Dorośli się kłócą, dzieci chcą tańczyć

Beata Szczerbaniewicz
W konflikt między dyrektorem domu kultury i nauczycielką tańca zaangażowali się rodzice i władze.

Kierowniczka Klubu Tańca Towarzyskiego i Jazzowego "Siera" i dyrektor Krapkowickiego Domu Kultury pokłócili się wiosną zeszłego roku. W wyniku konfliktu w czerwcu klub przestał istnieć przy KDK i stał się prywatną szkołą tańca Agnieszki Daniszewskiej. Zajęcia jednak od września odbywają się nadal w sali domu kultury. Od 1 listopada dyrektor Joachim Kubilas, który dotąd wypożyczał salę za darmo, zażądał opłaty za wynajem - blisko tysiąca złotych miesięcznie.

Daniszewska uważa, że to złośliwość dyrektora. Dyrektor twierdzi, że to "cena promocyjna". Dzieci nie rozumieją, o co chodzi w tym konflikcie. Chcą tańczyć:
- Słyszałem, że są kłopoty z wynajmowaniem sali, pytałem rodziców, czy gdyby wzrosły opłaty za klub, dołożyliby mi na nie - mówi Tomek Śliwiński od czterech lat tańczący w "Sierze". - Powiedzieli "tak", ale wiem, że nie wszystkich na to stać i wielu kolegów i wiele koleżanek musiałoby odejść.

- Już teraz płacę 50 złotych - dodaje Magda Rybińska, która trenuje pięć lat. - Nie wyobrażam sobie zamknięcia klubu, to całe moje życie. Jak mi rodzice nie dołożą, pójdę roznosić gazety i sama zarobię.
Sytuacją, jaka wytworzyła się wokół "Siery", zbulwersowani są również rodzice tancerzy:
- Działania takiego prężnego klubu, który jest wizytówką miasta i zdobywa puchary na wszystkich przeglądach wojewódzkich, powinny być dotowane przez miasto - uważa pani Gabriela, mama Magdy i Beaty. - A tu wygląda, jakby władze chciały jeszcze na nim zarabiać.
- Przecież i tak dużo płacimy - mówią pani Ewa, mama Agnieszki, i Jadwiga mama Marty. - Szkoda osiągnięć dzieci...
Dotychczas z pieniędzy wpłacanych przez dzieci Daniszewska wypłacała sobie pensję, organizowała pokazy i kupowała sprzęt.
Temat kłopotów "Siery" znalazł już miejsce podczas obrad rady miejskiej. Agnieszka Daniszewska wystąpiła z dramatycznym apelem do radnych o wstawiennictwo o obniżenie czynszu.
- Czy każdy, kto w tym mieście ma pomysł na robienie kultury, musi płacić frycowe za własną aktywność na rzecz domu kultury, który jakoś nie ma własnego pomysłu na działalność statutową? - pytała Daniszewska.
Mówiła o tym, że obecnie w budynku KDK nie odbywają się żadne zajęcia prowadzone przez etatowych instruktorów.
Do krytyki polityki KDK dołączyła radna Janina Kuc, argumentując, że zamiast zajęć dla młodzieży organizowane są w domu kultury jarmarki butów i bielizny. Radni nie ustosunkowali się do problemu, przynajmniej na razie. Jak stwierdził burmistrz Piotr Solloch, byłoby to nie fair, bo dyrektor Kubilas aktualnie jest na urlopie. Jak wróci, zostanie zorganizowane spotkanie z udziałem komisji oświaty i kultury oraz zarządu miasta.

- Trzeba wysłuchać obu stron, dobrze byłoby, gdybyście się dogadali - mówił burmistrz Solloch.
Przebywający poza Krapkowicami dyrektor Joachim Kubilas, z którym udało się nam porozmawiać telefonicznie, również domaga się konfrontacji:
- Pani Daniszewska wykorzystała moją nieobecność, podając wiele nieprawdziwych faktów - twierdzi Kubilas. - Nikt jej nie zwalniał z domu kultury, stwierdziłem, że wykazuje mniejszą liczbę dzieci uczęszczających do klubu i nie rozlicza się ze wszystkich wpływów, dałem jej wybór: albo rozlicza się w całości, albo prowadzi działalność prywatną. Trudno, żeby teraz miasto dopłacało do jej prywatnej działalności. Tysiąc miesięcznie to 3,90 złotego za metr kwadratowy sali. To znacznie mniej, niż płaci się za wynajem podobnej sali w Opolu.
Agnieszka Daniszewska zaprzecza. Twierdzi, że pokłócili się o brud na sali i o prowadzoną przez nią gimnastykę dla pań. Gdzie leży przyczyna konfliktu, być może wyjaśni mediacja radnych. Ale czy go zakończy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska