Co z tego ziarna wyrośnie?

Bogdan Bocheński
Na podwórko sołtysa Dzielaw wtargnęło dwóch mężczyzn. Wysypali mu z przyczepy 6 ton zboża i o mało co nie zabili sołtysowej.

Do incydentu doszło w piątek przed południem. Sołtys Józef Szynol pracował na polu, zaś jego żona Gabriela gotowała kapuśniak i od czasu do czasu doglądała przez kuchenne okno bawiącą się w obejściu piątkę dzieci. Wybiegła z kuchni, gdy koło stodoły usłyszała warkot traktora należącego do mieszkającego dwa domy dalej Bernarda Jośki. Jośce towarzyszył Damian Kate z Grzędzina.
- Skierowali się w stronę przyczepy, na której mąż miał przygotowane dla mojej siostry sześć ton jęczmienia ozimego - opowiada sołtysowa. - Jośko z Kate zaczepili ciągnik do przyczepy, odpięli w niej burtę i odjeżdżając, zaczęli wysypywać zboże w pierony!
Wszystko działo się tak szybko, że pani Gabriela nie zdążyła zaprotestować.
- Jak burta opadała, ja stałam obok niej. Gdybym nie odskoczyła w ostatniej chwili, to by mi zmiażdżyła głowę. Uderzyła mnie w ramię i mam teraz siniaka - żona sołtysa Szynola pokazuje nam granatowy owal na ręce.
Zboże z przyczepy Jośko i Kate nie wysypywali na betonowe podłoże, ale na ziemię zmieszaną z piachem i gliną.
- Zboże jest brudne, nie ma go jak zebrać. Uciekli z przyczepą jak złodzieje - denerwuje się się Józef Szynol.
Dlaczego Bernard Jośko i Damian Kate zabrali sołtysowi przyczepę?
- A bo była moja. Trzy dni stała załadowana jęczmieniem Szynola. Ileż razy miałem się prosić, aby mi ją oddał - tłumaczy się Jośko. - To nieprawda, żeśmy z Damianem weszli na podwórze sołtysa nieproszeni. Zapytałem grzecznie Gabrielę, czy mogę odebrać swoją własność.
Józef Szynol twierdzi, że w piątek w jego obejściu stały trzy puste przyczepy.
- Jak już się tak bardzo Jośce i Kate spieszyło, że nie mieli czasu mnie poszukać, to nie mogli wziąć jednej z nich? - pyta sołtys. - Tym bardziej, że przyczepę, w której składowałem jęczmień wypożyczyła mi siostra Gabrieli, Anna. Te zboże miałem jej zawieźć właśnie w piątek.
W Dzielawach ludzie gadają, że siostra żony sołtysa nie jest Bernardowi Jośce obojętna.
- Jośko wyrządził krzywdę Annie i jej świniom, nie mnie. Ja tego jęczmienia nie pozbieram. Straciła jakieś dwa tysiące złotych - sołtys oblicza wartość wysypanego na błoto zboża.
Po odjeździe Jośki i Kate w domostwie państwa Szynolów zjawiła się Urszula Golisz, sekretarz gminy Polska Cerekiew, i aspirant sztabowy Waldemar Ustimowicz, kierownik miejscowego rewiru dzielnicowych.
- Zdarzenie nadaje się do kolegium. Niech sołtys pisze zawiadomienie o zniszczeniu jęczmienia - zawyrokował policjant.
- Wysypać zboże byle gdzie i pojechać sobie, niczym się nie przejmując? Jaki rolnik postępuje w ten sposób? - zastanawiała się sekretarz gminy, przesypując ziarno z ręki do ręki.
W niedzielę starałem się porozmawiać z Damianem Kate o tym, czy nie można było wstrzymać się z sypaniem zboża na piasek albo próbować wymienić przyczepami.
- Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia - odpowiedział mi rolnik z Grzędzina. - Pomogłem Benkowi odzyskać przyczepę, bo powiedział mi, że tamten mu ją ukradł.
Znacznie rozmowniejszy był Józef Jośko, ojciec Bernarda.
- Jakże sołtys miałby być złodziejem, skoro on jest mężem zaufania w cukrowni Ciężkowice? Józek ma dwie duże 9-tonowe przyczepy i dwie mniejsze 3,5-tonowe, po co mu więc kolejna? Bernard zrobił Józkowi na złość, ot i cała prawda - oświadczył pan Józef. - A mego syna wszyscy w Dzielawach i w okolicy dobrze znają. Wiedzą, że razem z tym Kate pobił mnie w ubiegłym roku. Sprawa troczy się w sądzie - użalał się pan Józef.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska