Horror w szpitalu psychiatrycznym w Toszku

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Szpital psychiatryczny w Toszku.
Szpital psychiatryczny w Toszku. Genek1000/Wikipedia CC 3.0
W czasie II wojny światowej szpital dla psychicznie chorych w Toszku aż dwukrotnie zamieniał się w więzienie. Najpierw obóz urządzili w nim Niemcy, później Rosjanie. W tym czasie dochodziło tu do makabrycznych zbrodni. Więźniowie byli zmuszani do morderczej pracy oraz połykania żywych żab i myszy.

Był wrzesień 1939 roku. Wojska Adolfa Hitlera napadły właśnie na Polskę, rozpoczynając największy konflikt wojenny w historii świata. W tym czasie szpital w Toszku był jedną z większych lecznic dla psychicznie chorych na Śląsku - pierwsi pacjenci zostali tutaj ulokowani tuż po zakończeniu I wojny światowej.

Chorzy są nam niepotrzebni

Niedługo po rozpoczęciu II wojny światowej wszelkie państwowe instytucje zostały przekształcone w taki sposób, by służyły wojsku. W sprawie szpitala w Toszku zapadła decyzja, by utworzyć w nim obóz jeniecki. Grube mury, wąskie korytarze i zakratowane okna stwarzały ku temu wręcz idealne warunki. Analogiczne decyzje zapadły także w sprawie innych podobnych lecznic działających na terenie III Rzeszy. Pojawił się tylko kłopot - co zrobić z chorymi pacjentami?

Nad "problemem" pochylił się osobiście sam Adolf Hitler podczas narady w "Grand Hotelu" w Sopocie, którą zorganizowano 20 września 1939 r. Uczestniczyli w niej m.in. dr Karl Brandt - osobisty lekarz Fuehrera, Philipp Bouhler, jeden z czołowych działaczy SS oraz Leonardo Conti - minister zdrowia w III Rzeszy. Tego dnia Adolf Hitler przedstawił plan likwidacji osób chorych umysłowo, uznając, że stanowią one ciężar dla Niemiec i utrudniają utrzymanie "czystości rasy". W celu ich eliminacji podjął dyrektywę mówiącą o bezbolesnym uśmiercaniu ludzi "niegodnych życia" - zarówno chorych psychicznie, jak i niedorozwiniętych dzieci.

Akcja zyskała kryptonim "T4", a w oficjalnym dokumencie podpisanym przez Fuehrera znalazło się polecenie "(...) żeby osobom, według wszelkiego prawdopodobieństwa nieuleczalnie chorym, wobec zupełnie krytycznej oceny stanu ich zdrowia, można było zapewnić łaskawą śmierć". Eutanazja odbywała się przez wstrzykiwanie różnego rodzaju trucizn w śmiertelnych dawkach - początkowo nazistowscy lekarze stosowali np. morfinę. Później zaczęli eksperymentować z trującymi gazami, m.in. tlenkiem węgla, cyjanowodorem.

Do przeprowadzania uśmiercających zabiegów wskazano sześć szpitali psychiatrycznych na terenie III Rzeszy, do których kierowani byli chorzy także z innych placówek. Niedługo po ogłoszeniu tych planów ruszyła akcja opróżniania szpitala w Toszku. Oficjalnie nie wiadomo jednak, dokąd wywieziono pacjentów.

Niemiecki obóz internowanych

Wraz z opróżnieniem szpitala utworzono w nim obóz, do którego początkowo kierowani byli Francuzi i Brytyjczycy. Niewykluczone, że w późniejszym okresie trafiali tutaj także amerykańscy żołnierze. Według różnych źródeł w murach szpitala przetrzymywano od 700 do 1300 obcokrajowców, z czego dużą część stanowili internowani cywile. Jednym z najsłynniejszych więźniów, którzy trafili do Toszka, był Pelham Grenville Wodehouse - znany brytyjski pisarz i satyryk, który zatrzymany został na terenie swojej nadmorskiej posiadłości we Francji.

Wodehouse nie cieszył się żadnymi specjalnymi względami, aczkolwiek pozwolono mu, by w swojej celi miał maszynę do pisania. W czerwcu 1941 r. brytyjski satyryk został niespodziewanie zwolniony z obozu wraz ze swoim współwięźniem Noelem Mackintoshem - byłym pracownikiem uniwersyteckim. Obu skierowano do Berlina, gdzie spotkał się z nimi Reinhard Haferkorn, który w III Rzeszy odpowiadał za produkcję propagandowych audycji skierowanych do Brytyjczyków. Tam zgodzili się redagować propagandową prasę, która skierowana była do brytyjskich jeńców.

Wodehouse rozpoczął ponadto współpracę z niemieckim radiem w Berlinie, w studiu którego nagrał kilka satyrycznych pogadanek skierowanych do swoich rodaków. Wychwalał w nich… obozowe życie i przemycał propagandowe treści przedstawiające III Rzeszę w pozytywnym świetle. Nadawane w 1941 r. audycje wywołały zniesmaczenie wśród Brytyjczyków - wielu z nich uznało Wodehousa za zdrajcę. On sam dostał później zgodę nazistów na przeprowadzkę do Paryża, gdzie mieszkał za darmo w jednym hoteli.

W tym czasie po obozie w Toszku zaczęło się kręcić coraz więcej agentów Abwehry (niemieckiego wywiadu). Prawdopodobnie poszukiwali wśród brytyjskich więźniów kolejnych chętnych, którzy zgodziliby się na współpracę z III Rzeszą.

Wiadomo, że w tym czasie Fuehrerowi marzyło się utworzenie Brytyjskiego Wolnego Korpusu, którego żołnierze walczyliby po niemieckiej stronie. Taki oddział, choć na froncie nie znaczyłby wiele (miał liczyć raptem 30 żołnierzy), miałby duże znaczenie propagandowe. Ostatecznie, choć akcja werbunkowa trwała aż do 1944 roku, agentom nie udało się zdobyć wystarczającej ilości kolaborantów.

Obóz po rosyjsku

W styczniu 1945 r., gdy sowieci zbliżali się do niemieckiej granicy, zapadła decyzja o ewakuowaniu personelu toszeckiego obozu. Na krótko więźniowie pozostawieni zostali sami sobie, do czasu wkroczenia do Toszka wojsk radzieckich. Front nadszedł w niedzielne popołudnie 21 stycznia 1945 r. od strony Strzelec, zajmując miasto bez większych przeszkód. Rosjanie uwolnili więźniów toszeckiego obozu i sami zajęli jego pomieszczenia. Niedługo po tym zapadła decyzja o utworzeniu na terenie szpitala nowego obozu pracy, nadzorowanego bezpośrednio przez NKWD.

Formalnie w ramach wymierzania kary nazistowskim zbrodniarzom mieli tam trafiać Niemcy przygotowani do wysiedlenia z tych ziem. Izolacja była przewidziana tylko tymczasowo. W praktyce trafiło tam wielu cywili - mieszkańców różnych zakątków Niemiec, którzy miesiącami byli zmuszani do morderczej pracy ponad ludzkie siły. W pierwszych miesiącach działania obozu trafiło tu ok. tysiąca więźniów. W lipcu 1945 roku Sowieci przewieźli do Toszka 3654 cywilów (głównie mężczyzn), którzy wcześniej osadzeni byli w przepełnionym więzieniu w Budziszynie. Zostali oni upchani w bydlęcych wagonach, a transport trwał ok. 7 dni. Na skutek tego kilkanaście osób nie przeżyło podróży.

Obóz pracy w Toszku słynął z niezwykle surowych warunków. Jego kierownikiem był pułkownik o nazwisku Pylajew. "Dzień" rozpoczynał się tutaj pobudką o godz. 3.00 w nocy. Tak wczesna pora była spowodowana faktem, że obowiązywał czas moskiewski. Więźniowie codziennie byli wyprowadzani na pobliskie pola oraz do lasu, gdzie musieli pracować gołymi rękami, bez użycia żadnych narzędzi - nawet przy wyrywaniu potężnych ostów, których kolce wrzynały się w dłonie. Praca trwała od świtu do zmroku. Kto zostawał w tyle był bity pałką przez obozowych strażników. W tym czasie w obozie przebywało kilkadziesiąt kobiet - one miały lżejszą pracę, głównie w kuchni.

Okrutne zbrodnie

Za dzień morderczej pracy więźniom należała się ćwiartka chleba i talerz zupy. Utarło się wśród nich powiedzenie, że to "za mało żeby żyć i za dużo, żeby umrzeć". Kto stawiał opór albo podpadł funkcjonariuszom NKWD - był przez nich brutalnie maltretowany. Znane są przypadki, że zmuszali oni więźniów do połykania żywych żab. Do gardeł więźniów wciskano także na siłę żywe myszy.

Zdarzało się, że kończyło się to uduszeniem. Jednocześnie o zdrowie więźniów w tym czasie dbało jedynie trzech lekarzy - zostali oni wytypowani spośród obozowych więźniów, którzy mieli medyczne wykształcenie. Bez lekarstw nie byli jednak w stanie pomóc nawet przy najprostszych schorzeniach, więc więźniowie umierali. Ciała więźniów początkowo były wywożone i grzebane na pobliskim cmentarzu żydowskim. Gdy zabrakło tam miejsca, zmarłych chowano na pobliskiej piaskowni.

Szacuje się, że z powodu wycieńczenia oraz fatalnych warunków sanitarnych śmierć w obozie poniosło aż 3,3 tys. osób. 25 listopada 1945 r., czyli w dniu likwidacji obozu, przy życiu pozostawało zaledwie 1375 osób. Ogólnie liczba ofiar była jeszcze większa, bo część więźniów opuściła mury obozu w agonalnym stanie i wkrótce po tym zmarła.

W 1991 r., dla upamiętnienia ofiar obozu, w miejscu zbiorowej mogiły stanął głaz wraz z tablicą pamiątkową. W tym samym roku na cmentarzu żydowskim ustawiono krzyż upamiętniający ofiary zbrodni dokonanej przez NKWD.
Po wojnie w budynku przywrócono działalność szpitala. Lecznica psychiatryczna działa w Toszku do dziś.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą, znawcą lokalnej historii i autorem książek o ziemi strzeleckiej.
W artykule wykorzystano materiały udostępnione przez niemiecki Związek Poszkodowanych przez Komunistyczną Tyranię (uokg.de), fragmenty publikacji autorstwa Dariusza Pietruchy z czasopisma "Odkrywca"oraz fragmenty książki Martina Gilberta pt. ,,Druga wojna światowa".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska