Dwujęzyczne tablice pojawiły się na gminnych budynkach w Chrząstowicach

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Podwójne tablice z literami tej samej wielkości - różniące się tylko kolorem - zawisły m.in. na wiejskiej świetlicy w Suchym Borze.
Podwójne tablice z literami tej samej wielkości - różniące się tylko kolorem - zawisły m.in. na wiejskiej świetlicy w Suchym Borze.
W Chrząstowicach podwójne tablice pojawiły się na szkołach, przedszkolach, świetlicach wiejskich i... nie budzą kontrowersji.

Tablice w języku polskim zostały zapisane - tradycyjnie - białymi literami na czerwonym tle. Niemieckie mają tło szare. Litery na obu tabliczkach są jednakowej wielkości. Zgodnie z duchem ustawy o mniejszościach narodowych, która każe używać takich samych liter na tablicach z nazwami miejscowości.

W gminie Chrząstowice poszli o krok dalej. Umieścili nazwy dwujęzyczne na wszystkich gminnych budynkach użyteczności publicznej.

- A dokładnie rzecz biorąc na tych, które polskie tablice miały już wcześniej - dodaje Rafał Bartek, sekretarz Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim i przewodniczacy Rady Gminy w Chrząstowicach.

- Było to możliwe na podstawie obowiązującego wcześniej rozporządzenia do ustawy o języku polskim, które pozwalało używać podwójnych nazw na budynkach użyteczności publicznej i ustawy o mniejszościach narodowych, zgodnie z którą Chrząstowice zostały wpisane do ministerialnego rejestru gmin dwujęzycznych.

Profesor Grzegorz Janusz, ekspert z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, potwierdza, że te dwa akty prawne wzajemnie się uzupełniają.

- Na pewno to, co zrobiono w Chrząstowicach, jest więc zgodne z prawem - zapewnia. - Zgodnie z nim gmina poszła najdalej w praktycznym eksponowaniu dwujęzyczności na budynkach o charakterze publicznym (na prywatnych, zgodnie z ustawą każdy może używać języka, jakiego chce).

Andrzej Nowak, sołtys w Suchym Borze, nie jest członkiem mniejszości niemieckiej i pozostaje - jak zapewnia - apolityczny. W jego miejscowości mniejszość jest zresztą bardzo słaba, a mieszkańcy przyjechali z różnych stron.

- Ale nowe tablice przeszły gładko. Zostały zaakceptowane - zapewnia sołtys. - To na pewno nie jest u nas problem. Nie słyszałem żadnych głosów sprzeciwu, zresztą to ładnie wygląda. A dla starszych mieszkańców napisy w języku serca są powrotem do dzieciństwa.

Pan Andrzej przyznaje, że kiedy dwa lata temu zwołano zebranie, by przedyskutować sprawę dwujęzycznych tablic przy wjeździe do miejscowości, zdania mieszkańców były podzielone. Wątpliwości mieli przede wszystkim ci, którzy sami, lub ich rodzice, ucierpieli z rąk Niemców w czasie wojny. Teraz podobnych obiekcji nie było.

Zdaniem Marii Kwiecińskiej, liderki mniejszości i Odnowy Wsi z Dębskiej Kuźni, do sporów o podwójne tablice nie ma powodu.

- One są przypomnieniem fragmentu historii tej ziemi - uważa pani Maria - a jednocześnie świadectwem, że spory i walki o Śląsk minęły. A skoro tak, to polska i niemiecka nazwa umieszczone razem, obok siebie, są jak najbardziej na miejscu.

Liderka mniejszości przyznaje, że dla niej postawienie dwujęzycznych tablic z nazwami miejscowości było świętem. Ale jednocześnie deklaruje wyraźnie: - My akceptujemy fakt, że tutaj jest Polska. Napisy po niemiecku są zaś świadectwem przeszłości tej ziemi i przypomnieniem jej wielokulturowego bogactwa.

- I w tę stronę będzie to w Europie szło, taka jest teraz tendencja - uważa prof. Grzegorz Janusz. - Tablice wzbudzają i będą wzbudzać coraz mniejsze obiekcje. Już pojawiają się polskie nazwy na Zaolziu. Myślę, że niedługo będzie się ustawiać tablice z podwójnymi nazwami także na Litwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska