Hydrolodzy ostrzegają: - Jeśli gwałtownie się ociepli, grozi nam wielka powódź

fot. archiwum
Tak wyglądało Opole w czasie powodzi w 1997 roku.
Tak wyglądało Opole w czasie powodzi w 1997 roku. fot. archiwum
Naprawdę groźnie będzie, gdy temperatura nagle skoczy do plus 10-12 stopni Celsjusza

- Z dużych ilości zalegającego śniegu zrobiłoby się wtedy dużo wody, a zmrożona ziemia nie nadążałaby z jej wchłanianiem - mówi Grzegorz Walijewski, hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie.

Gdyby takie ocieplenie się zdarzyło, to - według danych, które Centrum Zarządzania Kryzysowego w Opolu otrzymało od Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu i Wojewódzkiego Zarządu Melioracji - na Opolszczyźnie niebezpiecznie będzie zwłaszcza w okolicach Brzegu i Lewina Brzeskiego. Wylałyby też mniejsze rzeki - Stobrawa, Osobłoga czy Biała Głuchołaska.

- Ale na razie w naszym regionie nigdzie nie ma zagrożenia powodziowego - uspokaja Manfred Rokujżo, dyr. Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego. - Do stanów ostrzegawczych w niektórych miejscach brakuje nawet metra, więc jest duży zapas.
Sporo dodatkowej ilości wody mogą też przyjąć opolskie zbiorniki retencyjne.

- W Nysie jeszcze ponad 100 milionów metrów sześciennych, w Otmuchowie 70, a w Turawie prawie 60 - wyjaśnia dyr. Rokujżo.

Prognoza na najbliższe sześć dni nie przewiduje nagłego ocieplenia.

- Nawet jeśli w dzień w niektórych miejscach będzie jeden czy dwa stopnie na plusie, w nocy znów ściśnie mróz - mówi Grzegorz Walijewski z IMGW. - A to bardzo dobre wieści, bo oznaczają, że woda z topniejącego śniegu będzie stopniowo wsiąkać w ziemię.

IMGW przygotowało mapkę oblodzenia polskich rzek. Tam, gdzie lodu i kry jest dużo, mogą się tworzyć zatory, a rzeki wylewać. Na Opolszczyźnie sporo jest śryżu (lodu miękkiego, lepkiego, gąbczastego) i lodu brzegowego. - Ale wszystkie cieki wodne są drożne - tłumaczy Manfred Rokujżo.

O potencjalnej groźbie powodzi z premierem Donaldem Tuskiem rozmawiali wczoraj w Warszawie wojewodowie.

- Musimy być przygotowani na każdą ewentualność - mówi Ryszard Wilczyński, wojewoda opolski. Najgorszy scenariusz? Gdy odwilż szybciej zacznie się na południu kraju, a na północy mróz nie puści. Wtedy płynąca do morza woda natknie się na zamarznięte odcinki rzek. A tych najwięcej jest teraz na północ od Warszawy i Poznania.

- Gdyby się tak zdarzyło, na szczęście w tej chwili mamy bardzo dużą rezerwę powodziową w zbiornikach - tłumaczy wojewoda Wilczyński. - W gotowości są też lodołamacze, które mają kruszyć lód na północy Polski. No i pozostają normalne procedury kryzysowe, które polegają na tym, że trzeba rozbijać tworzące się zatory.

Wojewoda będzie apelował do samorządów i zarządców rzek, by zadbali o ich drożność.

- Problem dotyczy także kanalizacji deszczowej i rowów melioracyjnych - przypomina Ryszard Wilczyński. - Trzeba wszystko sprawdzić i w miarę możliwości udrożnić. Warto też zastanowić się, czy z niektórych miejscowości nie wywieźć zalegającego tam śniegu. Uczulam również mieszkańców, by zadbali o teren wokół swoich posesji.

Na jutro wojewoda zaplanował w tej sprawie spotkanie ze starostami, RZGW i wojewódzkim zarządem melioracji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska