Głosowanie nad wyborem kędzierzyńskiego starosty tajne mogło być tylko z nazwy

W poniedziałek radni powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego mieli wybrać nowego starostę (poprzedni, Józef Gisman z Mniejszości Niemieckiej, został odwołany tydzień temu). Mająca w radzie pięciu przedstawicieli Platforma Obywatelska namaściła na to stanowisko Tadeusza Urbańczyka, dyrektora jednej ze średnich szkół.

Ugrupowanie Komitet Wyborczy Wyborców Tomasza Wantuły zgłosiło z kolei Małgorzatę Tudaj. Dotychczas była wicestarostą i jednocześnie członkiem PO, ale ostatnio poróżniła się ze sporą częścią polityków tej partii w Kędzierzynie-Koźlu.

Głosowanie było tajne. na Tudaj oddano 10 głosów, a na Urbańczyka 6 (pozostałych 5 radnych wstrzymało się). Do objęcia stanowiska starosty potrzeba było jednak 11 głosów, dlatego wybór starosty przełożono na przyszły wtorek.

- Pojawiły się podejrzenia, że karty do głosowania były znaczone. Chodziło o to, aby zorientować się, kto kogo popiera. Wtedy można wpływać na takie osoby - mówi nasz informator.
W środę w tajemnicy przed dziennikarzami zwołano pośpiesznie spotkanie z przedstawicielami klubów radnych. Inicjatorem spotkania miała być Teresa Koczubik z SLD. - Miałam pewne wątpliwości, czy karty nie były w jakiś sposób oznaczone. Dlatego spotkaliśmy się, żeby to wyjaśnić - potwierdza w rozmowie z nto Teresa Koczubik.

Radni obejrzeli karty. Okazało się, że na kilku z nich oprócz krzyżyków w kratkach do głosowania znalazły się jakieś dziwne obrazki. Na jednej z kart miał to być namalowany bałwanek, na innej ptaszek.

- To prawda, jakieś znaczki tam były. Uznaliśmy jednak, że powstały one podczas samego głosowania a nie przed - usłyszeliśmy od Piotra Jahna z PO, przewodniczącego rady powiatu.

Radni sporządzili protokół opisano zdarzenie. Chcieliśmy go zobaczyć, ale Piotr Jahn nie chciał nam go pokazać. Przekonywał, że żadnej afery nie ma.

Więcej w piątek w nto