Gmina sprzedała, bo mogła

Fot. Tomasz Wróblewski
W mieszkaniu Renaty Czarnoty tynk odpada ze ścian.
W mieszkaniu Renaty Czarnoty tynk odpada ze ścian. Fot. Tomasz Wróblewski
Od trzech lat mają problem z właścicielem dwóch budynków w Głubczycach ich lokatorzy.

Właściciel mówi, że nie on uprzykrza im życie. Wszystkiemu są winni urzędnicy. Kamienice przy Ratuszowej i Kochanowskiego gmina sprzedała Tomaszowi Pospiszelowi. W jego imieniu zarządza nimi teraz jego ojciec Józef.
- To nie było w trakcie naszej kadencji - protestuje burmistrz Józef Pich, wyraźnie poirytowany pytaniem, dlaczego sprzedano kamienice z ludźmi. - Ktoś panu nasłał tę sprawę, bo zbliżają się wybory - stwierdził w rozmowie telefonicznej z reporterem "NTO".

Jedno pytanie:
- Jakie prawa mają lokatorzy?
Odpowiada Zdzisław Żydak z Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast: - Nowy właściciel musi respektować dotychczasowe stosunki prawne, w tym tytuł do lokalu oraz przestrzegać obowiązujących w tym zakresie przepisów - w szczególności ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i kodeksu cywilnego. Właściciel lokalu może wypowiedzieć umowę najmu tylko wtedy, kiedy lokator używa lokalu w sposób sprzeczny z umową lub niezgodnie z jego przeznaczeniem, dopuszcza do powstania szkód, niszczy urządzenia przeznaczone do wspólnego korzystania przez mieszkańców albo uporczywie i w sposób rażący wykracza przeciwko porządkowi domowemu, będąc uciążliwym dla innych mieszkańców. Można też wypowiedzieć umowę, jeśli najemca zalega z czynszem lub z innymi opłatami albo też wynajął, podnajął albo oddał do bezpłatnego użytkowania lokal lub jego część bez wymaganej zgody właściciela. Podwyżki czynszu lub innych opłat za używanie lokalu, z wyjątkiem tych niezależnych od właściciela mogą być dokonywane, jednak nie częściej niż co pół roku, a ich maksymalny wzrost określają odrębne przepisy. Wszelkie spory między lokatorami a właścicielem budynku mogą być rozstrzygane przez sądy powszechne.

Pospiszel stał się zarządcą kamienic w marcu 1999 roku, czyli już w czasie, kiedy urzędował Pich. Wtedy podpisano akt notarialny w tej sprawie.
- Ale to nasi poprzednicy sprzedali te obiekty - zastrzega burmistrz. - Uchwałę w sprawie Ratuszowej 12 podjęto w kwietniu 1997 roku, a w sprawie Kochanowskiego 13 w kwietniu 1998 roku. Wtedy istniała możliwość sprzedaży lokali z ludźmi. Od 2001 roku gmina, sprzedając kamienicę, musi jej lokatorom zapewnić zastępcze mieszkania.
O problemach w kupionych przez prywatną osobę budynkach poinformowali "NTO" zdesperowani lokatorzy.
- Właściciel od samego początku mówił, że tak uprzykrzy nam życie, że się stąd sami wyprowadzimy - twierdzą.
- Kiedy kupiłem kamienicę na Ratuszowej i mieszkanie przy Kochanowskiego, gmina nie zapewniła starym lokatorom lokali zastępczych - mówi Józef Pospiszel. - Powiedzieli mi, że teraz to mój problem, a przecież obowiązkiem gminy jest zapewnienie mieszkań ludziom.

Kamienica przy Ratuszowej to przedwojenny budynek w bardzo złym stanie. Popękane ściany, odrapana klatka schodowa. Widać, że nikt nic tam nie robił od lat.
- Trudno to nazwać mieszkaniem, bo nie mamy gazu, ubikacji, łazienki, bieżącej wody - mówią lokatorzy.
Łazienka i toaleta są wspólne dla wszystkich na parterze. Renata Czarnota, która podłączyła sobie wodę do mieszkania, jeszcze gdy właścicielem budynku była gmina, dwa tygodnie temu została jej pozbawiona.
- Mam papier, że wszystko z przyłączem jest w porządku - mówi lokatorka.
Innego zdania jest właściciel.
- Wcześniej prosiłem kilkakrotnie o usunięcie usterek. Bezskutecznie - mówi Józef Pospiszel. - Nie pozwolę też na dewastację budynku. Nie może być kabiny prysznicowej w pomieszczeniu, które nie ma dobrej wentylacji. Przez wilgoć niszczeje drewniany strop. Poza tym odpływ ścieków był do kanalizacji deszczowej, a nie do sanitarnej.
Pospiszel dodaje, że w mieszkaniach, które kiedyś były socjalne, trudno oczekiwać luksusów. Tymczasem lokatorzy twierdzą, że właściciel nic nie robi w swojej własności.
- Uprzątnął strych, wyremontował dach i nic więcej - mówią. - Piwnicy nikt nie ma, bo zamknął ją na klucz.
- U mnie w mieszkaniu tynk odlatuje ze ścian - mówi Renata Czarnota.

Podobnie jest w drugim budynku kupionym przez Pospiszela, na ulicy Kochanowskiego. Pod trzynastką mieszka rodzina Kłaków.
- 20 lat nie mieliśmy problemów - opowiada Michał Kłak. - Teraz w kuchni sufit grozi zawaleniem. Odłączyli nam przez to gaz. Strach tam wchodzić. Dalibyśmy wszystko, by mieszkać w ludzkich warunkach - mówi Kazimiera Kłak.
- Chcę kupione budynki remontować, mam na to pieniądze, ale na razie to nie ma sensu, bo jak niektórzy mi nie płacą czynszu, to po co coś robić? - odpiera Pospiszel. - Pan z parteru ma wniosek o eksmisję, a inny zalega mi 900 złotych z czynszem (czynsz w obu budynkach wynosi średnio 100 zł miesięcznie - dop. red.) i też chcę skierować sprawę do sądu - dodaje.
Gmina na razie robi natomiast niewiele, by pomóc ludziom, których sprzedała w 1999 roku. I właściciela, i mieszkańców odsyła z kwitkiem. "Kupił pan budynki z lokatorami, to teraz pana problem" - usłyszał Józef Pospiszel od urzędników.
- Pani Czarnota jest na liście oczekujących na gminne mieszkanie - mówi tymczasem burmistrz Pich. - Dwójka mieszkańców, którym grozi eksmisja, będzie musiała dostać mieszkanie od gminy, a o sprawie państwa Kłaków nic nie wiem - kończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska