Emeryci buntują się przeciwko podwyżkom w Głuchołazach

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Aniela Proń z Głuchołaz zainicjowała protest przeciwko coraz wyższym opłatom. – Nie robię tego tylko dla siebie – mówi.
Aniela Proń z Głuchołaz zainicjowała protest przeciwko coraz wyższym opłatom. – Nie robię tego tylko dla siebie – mówi. Krzysztof Strauchmann
Inicjatorka protestu błyskawicznie zebrała w Głuchołazach 300 podpisów. Czarę goryczy przelały rosnące opłaty za wodę i odprowadzanie ścieków.

Zaczęło się od tego, że Aniela Proń, 67-letnia emerytka z Głuchołaz, dostała wyliczenie, ile będzie musiała teraz płacić za mieszkanie. Zdenerwowała się i napisała do burmistrza list protestacyjny przeciwko "kolosalnej podwyżce ceny wody i ścieków".

- Przeszłam się po znajomych, usiadłam na ławce w centrum i w kilka godzin zebrałam 300 podpisów pod tym listem - opowiada. - Głuchołazy to biedne miasto, tutaj mieszkają sami emeryci, renciści i bezrobotni. Nie mają się nawet komu poskarżyć. Ja chcę tylko godnie żyć, nie martwiąc się, co jutro włożę do garnka. Zapracowałam sobie na to!

W 45-metrowym mieszkaniu spółdzielczym pani Anieli czynsz wzrósł z 400 do 508 zł miesięcznie. Odkąd dorosłe dzieci wyjechały do pracy za granicę, mieszka tylko z mężem. Utrzymują się z dwóch emerytur, razem mają ok. 2,2 tys. zł. Wydatki mieszkaniowe (plus gaz, światło, telefon) pochłaniają niemal 1 tys. zł. Na leki wydają miesięcznie 500 zł.

- Żyję z zeszytem w ręku - mówi emerytka. - Na dzienne wyżywienie mogę przeznaczyć 15 zł dla nas obojga. Ale nie biję się tylko o siebie, występuję w imieniu wielu ludzi, którzy są w podobnej sytuacji jak ja.

Burmistrz Głuchołaz już wysłał odpowiedź do wszystkich 300 sygnatariuszy listu. Tłumaczy, że w tym roku poszła w górę opłata za ścieki. A inne podwyżki to już nie jego wina.

Czynsze w Głuchołazach są bardzo wysokie. I to nie tylko efekt wyższych opłat za ścieki. Na osiedlu Tysiąclecia, gdzie działa gazowa kotłownia, podrożało też ogrzewanie. Jak tłumaczy burmistrz Edward Szupryczyński, cena wody i ścieków to około 20 procent całej stawki za mieszkanie. Na pozostałe koszty, m.in. ciepło, władze samorządowe nie mają wpływu.

"Ustalona przez radę miejską cena wody i ścieków wynosi 11,11 zł za 1 metr sześcienny. Natomiast spółdzielnia mieszkaniowa na podstawie wewnętrznego regulaminu podwyższa ją o 10 procent, czyli do 12,12 zł" - twierdzi w piśmie do mieszkańców burmistrz Głuchołaz.

"Pana pismo zawiera kłamliwe informacje. Spółdzielnia nie stosuje innych cen wody i ścieków n iż ustalone przez radę miejską" - ripostuje w odpowiedzi prezes Międzyzakładowej Spółdzielni Mieszkaniowej Marian Konieczny i żąda, by jego adwersarz sprostował te kłamstwa publicznie, przed mieszkańcami.

- Niczego nie zamierzam prostować - odpowiada Edward Szupryczyński. - Dysponuję pismem spółdzielni do jednego z lokatorów, z którego wynika jasno, że dolicza się do naszych cen 10 procent.

Prezes MSM precyzuje: owszem, tak się dzieje, ale tylko w niektórych budynkach, gdzie występuje duża różnica między wskazaniem głównego wodomierza a sumą wszystkich wskazań w mieszkaniach. Tak rozlicza się dodatkowe koszty wody.

W sytuacji, gdy naliczanie różnych składników czynszu: opłat za ogrzewanie, odpady, za wodę i ścieki staje się coraz bardziej skomplikowane, zwykły Kowalski w tych wyliczeniach się gubi, a płacić musi.

- Otrzymałam wyjaśnienia od burmistrza, ale dla mnie one nie są wystarczające - mówi Aurelia Nowak, która też podpisała się pod listem protestacyjnym do władz miasta. - Wiem jedno: wcześniej mieszkaliśmy w pięć osób i zawsze miałam nadpłatę za ciepło. Teraz jest nas dwoje i muszę dopłacić 200 zł. To dla mnie bardzo duży wydatek. Za 47-metrowe mieszkanie każą mi płacić 800 zł czynszu. Moja siostra w Nysie płaci 500 zł za 51 metrów. Władze Głuchołaz nie troszczą się o mieszkańców. Niedługo wszyscy stąd wyjadą, bo tutaj już się nie da żyć.

- Mnie jakoś starcza na życie tylko dlatego, że mąż emeryt stara się jeszcze dorobić - mówi inna zbuntowana emerytka, Kazimiera Malinowska.

- Dwa lata temu dopłaciliśmy z budżetu miasta do wody 300 tys. zł, w ubiegłym roku 700 tys., a w tym roku ponad 1,7 mln zł - tłumaczy burmistrz Edward Szupryczyński. - Tylko po to, żeby stawka była możliwa do zaakceptowania przez mieszkańców. I takie dopłaty trzeba będzie nadal utrzymywać.

Protestujący emeryci nie zamierzają odpuścić. Wysyłają pismo do NIK, domagają się kontroli sposobu naliczania opłat w Głuchołazach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska