Hop, do przerębli w Balatonie w Dobrzeniu

Redakcja
Jedni morsują drudzy - kibicują. Ci drudzy - łatwiej się przeziębiają
Jedni morsują drudzy - kibicują. Ci drudzy - łatwiej się przeziębiają
Balaton to kąpielisko w Dobrzeniu Wielkim. Do niedawna ożywało latem, gdy zapełniały się plaże, a wody kipiały od pływaków. Teraz zimą w Balatonie też się sporo dzieje. Do lodowatej wody wskakują morsy oraz jedna foka.

Foczka Magdalena Maziarska na co dzień pracuje jako przedstawiciel medyczny. Poza tym jest ratowniczką WOPR-u, latem wyłowiła z dobrzeńskiego jeziorka tonącego mężczyźne, uratowała mu życie. Kolejna pasja Magdy - skoki ze spadochronem. Uzależnienie od adrenaliny i zamiłowanie do ekstremalnych sportów - to jej cechy rozpoznawcze. To nie jest typ osoby, która zimę spędzi grzejąc się przy kominku i popijając grzańca. Choć po paru minutach spędzonych w lodowatej wodzie - marzy się o rozgrzewającym płynie.

- Alkohol jest zakazany - mówi Magda - Chyba, że ktoś chce mieć kłopoty z sercem.
Ale faktem jest, że po zabawie w przerębli rozgrzać może tylko gorący napój:
- Czyli herbata z cytrynką albo rosół od mamusi - stwierdza Magdalena.

Zrzucają szlafroki
Klub Morsów powstał przy sekcji Wodniaków w dobrzeńskim Gminnym Ośrodku Kultury. Zrzesza głównie miłośników wody: kajakarzy, ratowników, nurków. A poza tym wszystkich tych, którzy lubią żyć na maksa . Spotykamy się w niedzielę, na cotygodniowej kąpieli na mrozie.
Trwaja przygotowania do zanurzenia. Foka Magda oraz towarzyszące jej morsy zrzucają sportowe stroje. Ich ubiór do wody to: strój kąpielowy, buty z pianki (takie, jakie używają nurkowie lub serfujący), czapka i rękawiczki.
- Chronimy te części ciała, przez które ucieka najwięcej ciepła - mówi Grzegorz Radlak, lider grupy.

Zanim wszyscy wejdą do wody, mają jeszcze chwilę luksusu - na czas rozgrzewki mogą być w szlafroku.

- To trucht wokół Balatonu - mówi Magda - Chodzi o to, aby minimalnie rozgrzać mięśnie i przyspieszyć krążenie, ale nie można się spocić. Bo gdy morsuje osoba spocona, to łatwiej zapada na przeziębienia.

Zbyszek Podolski przypomina sobie pewnego odważnego, który wskoczył do wody przy piętnastostopniowym mrozie, wcześniej był na basenie i w saunie. - Organizm aż takiej terapii szokowej nie wytrzymał. Chłop rozchorował się na długie tygodnie.
Pierwsze morsowanie nie może trwać dłużej niż kilkadziesiąt sekund, na kolejnym - można przedłużyć ten czas o minutę. A potem o jeszcze jedną. Dobrzeńskie morsy moczą się w wodzie raz w tygodniu, więc pod koniec sezonu większość z nich może wytrzymać w wodzie około 10 minut.

No to plusk!
Koniec rozgrzewki. Zbyszek pierwszy wskakuje do wody. Spotkaliśmy się, gdy zima była jeszcze dość sroga - na dworze było minus 5 stopni. Woda - miała plus dwa stopnie. Czyli - ciepła. W takim “wrzątku" to pan Zbyszek jest w stanie wytrzymać nawet 40 minut - to jego życiowy rekord. Tylko Żaba, piesek Zbyszka - grzecznie siedzi na mroźnym lodzie i patrzy z wyraźnym wyrzutem -na swego moczącego się właściciela.
- Raz inny kibicujący nam pies najwyraźniej chciał sprawdzić, jak to jest być morsem i też wskoczył do wody. Problem polegał na tym, że nie umiał się wygramolić na lód. Więc zrobiliśmy akcję ratunkową. - wspomina Zbyszek.

Pierwszy wchodzi do lodowatej wody, a ostatni z niej wychodzi. Jego koledzy żartują, ze uczeń przerósł mistrza.

- Bo do morsowania namówili mnie synowie. Jeden ma 21 lat, drugi - 18, już wcześniej pływali w zimnej wodzie.. Żartowali sobie, że ja - staruszek - już nie dam rady morsować. Podpuszczali mnie... - wspomina pan Zbyszek.

No i stanął zakład, że “staruszek" jednak wejdzie do lodowatej wody, choćby na minutę.
Wszedł. Wytrzymał 40 sekund.

- Niby tak niewiele brakowało do pełnej minuty, a jednak nie byłem w stanie wytrzymać ani chwili dłużej - mówi.

Ten pierwszy raz wystarczył, aby połknąć bakcyla morsowania.
- Ja to traktuję jak cotygodniowe spotkania z przyjaciółmi, takie pogaduchy - tyle, że nie przy kawie czy piwku, ale w przerębli - śmieje się pan Zbyszek.

Rękawiczki to podstawa
- Bo tu jest jak w jakuzzi - śmieje się Magda, która - jako kolejna - ląduje w lodowatej wodzie. Towarzyszą jej Krzysztof Korda oraz Robert Brysz (chłopak Magdy, musiał za swą lubą wskoczyć nawet do lodowatej wody). Do przerębli należy spokojnie wchodzić, najlepiej po drabince. W ten sposób minimalizuje się szok dla organizmu. Warto przy tym dbać, by nie zamoczyć ubranych w rękawiczki dłoni.

- Raz je zamoczyłem - mówi Robert - Nie potrafiłem później się ubrać, o zasznurowaniu butów nie było mowy. Zgrabiałe palce odmawiały mi posłuszeństwa.
Tuż po wejściu do wody, foka i morsy milkną - to normalna reakcja organizmu - lodowata temperatura powoduje skurcze mięśni wzdłuż żeber, oddech staje się płytszy. Wkrótce jednak znajdują się siły i na śmiech i na śpiewy.

Z czasem przeszywające zimno sprawia, że skóra ciała jest niemal bordowa. Gdy morsy wychodzą z wody - wyglądają jak sparzeni słońcem.

Na brzegiem Balatonu powoli przybywa gapiów. Niektórzy przychodzą tu na spacer, inni - to krewni i przyjaciele morsów. Na początku morsowych spotkań, niewtajemniczeni gapiowie sądzili, ę w Balatonie wylądowała ekipa podchmielonych szaleńców. Z pogodzili się z tym, ze morsowanie to metoda spędzania wolnego czasu.
Pod adresem stojących na brzegu kibiców przerębli wciąż padają żartobliwe komentarze i słowa zachęty.

- Chodźce do nas!
- Od samego patrzenia robi się zimno - kręcą głową rodzice Grzegorza Radlaka.
- Myśmy też kiedyś kręcili głowami - podsumowuje Grzegorz . - Ale wystarczyło, ze dostaliśmy sygnał, aby brać udział w podobnym przedsięwzięciu, a już zapaliliśmy się do tego pomysłu. Zresztą każdy z nas lubi niebanalnie spędzać czas.

Krzysztof Korda, podobnie jak Magda, lubi sporty: spadochroniarstwo, żeglarstwo, nurkowanie, narciarstwo. Tacy ludzie kolekcjonują wszystko to, co ekstremalne.
- Więc mnie długo nie trzeba było nakłaniać. Teraz ja nakłaniam żonę.
Morsy spotykają się w przerębli także od święta: łamali się opłatkiem, pili szampana, przed nimi - spotkanie wielkanocne. Właśnie pojechali do Mielna na Międzynarodowy Zlot Foczek i Morsów. Ma tam być ponad póltora tysiąca takich jak oni.

Chłód to zdrowie
Na temat korzyści płynących z morsowania napisano setki opracowań i książek. Faktem jest, że kąpiel w lodowatej wodzie powoduje wyrzut noradrenaliny (stąd zapewne morsami są miłośnicy życia na krawędzi). Hormon ten zmniejsza też ból i hamuje stany zapalne w organizmie. Wiele przeprowadzonych badań wskazuje, że regularne pływanie w zimnej wodzie (8-11 stopni lub mniej) i w lodowato zimnej wodzie (mniej niż 4 stopnie) może pomoć w walce z chorobami wątroby, nerek, poprawia też funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego.
Niektorzy sugerują, ze morsowanie odmładza - może obniżyć wiek biologiczny człowieka o 8-16 lat...
Poza tym normalizuje poziom cholesterolu i poziom cukru we krwi, kobiety mogą łatwiej pozbyć się cellulitu.
- Nie oczekujemy cudów zdrowotnych, ale mile spędzonego czasu - mówi Magda ( zgrabna, nie ma raczej kłopotów z cellulitem) - Ale faktem jest, że w tym roku nie złapała mnie żadna infekcja, a nie szczepiłam się na grypę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska