Cios prosto w serce

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Na początku przysięga się wierność, a potem już zawsze trzeba trzymać rękę na pulsie własnego związku - pulsie partnera i własnym, żeby ta przysięga nie została złamana.

Krytyczne momenty:
1. Zawarcie małżeństwa - pojawia się pokusa myślenia, że partner jest "zaklepany", więc można się już nie starać.
2. Wspólne zamieszkanie na swoim - zaczyna się życie według własnych, a nie np. rodziców czy teściów, reguł.
3. Ciąża i przyjście dziecka na świat - bywa, że mężczyzna czuje się odstawiony na bok, także od łoża.
4. Dzieci idą do szkoły - małżonkowie są już nimi mniej zaabsorbowani, ale nie potrafią spędzać czasu tak, jak "przed dziećmi".
5. Okres dojrzewania dzieci - bywa, że partnerzy na tym tle tworzą "koalicje" z dziećmi przeciwko małżonkowi.
6. Kryzys wieku średniego (około czterdziestki) - krytyczna ocena "czy to na pewno jest to, o co mi w życiu chodziło?".
7. Dzieci opuszczają dom (syndrom pustego gniazda).

Chociaż frywolny Pitigrilli twierdził, że zdrada jest jedynie konsekwencją małżeństwa, to przecież nikt stojąc na ślubnym kobiercu nie wątpi w szczerość wspólnego zobowiązania do wytrwania w miłości i wierności. Zobowiązanie to okazuje się jednak zbyt trudne dla czterech spośród każdych dziesięciu mężów.
Że jednym z takich czterech może być jej mąż, Katarzyna dowiedziała się po 15 latach małżeństwa.

- Nagle zaczął mieć więcej pracy, wracał do domu później niż zwykle - opowiada Katarzyna. - Zaczął też dbać o siebie. Jeszcze do niedawna, gdybym nie przypilnowała, chodziłby do pracy w skarpetkach nie do pary, a tu ni stąd, ni zowąd zaczął sobie kupować modne koszule i drogie kosmetyki. Godzinami okupował łazienkę, co rzadko mu się zdarzało, a już na pewno nie przed cotygodniowym brydżem z kolegami. To mnie zastanowiło, ale jeszcze nie na tyle, żeby coś podejrzewać.
W tym samym czasie w ich domu częściej niż zwykle zaczął dzwonić wieczorami telefon. Tyle, że kiedy ona podnosiła słuchawkę, po drugiej stronie było głucho. Kiedy on odbierał, brał aparat do drugiego pokoju i coś tam szeptał gorączkowo. Pytany twierdził zawsze, że to sprawy służbowe. Rzecz się wydała, gdy spotkała jego kolegę-brydżystę. Okazało się, że od prawie roku grywają tylko raz w miesiącu, a nie co tydzień. Przy najbliższym "brydżu" postanowiła sprawdzić, co się za tym kryje.

- To była dama pik - mówi Katarzyna. Efektowna brunetka, młodsza o 10 lat i szczuplejsza o 15 kilogramów. Jak wynikało z późniejszych rozmów - kiedy już mogli ze sobą rozmawiać, a nie wyłącznie obrażać się i ranić - miała jeszcze jeden walor - nieograniczone potrzeby erotyczne.
- Zdrada była jak cios prosto w serce. Myślałam, że jak czekam na niego codziennie z obiadem, w szafie leżą doskonale wyprasowane koszule, a dzieci są zadbane i przypilnowane, to trudno mi coś zarzucić jako żonie. O północy zwykle padałam na nos i łóżko kojarzyło mi się tylko z jednym - snem, który i tak będzie za krótki - przyznaje Katarzyna.
- Do zdrady może dojść, gdy pierwsze zauroczenie już dawno minęło, a nudna codzienność coraz mocniej dopieka - tłumaczy psycholog Malwina Balińska.
- W innych kontaktach szuka się tego, czego brakuje we własnym związku - przekonuje Wacław Mitoraj, psycholog i terapeuta z opolskiej Poradni Przedmałżeńskiej i Rodzinnej Towarzystwa Rozwoju Rodziny. - Czasem szuka się bliskości fizycznej. Cała sztuka w małżeństwie polega na tym, by wspólnie dbać o siebie, być ze sobą, zwracać uwagę na to, co dzieje się z partnerem i informować go o tym, co dzieje się ze mną. Trzeba mówić o uczuciach i oczekiwaniach, ale też o rozwiązywaniu problemów. Kiedy to się robi na bieżąco, to związek się rozwija. W przeciwnym razie niezadowolenie rośnie.
Zdrada, podobnie jak miłość, niejedno ma imię.

- Jedna bierze się z niespełnionych oczekiwań i frustracji, inna z potrzeby sprawdzania się w miłosnych podbojach i nieustannej weryfikacji własnej atrakcyjności seksualnej - wylicza Malwina Balińska. - Wrogiem wierności bywa nuda. Do zdrady może też pchnąć strach przed starością.
Są zdrady jednorazowe, które mogą się przytrafić gdzieś w podróży, albo na wyjazdowym szkoleniu z firmy. Te zdrady często nie mają nawet imienia.
- Raz mi się przydarzyło, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Nawet nie pamiętam, czy ona była ruda czy czarna. Zawsze kochałem tylko żonę - deklaruje 33-letni Paweł, informatyk.
Niektórzy pozwalają, by takie przygody - też "bez znaczenia" - powtarzały się w miarę regularnie.
Krzysztof pracuje w przedstawicielstwie dużej zachodniej firmy. Jest jednym z jej szefów regionalnych. Zwyczajem kierownictwa jest organizowanie co jakiś czas "szkoleń integracyjnych" dla personelu. Zwykle odbywają się one w atrakcyjnych miejscach wypoczynkowych, także za granicą.
- Do popołudnia są szkolenia, a wieczorem zaczyna się balanga - opowiada Krzysztof. - Część osób traktuje integrację dosłownie. Jedni integrują się z koleżankami z pracy, inni z hostessami, o których obecność zadbała Firma. Wielu moich kolegów uważa, że te "szkolenia" dodają ich życiu pikanterii i radości. Żonom dla zagłuszenia wyrzutów sumienia kupuje się na lotnisku drogie perfumy.
Oskar Wilde z właściwą sobie ironią twierdził, że "młodzi chcą być wierni i nie są, zaś starzy chcą być niewierni i nie mogą". Wiele się od jego czasów zmieniło, zwłaszcza jeśli chodzi o starszych.

Wirtualna zdrada
Do redakcji włoskiego pisma "Famiglia Cristiana" przyszedł list z pytaniem, jaka jest według Kościoła różnica między pozamałżeńskim romansem wirtualnym a realnym. Czytelniczka pisała, że w internecie można się zakochać, odczuwać pożądanie i dopuścić zdrady. Redaktor naczelny pisma, ksiądz Antonio Sciortino, powołując się na Biblię, odpowiedział jej, że nie ma żadnej różnicy, bo liczą się zarówno fakty jak i myśli. Wirtualna zdrada jest więc takim samym grzechem, jak realna.

- Panowie pod sześćdziesiątkę zapominają o reumatyzmie i łupiącym krzyżu - mówi Jadwiga Bojarek, fizjoterapeutka w kołobrzeskiej "Jutrzence". - "Ryczące pięćdziesiątki" wkładają odblaskowe sweterki z dekoltami. Na pierwszy rzut oka nikt by nie pomyślał, że to cierpiący ludzie, którzy w kartach skierowania do sanatorium mają cały indeks chorób znanych medycynie. Już podczas pierwszego posiłku w stołówce kuracjusze bacznie się lustrują, żeby nie tracić czasu, żeby nie było tak, że "turnus mija, a ja niczyja". Myślę, że sporo osób przyjeżdża do sanatoriów głównie po to, żeby coś przeżyć. I to czasem działa lepiej od zabiegów.
Zdaniem psychologów, kiedy wchodzi się w grupę, która funkcjonuje według pewnego obyczaju, to nawet jeśli ten obyczaj nie jest zgodny z systemem wartości danego człowieka, działa rozmiękczająco.
- Romans kojarzy się z czymś intrygującym - wyjaśnia Wacław Mitoraj. - Coś się budzi, krew szybciej krąży, serce mocniej bije. To przypomina okres zakochania. W długotrwałym związku, po latach, trudno już takie stany wzbudzać i te stare doświadczenia stanu zakochania mogą zostawiać wielką tęsknotę i stanowić pokusę. Jeśli trafimy na okoliczności, które osłabiają naszą postawę wierności, to pokusa bardziej dochodzi do głosu.
Tak się właśnie dzieje na delegacjach, szkoleniach, w sanatoriach.

Chociaż kobiety zdradzają rzadziej niż mężczyźni, to niemal co trzecia mężatka przyznaje się, że zrobiła to przynajmniej raz. O ile mężczyźni robią to, by przeżyć ten szczególny stan fizjologiczny, jakim jest stan zakochania, silnego pobudzenia seksualnego (a potrafią zmobilizować się i przeżyć to zaledwie w ciągu kilku godzin, właśnie np. na konferencji), to kobiety najczęściej lubią być uwodzone, zdobywane. Zależy im na męskiej atencji, tym szczególnym rodzaju opieki i zabieganiu o ich względy. Szukają też ciepłego, bliskiego fizycznego kontaktu, pieszczot, przytulania. To poprawia ich poczucie własnej wartości.
- Z badań wynika, że zdrada ze strony kobiety ma poważniejsze konsekwencje dla jej związku - twierdzi Mitoraj. - Częściej jest ona skłonna ten związek opuścić i tworzyć nowy. Mężczyźni traktują to raczej jako szukanie dodatkowych wrażeń, które dają im poczucie energii, wzrostu siły, nakręcenia.
Chociaż zdrada jest jedną z głównych przyczyn rozwodów, to jednak nie musi oznaczać kresu małżeństwa. "Istnieje wiele małżeństw, które dowodzą czegoś wręcz przeciwnego, od seksualnej zdrady zaczął się burzliwy i trudny proces dojrzewania ich związku, budowania go na czymś innym niż dziecinne idealizacje" - pisze Zofia Milska-Wrzosińska w swej książce "Bezradnik. O kobietach, mężczyznach, miłości i zdradzie".
- Nie wolno udawać, że nic się nie stało. Trzeba rozmawiać i weryfikować reguły naszego związku, zobaczyć co w nim nie gra - mówi Mitoraj.
Do opolskiej Poradni Przedmałżeńskiej i Rodzinnej rzadziej przychodzą po pomoc osoby, którym dopiero się to przydarzyło, więcej jest takich, które nie potrafią sobie poradzić z przewlekłymi uczuciami po zdradzie.

- Zdrada dramatycznie narusza poczucie własnej wartości i obniża zaufanie do partnera - tłumaczy Wacław Mitoraj. - Pomocą jest zawsze uporządkowanie myśli i uczuć, jakie wokół tego zdarzenia się pojawiły. Chodzi o przywrócenie zdrowej proporcji w patrzeniu na własne doświadczenia, na to kim jestem, co znaczę, z czym sobie nie radzę. Przywrócenie stanu równowagi sprzyja podejmowaniu decyzji pozwalających czuć się dobrze.
Psychologowie rozróżniają dwa typy reakcji na zdradę. U jednych dominuje gniew, złość, niezgoda na to co się zdarzyło. I to jest dobre, bo napędza do przeprowadzenia zmian. Takie osoby są bardziej skłonne do rozmowy, szukania nowych warunków porozumienia, nie uciekają, nie zapadają się, dbają o siebie i o swój związek. W drugim typie reakcji dominuje przytłoczenie zdarzeniem, ogromne poczucie żalu, krzywdy i winienia samego siebie za to, co się stało, co nie pozwala zadbać o swoje i związku interesy.

- Uczuć po zdradzie nie należy pielęgnować - radzi Wacław Mitoraj. - Trzeba o nich porozmawiać, spróbować dojrzeć po tych rozmowach i zamknąć sprawę, pozwalając tym uczuciom wybrzmieć.
- Jeśli wybaczać, to do końca - dodaje Malwina Balińska. - Ale pod warunkiem, że zostaną uszanowane nowe reguły związku. Trzeba pokazać konsekwencje ich ponownego naruszenia. Kobietom zdradzanym przez mężów cyklicznie, latami, najtrudniej przychodzi powiedzieć mężowi: "Jeśli znowu zdradzisz, to odejdę" i dotrzymać tego postanowienia. Trzeba dobrze rozważyć, czy nie szkoda energii na nie istniejący związek, w którym koszty emocjonalne walki o partnera rujnują nie tylko osobę zdradzaną, ale i dzieci, które w tej walce tracą zarówno ojca, jak i matkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska