że hodowano tam 375 owiec, 60 baranów, 14 krów i 2 świnie, a chłopi mieli do obrobienia potężne obszary pól z ziemią niskiej klasy. Obsługę folwarku stanowili m.in.: rządca, owczarze, stróż od koni, woźnica, stajenny, pastuch, trzech parobków, trzy dziewki i trzech chłopców.

Pracowało tam także szesnastu zagrodników oraz jedenastu chłopów odpowiedzialnych za młócenie zbóż. Za swoją pracę dostawali oni zapłatę w formie pieniędzy (choć były to głodowe stawki) lub zapłatę w formie natury np. jedzenie, płótna na odzież i buty. Podatkiem była w tym przypadku pańszczyzna, czyli darmowa praca w wyznaczonym czasie np. jeden dzień w trakcie sianokosów i sześć dni w trakcie żniw.

Bardziej zamożni chłopi mogli dzierżawić ziemię bezpośrednio od zakonników. Płacili za to czynsz w postaci 6 lub 16
groszy w zależności od wielkości i klasy ziemi. Jeżeli podatek przewyższał ich możliwości finansowe, płacili go w naturze oddając część zebranych plonów - zazwyczaj było to 12 korców zbóż (pojemnik o pojemności ok. 50 litrów). Czynsz był oddawany dla klasztoru w ustalonych zwyczajowo terminach: na św. Michała (29 września) i na św. Marcina (11 listopada) oraz czasami jeszcze na św. Jerzego (23 kwietnia). Poza świadczeniami podstawowymi duchowni życzyli sobie także dodatkowych składek - zwanych honorami - w czasie Bożego Narodzenia, Wielkanocy i Zielonych Świątków. Najbogatsi gospodarze musieli ponadto oddać od 1 do 3 kur, 15 do 30 jajek, 1 lub 2 sery.

Nie wszyscy klepali jednak biedę w feudalnej rzeczywistości. W znacznie lepszej pozycji byli chłopi , którzy dziedziczyli ziemię na własność oraz rzemieślnicy jak np. młynarze lub kowale. Dobrze ustawiony był także sołtys. Pierwszym znanym z imienia sołtysem Jemielnicy był Piotr, który stał na czele wsi, był przedstawicielem klasztoru oraz pełnił funkcję wiejskiego policjanta. Odpowiadał on za pobieranie dla klasztoru czynszów, za co brał prowizję w wysokości 1/6. Sołtysowi podlegał ponadto sąd sołecki, który zajmował się rozpatrywaniem drobnych sporów. Ponadto sołtys zwoływał zebrania wiejskie, w trakcie których omawiano bieżące sprawy i podejmowano różne decyzje. Sołtysi nie musieli odprawiać pańszczyzny. Mieli za to wiele przywilejów. Dla przykładu sołtys Wawrzyniec Pandli z Jemielnicy otrzymał 6 stycznia 1648 roku dokument, w którym duchowni pozwolili mu zbudować młyn o jednym kole i pobierać drewno na opał z lasu klasztornego. W zamian musiał płacić duchownym czynsz od posiadanych krów i dostarczać raz do roku do klasztoru daninę w postaci dwóch tłustych kur oraz 15 jaj.

Podatek płacony był klasztorowi na św. Michała (29 września), na św. Marcina (11 listopada) oraz czasem na św. Jerzego (23 kwietnia).

Dokładnie określoną daninę mieli także młynarze. Dla przykładu Gregor Filip, który 20 stycznia 1651 r. kupił tzw. młyn "Łagiewnicki" w Jemielnicy, został zobowiązany do dostarczania co roku określonej ilości mąki żytniej, jednej utuczonej świni, 4 kury i jednej gęsi. Z kolei Peter Gibel, właściciel młyna zwanego "Czekowskim" poza podatkiem w wysokości 4 talarów, musiał dostarczyć 15 jaj i 2 kapłony (wykastrowany i specjalnie utuczony kogut).
Rodzaj podatku zależał często od tego, gdzie ulokowana była wieś. Mieszkańcy podstrzeleckich Jakubowic, którzy trudnili się bartnictwem, a ich domy stały w otoczeniu lasu, musieli oddawać księciu wiadro miodu. Musiał być to wyrób najwyższej klasy, bo za fałszowanie miodu, przez dosypywanie różnych dodatków, groziły w tamtych czasach surowe kary więzienia.

Ale nie tylko na wsi ludzie płacili podatki. Przykładowo w XVI wieku w Strzelcach rzeźnicy byli zobowiązani dostarczać władcy każdego roku cztery kamienie łoju. Na jego żądanie musieli przywozić na zamek także wołowinę. Władca, co prawda, płacił za nią 1 srebrny grosz, ale mógł wziąć tyle mięsa, ile chciał. Rzeźnicy byli też zobowiązani dostarczać na święta wielkanocne dwa ubite cielęta oraz serca z krogulców i jastrzębi. Musieli być też do dyspozycji, gdy władca chciał urządzić na zamku świniobicie. W zamian dostawali jednak 4 kwarty piwa i chleb za ubicie każdej świni. W formie rekompensaty mogli także polować w miejscowych lasach.

Dodatkowym podatkiem byli obciążani mieszkańcy Strzelec, którzy decydowali się wytwarzać i sprzedawać alkohol. Można to było robić zupełnie legalnie: warzyć piwo oraz wytwarzać wino i gorzałkę pod warunkiem uzyskania pozwolenia. W 1581 roku podatek od takiej działalności wynosił 1 talar i 12 groszy, co dla mieszczan musiało być "znośną" sumą, ponieważ opłacała go większość domostw.

Choć mieszczanie nie musieli odprawiać pańszczyzny, to czasami dotykały ich całkiem absurdalne opłaty. Dla przykładu szewc, który wstępował do cechu musiał... do roku czasu znaleźć sobie żonę. Jeżeli nie wywiązał się z "obowiązku", to płacił karę w postaci jednego kamienia wosku i jednej beczki piwa. Zdarzało się także, że mieszczanie byli zaciągani do darmowego pilnowania miejskiej bramy. Choć nie wiązało się to z fizycznym wysiłkiem, to był to uciążliwy obowiązek.

Życie chłopów na ziemi strzeleckiej zaczęło się zmieniać po 1810 roku. Od tego czasu w państwie pruskim rozpoczęto bowiem stopniowe znoszenie pańszczyzny. W przypadku Jemielnicy w 1810 roku król pruski zdecydował ponadto o likwidacji klasztoru cystersów i przejęciu całego majątku.

Zakonnicy zostali stąd wypędzeni, a w klasztorze powstał lazaret dla rannych i chorych żołnierzy francuskich uczestniczących w wyprawie Napoleona na Rosję i w bitwie nad Kaczawą. Ziemię przekazano wtedy na własność chłopom, którzy w 1817 roku zostali zwolnieni oficjalnie z pańszczyzny.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - znawcą lokalnej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska