Czterech na jednego

Juliusz Stecki
Małyszowy doktor od psychologii sam opowiada o swoim szwedzkim koledze po fachu, autorze książki o psychologicznym treningu w sporcie. Kiedy przeczytał ją narciarski mistrz Stenmark, powiedział: "Twoje rady stosuję od dawna. To nic nowego".

I. W siermiężnych przecież powojennych czasach polskiego sportu ważną w nim rolę spełniali jego nauczyciele, a zwłaszcza charyzmatyczni trenerzy. Cała plejadę świetnych biegaczy światowej klasy wychował trener Jan Mulak, pokolenia wspaniałych oszczepników wypuszczał w szeroki świat Zygmunt Szelest, trójskoczków - Józef Starzyński, a tyczkarzy - Antoni Morończyk. Także w boksie mówiło się o polskiej jego szkole, szkole Feliksa Stamma. I słusznie, bo pan Feliks potrafił tak przygotować fizycznie, nastawić i umotywować do boju każdego ze swoich kadrowych podopiecznych, że ci z reguły zawsze w ringu dawali popalić swoim zagranicznym rywalom. Były więc liczne tytuły mistrzów Europy oraz olimpijskie medale, a także zwycięskie mecze międzypaństwowe z pięściarskimi potęgami, nie wyłączając czerwonych braci z byłego CCCP.
Ktoś niedawno, przeglądając taśmoteki z imprez i zawodów bokserskich, w których Feliks Stamm w narożniku ringu sekundował swoim podopiecznym, z układania warg ust niezapomnianego pana Felka odczytał nader dosadne - proste, żołnierskie - jego słowa, którymi instruował zawodników. Sam pan Feliks natomiast opowiedział niżej podpisanemu pewną historię z dziedziny psychologii sportu, która zwłaszcza w czasach zimnej wojny w Europie nijak nie mogła być opublikowana. A było to tak:
Kiedy w drugiej połowie lat pięćdziesiątych do zakończenia międzynarodowego i bardzo politycznie prestiżowego meczu bokserskiego RFN z Polską w Kolonii pozostawała tylko ostatnia walka, walka naszego Władysława Jędrzejewskiego - potrzebne było właśnie jego zwycięstwo, aby wygrać całe spotkanie. Jędrzejewski był jednak w tym dniu psychicznie niedysponowany, jakiś przygaszony i senny. Niemiec więc już w pierwszej rundzie posłał go dwa razy na deski. Przed drugim starciem Stamm zapytał Władka o jego rodzinę, o to, co się stało z matką, ojcem, rodzeństwem.
- No, Niemcy w wojnę zabili, panie Felu - odpowiedział Jędrzejewski. - Ale dlaczego pan o to pyta?
- No, bo ten Niemiec powiedział przed meczem, że pokaże ci dziś, kto naprawdę wygrał drugą wojnę światową.
Zaraz po gongu na drugą rundę Jędrzejewski ruszył do do szturmu. Zadał rywalowi kilka ciężkich, nokautujących ciosów. Wygrał. Wygrała też reprezentacja Polski.
II. Mijały lata, mijały piosenki. Mijały trendy i szkoleniowe mody. Także w sporcie. Wykształcił się w nim model: jeden na jednego, co oznacza, iż jeden trener szkoli jednego sportowca. Szkoli to za mało powiedziane, on z nim - jak sam mocno twierdzi, oczywiście - twórczo bywa od świtu do nocy, a czasem i jeszcze dłużej. Doradza, uczy, zagląda w talerz, kołysze do snu. Wszędzie - w kraju, a jeszcze ochotniej za granicą, najlepiej gdzieś daleko i koniecznie coraz dalej na zachód. Podopieczny zawodnik jest dla takiego wybitnego, rzecz jasna, trenera paszportem, biletem lotniczym, łożem w hotelowym apartamencie. Żyłą złota. Sposobem na życie.
Kiedy zawodnik odchodzi ze sportu, nie ma w nim też już pracy, nie ma zajęcia i dla pana trenera. Z braku motywacji, wypalenia, a może i z wyczerpania zasobów fachowej wiedzy.
III. Szkoleniowa nowoczesność w sporcie poszła najdalej w narciarstwie, a dokładniej w skokach narciarskich, w których w ostatnich sezonach dominował model: czterech na jednego. Tym jednym był i jest mistrz Adam Małysz. Niańczyło go natomiast aż czterech troskliwych opiekunów. Pierwszemu, głównemu piastunowi całej grupy, mądrości starcza tylko dla mistrza Adama, bo pozostałych, z rodzonym synem włącznie, już nie potrafi nauczyć skakania. Drugi nauczyciel jeno asystuje pierwszemu. Trzecim jest profesor od fizjologii, Adamowej jeno, bo z pozostałymi skoczkami jakoś mu nie wychodzi. Także doktorowi od psychologii nie udaje się przekonać Małyszowych towarzyszy, że też mogliby jak on, karmiąc się bułką z bananem, daleko i pięknie na nartach skakać. Cała natomiast czwórka najudaniej prezentuje się w pstrokatych narciarskich kombinezonach, szpanując na światową czołówkę.
Ostatnio, atoli, narciarska władza doszła do wniosku, iż szpanowanie kwartetu za drogo ją kosztuje i zmniejszyła ansambl do duetu. Podniósł się jednak protest medialnych kumpli naukowców - przeciw odsunięciu ich od puchowego łoża i suto zastawianego kadrowego stołu. A mistrz Adam odetchnął...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska