Psie piekło rozegrało się w Opolu. Jak długo cierpiał Leszek, bo tak miał na imię średniej wielkości kundelek, nikt nie wie. Jedno jest pewne: widok, który zastali działacze TOZ, był tak wstrząsający, że na długo zostanie on w ich pamięci. Choć widzieli już niejedno.
- W mieszkaniu unosił się smród gnijącego ciała. Piesek leżał w odchodach, a jego wychudzonym ciałem wstrząsały konwulsje. Właściciel twierdził, że ten atak padaczki trwa od prawie 10 godzin – łapie się za głowę Dorota Jeleniewska z opolskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, która była na miejscu. – Ból był tak silny, że zwierzę co trochę traciło świadomość. Zamykam oczy i mam pod powiekami obraz tego psiego nieszczęścia. W nozdrzach wciąż czuję ten fetor. Tego nie da się opisać słowami.
Ludzie zauważyli w Opolu, że starszy pan krzyczy na psa i go kopie
Gdyby nie przypadek, o nieznośnym losie psa zapewne nikt by się nie dowiedział. Do kamienicy w Opolu, w której mieszka ponad 90-letni mężczyzna, przylega ogród. Jedna z postronnych osób zauważyła, jak starszy pan krzyczy tam na psa i prawdopodobnie go kopie. Zwróciła mu uwagę, a wtedy podeszła do niej sąsiadka mężczyzny. Poinformowała, że w mieszkaniu jest jeszcze jeden pies, który umiera. Tak o sprawie dowiedzieli się działacze organizacji prozwierzęcej.
- Gdy właściciel otworzył nam drzwi, od razu zobaczyłyśmy tego psa. Leżał w pokoju obok. Wiedziałyśmy, że nie mamy na co czekać, ale właściciel mówił, że on jest przeciwnikiem eutanazji i nie możemy bawić się w Boga. Tłumaczył, że ma już wykopany grób, obok stał karton, chyba po mopie do podłogi, żeby włożyć do niego ciało. Pan przekonywał, że trzeba poczekać, aż pies sam skona – relacjonuje wolontariuszka. – Jeszcze większy szok przeżyłyśmy, gdy okazało się, że przed laty ten pan był szefem organizacji prozwierzęcej. Nie docierało do niego nasze tłumaczenie, że człowiek w takiej sytuacji dostaje leki uśmierzające ból. On swojemu pupilowi pozwolił odchodzić w niewyobrażalnym bólu. Nie wiemy, jak długo to trwało, bo właściciel podawał różne wersje.
Od początku było wiadomo, że szanse na ratunek są znikome. Pies miał gnijące i ropiejące zęby. W podniebieniu widoczna była przetoka do jamy nosowej. Oprócz tego miał guza na brzuchu, wrzody na rogówkach, był odwodniony i wychudzony.
– Lekarz weterynarii stwierdził, że zapewne od dłuższego czasu nie jadł i nie pił – mówi Dorota Jeleniewska. – Z drugiej strony był ostrzyżony, podobno był pod opieką weterynaryjną, ale nie wiemy jak dawno. Jesteśmy w kontakcie z synem właściciela i będziemy to wszystko sprawdzać.
Dla psa z Opola na ratunek było za późno
Lekarz stwierdził, że dla 17-letniego kundelka nie ma już ratunku, dlatego pies został uśpiony. Z właścicielem została natomiast 13-letnia suczka.
– Widać, że ona jest ze swoim panem związana, że go kocha. Ona jest w dobrej kondycji, dlatego nie chcielibyśmy wyrywać jej ze środowiska, bo to dla niej byłby dramat. Syna starszego pana na ten moment jest gotów współpracować z nami, dlatego będziemy monitorować sytuację, a odebranie zwierzęcia byłoby ostatecznością – mówi wolontariuszka. – Właściciel mówił nam, że on i jego żona, która niedawno zmarła, zawsze mieli zwierzęta i bardzo je kochali. Nie mieści mi się w głowie, że można kogoś kochać, a jednocześnie tak bardzo go skrzywdzić.
Te zwierzaki szukają domu i prawdziwej miłości. Możesz je pr...
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Koniec sprawy Assange'a. Ugoda z USA zapewnia mu wolność
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?