Eurowizja dla 16-latki z Kluczborka?

Redakcja
Jagoda Krzemińska przed tygodniem wygrała najważniejszy dotąd konkurs – została Młodym Muzykiem Roku.
Jagoda Krzemińska przed tygodniem wygrała najważniejszy dotąd konkurs – została Młodym Muzykiem Roku. Paweł Stauffer
O tym, że będzie flecistką, Jagoda Krzemińska postanowiła w trzeciej klasie podstawówki. Przed tygodniem wygrała najważniejszy dotąd konkurs - została Młodym Muzykiem Roku. Niezależnie od tego, czy w maju podbije Wiedeń w Konkursie Eurowizji, drzwi kariery stoją przed 16-latką z Kluczborka otworem.

Kiedy 4 kwietnia wieczorem w Studiu Koncertowym Polskiego Radia po ogłoszeniu werdyktu jury posypało się na jej głowę kolorowe konfetti, była oszołomiona. Z wrażenia trochę poplątał jej się język i kiedy prowadząca galę Grażyna Torbicka zapytała, jak się czuje zwyciężczyni, odparła: "Szkoda słów".

- Miałam powiedzieć: brak mi słów, ale byłam w szoku i wyszło jak wyszło - śmieje się Jagoda. - Niczego nie oczekiwałam. Tak się zaprogramowałam, żeby w przypadku porażki nie czuć rozczarowania. Konkurencja była olbrzymia, rywale naprawdę świetni. Przez trzy dni nie mogłam uwierzyć, że to ja wygrałam.

Wierzyli za to od początku jej fani z Kluczborka (miasto oplakatowało się informacjami o konkursie z wizerunkiem młodej artystki) i Opola, którzy pojechali do Warszawy autokarem, zorganizowanym przez dyrekcję opolskiej szkoły muzycznej, by wspierać młodziutką flecistkę.

Telewizyjne kamery chętnie pokazywały transparent głoszący, że "Najlepsze Jagody są z Kluczborka".

Finałowe "Concertino" Cecile Chaminade z towarzyszeniem orkiestry zagrała brawurowo. - Cały tydzień przed występem była spięta i zdenerwowana. Dopiero przed samym wyjściem na scenę nastąpiła u niej cudowna przemiana - z jednej strony ogromna mobilizacja, a z drugiej taki szczególny rodzaj luzu, który pozwala odczuwać radość grania i dzielić się tą radością ze słuchaczami - mówi Karina Kandzia-Maniak, nauczycielka Jagody w opolskiej szkole muzycznej. - To bardzo cenna umiejętność. Ona na scenie czuje się jak ryba w wodzie.

- Bardzo dobrze mi się grało - Jagoda rozpromienia się. - Publiczność nie wyczuwa tych niuansów. Tylko ja wiem, kiedy udało mi się dać z siebie wszystko. Tym razem właśnie tak było.

Kiedy wychodzę na scenę, moje myśli są skupione wyłącznie na występie. Nic nie jest w stanie mnie rozproszyć, ale wolę, gdy reflektory są tak ustawione, by publiczność kryła się w ciemności. Lubię ten moment, gdy wybrzmi ostatni dźwięk, kłaniam się i zrywają się brawa. To moment największej adrenaliny i euforii. Moment magiczny. Trwa krótko, ale czuję się wtedy świetnie.

Jagoda już wie, że publiczność nie zawsze podąża za jej emocjami. Wiele zależy od utworu. Kiedy jest wolny, liryczny, bez specjalnego "poweru", słuchacze nudzą się, wiercą, zasypiają.

Wystarczy jednak, by był radosny, energiczny, z trylami i najlepiej, by kończył się wysokimi dźwiękami, wtedy ludzie szaleją.

Najlepsza z najlepszych

Młody Muzyk Roku to prestiżowy konkurs, który wyłania najlepszego w Polsce muzyka do lat 19, grającego na instrumencie klasycznym.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wybrało 20 półfinalistów na podstawie ich dotychczasowych osiągnięć artystycznych - byli stypendyści ministra i Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci oraz laureaci najważniejszych konkursów. Spośród nich jury pod przewodnictwem Krzesimira Dębskiego wyłoniło finałową siódemkę. Jagoda była najmłodszą uczestniczką.

Mimo młodego wieku lista jej sukcesów jest imponująca. Tylko w ubiegłym roku była laureatką pięciu konkursów. Ma na koncie zwycięstwo w międzynarodowych konkursach fletowych w Londynie i Belgradzie.

W tym roku dołożyła do tego I miejsce na Międzynarodowym Konkursie Instrumentów Dętych w Słowenii. Zrobiła to niemal mimochodem, między półfinałem a finałem Młodego Muzyka Roku. Nawet nie wie, jak to się stało, że wygrała, bo myślami cały czas była w Warszawie.

Wchodząc do salonu państwa Krzemińskich w Kluczborku, od razu widzimy, że w tym domu mieszka muzyka. Pianino w jednym kącie, elektryczny instrument klawiszowy pod oknem, obok trzy gitary, pulpity, nuty. Na wszystkim gra Artur Krzemiński, tata Jagody, na co dzień kardiolog. W dzieciństwie brał prywatne lekcje, teraz próbuje opanować saksofon.

Młodszy brat Jagody, Janek, chodzi do szkoły muzycznej i gra na trąbce, ale muzykiem nie zamierza zostać. Mama, Barbara - pediatra - na niczym nie gra, ale sama siebie nazywa żartobliwie menedżerem tej muzycznej ekipy. Jeszcze niedawno razem muzykowali. Teraz wspólne występy ograniczają tylko do kolędowania, bo - jak mówią - nie sięgają już poziomu Jagody.

- Ale kiedy byłam mała, mówiliście, że słoń mi na ucho nadepnął - z udawanym wyrzutem zwraca się do rodziców Jagoda.

- Bardzo kiepsko śpiewała, nie tańczyła, nic nie wskazywało na choćby odrobinę talentu muzycznego - potwierdza mama.

Miała tylko od zawsze niesamowite zdolności manualne. Stale coś dłubała malutkimi paluszkami, układała klocki i puzzle. Do rodzinnej legendy przeszedł obrazek niewiele ponadrocznej Jagódki, która z uporem sznurowała buty. Precyzja w rękach, wytrwałość i pracowitość wykazane przy sznurowaniu butów po latach zaowocowały znakomitą techniką, która wspiera ogromny talent.

Wybrała flet, bo świecił

Krzemińscy posłali córkę do szkoły muzycznej, bo - jak mówią - miała ogólny duży potencjał. Po prostu nosiło ją i coś trzeba było z tym zrobić. A szkoła muzyczna była blisko ich domu.

Instrument Jagoda wybrała sama. Najpierw odrzuciła te, na których grał tata - pianino i gitarę. - Na pewno chciałby mnie kontrolować, poprawiać - śmieje się dziewczyna. Akordeon też jej nie pasował. Kiedy pani w szkole muzycznej zapytała "to może flet?", dziewczynka nie bardzo wiedziała, co to jest. - Ale spodobał mi się od razu. Może dlatego, że był taki błyszczący, świecił się - Jagoda zanosi się śmiechem.

Flet składa się z główki, korpusu i stopki. Jest dętym intrumentem drewnianym, choć nie ma w nim grama drewna (dawniej flety robiono z drewna i historyczna nazwa się utrzymała).

W przeciwieństwie do skrzypiec, im nowszy flet, tym lepszy. Najważniejsza jest główka z kominkiem (to ta dziurka, do której flecista przykłada usta i wdmuchuje powietrze). Jagoda gra na główce srebrnej, ale najlepsze są złote flety.

To właśnie kruszec, z którego zrobiona jest główka, sprawia, że dobry flet kosztuje tyle, co luksusowe auto. Już po wygranej w Młodym Muzyku Jagoda pojechała do sklepu muzycznego w Katowicach.

Przymierzała się do fletu za sto tysięcy złotych (te najlepsze na świecie kosztują nawet kilka razy więcej). Wygrane na różnych konkursach pieniądze składa na wymarzony instrument. - Ten, na którym gram, już nie pozwala mi się rozwijać, jeśli chodzi o dźwięk. Im lepszy flet, tym większe daje możliwości poszukiwań, odkrywania czegoś nowego.

Rodzice nie pamiętają jakiegoś przełomowego momentu narodzin talentu córki. Ona sama postanowiła, że będzie flecistką, w trzeciej klasie podstawówki, drugim roku nauki gry na flecie. Konkursy wygrywała już u pierwszej nauczycielki, ale dopiero gdy dostała się pod opiekę pani Kariny, poszła jak burza.

Talent to nie wszystko

- To wybitny talent - przyznaje Karina Kandzia-Maniak, która prowadzi Jagodę od sześciu lat. - Ale talent to nie wszystko. Jagoda jest niezwykle ambitna, pracowita, wytrwała i bardzo silna psychicznie. Nie widziałam wcześniej dziecka, które już w czwartej klasie podstawówki ćwiczyłoby cztery godziny dziennie. Fachowcy twierdzą, że Jagoda po ośmiu latach nauki gra jak absolwentka akademii muzycznej.

Żmudne ćwiczenia to nie tylko kwestia czasu, który można by poświęcić zabawom i koleżankom. Instrumenty dęte wymagają też dużego wysiłku fizycznego.

Flet nie jest co prawda tak wysiłkowy jak trąbka, ale wymaga najwięcej powietrza, z którego i tak dwie trzecie wylatuje na zewnątrz, a tylko jedna trzecia zamienia się w dźwięk. Jagoda nigdy nie liczyła, ile razy w ciągu minuty grania musi zaczerpnąć powietrza.

Szczególnie wyczerpujące jest wydobywanie przez długi czas wysokich dźwięków. Zdarzyło jej się dostać po tym tak silnych zawrotów głowy, że nie potrafiła słowa wydobyć.

Dla kondycji muzycy "dmuchający" powinni dużo pływać. Wyprawa na basen zabiera jednak dwie godziny, a Jagoda nigdy nie ma za dużo czasu. Z domu wychodzi przed ósmą rano, wraca o dziewiątej wieczorem.

Najpierw lekcje w kluczborskim gimnazjum nr 1, potem szkoła muzyczna w Opolu. Na półrocze miała w gimnazjum średnią 5,0. Do swych ocen nie chce jednak dorabiać ideologii o wielkiej pracy, które przynosi owoce.

- Lepiej niech pani nie pisze, że jestem świetną uczennicą, skoro właśnie wróciłam do szkoły po miesiącu nieobecności - mówi. - Umiem dostawać piątki i tyle.

Jej nauczyciele twierdzą, że po prostu jest piekielnie zdolna. Ze wszystkiego. Tata, którego czasem prosi o wytłumaczenie jakiegoś problemu, dostrzega jej błyskotliwość i łatwość rozgryzania matematycznych zagadek. Za to nie przepada za przedmiotami humanistycznymi. O egzaminie gimnazjalnym, który będzie zdawać za dziesięć dni, wolałaby nie pamiętać. Zresztą właściwie już zapomniała, bo umawiała się w tym terminie na koncert we Lwowie i dopiero koleżanka przypomniała jej o egzaminie.

- Wiedeń jest ważniejszy - przyznaje Jagoda.
Wiedeński Konkurs Eurowizji dla Młodych Muzyków to nagroda za wygraną konkursu ogólnopolskiego. Jagoda będzie tam reprezentować nasz kraj w gronie 14 najlepszych młodych muzyków europejskich. Najpierw półfinały - 5 i 6 maja.

Finałowy bój najlepsza siódemka stoczy 11 maja przed wiedeńskim ratuszem. Koncert transmitować będą telewizje większości krajów europejskich. To wielki prestiż i ogromna szansa na karierę. Jagoda już jest zapraszana na koncerty zagraniczne (występowała w Austrii, na Węgrzech i Słowacji) i do solówek z orkiestrami, co bardzo rzadko zdarza się tak młodym instrumentalistom.

- Ale Wiedeń to furtka do szerokiego świata - mówi Karina Kandzia-Maniak.
- Nie staniemy się tam gwiazdami, za którymi uganiają się paparazzi, ale w miarę rozpoznawalnymi osobami w świecie muzycznym. Prestiż na pewno. Czy przepustka do kariery? Tego nigdy do końca nie wiadomo - zastanawia się młoda artystka.

Na razie Jagoda ćwiczy. Czasem do północy. Kiedy ma już ochotę rzucić fletem o ścianę, kładzie się spać. Śpi z ukochanym misiem, a właściwie na misiu, który służy za poduszkę-przytulankę. W końcu jest zwyczajną nastolatką, tyle że z niezwykłym talentem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska