I ślubuję, że po rozwodzie będziesz spłacała wszystkie moje długi

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Tomasz po rozwodzie zamienił życie Katarzyny i własnej córki w koszmar.
Tomasz po rozwodzie zamienił życie Katarzyny i własnej córki w koszmar. 123RF
Katarzyna rozwiodła się, ale trudniej niż od eksmęża uwolnić jej się od jego długów. On zwodzi komorników, zadłuża mieszkanie i śmieje jej się w twarz..To jego recepta na słodką zemstę.

Ten człowiek zamienił życie moje i naszej córki w piekło - wspomina 36-letnia Katarzyna z Kluczborka. - Poprzysiągł, że mnie urządzi. Teraz ten koszmar stał się rzeczywistością.

Tomasz od początku małżeństwa nie stronił od kieliszka. Katarzyna na przemian błagała, żeby się opamiętał i groziła rozwodem, ale trwała w toksycznym związku. Dla dobra córeczki, która kochała tatę.

- Któregoś razu wpadł pijany do łazienki i na oczach dziecka zaczął mnie topić w wannie. Wtedy coś we mnie pękło, zrozumiałam, że również dla dobra córki muszę od niego uciekać - mówi Katarzyna.

W marcu 2012 roku wyprowadziła się ze wspólnego mieszkania, które kilka lat wcześniej kupili na kredyt.

- Któregoś dnia wróciłam tam po coś. Mąż się chyba nie spodziewał tej wizyty, bo na stole zobaczyłam pozew o rozwód z orzeczeniem mojej winy. Tomek chciał zabrać mi dziecko, a do tego grał o to, bym musiała płacić alimenty na niego - wspomina.
Przeraziła się. Wiedziała, że jeszcze gdy mieszkali razem, Tomasz związał się z inną kobietą. Nie sądziła, że teraz żonę, którą zdradzał, będzie próbował obciążyć winą za rozpad małżeństwa. - Rad nierad kupiłam minipodsłuch, założyłam go w naszym mieszkaniu i tym sposobem dowiedziałam się, gdzie spędza weekendy ze swoją kochanką - wspomina. Pojechałam za nimi, ukryłam się w krzakach i gdy oni na dobre rozgościli się już w domu letniskowym, wpadłam do środka i zaczęłam nagrywać filmik. Teraz miałam dowód, że on kogoś ma, i wiedziałam, że tak łatwo dziecka mi nie odbierze.

Taki scenariusz nie był po myśli Tomasza, zaczął uprzykrzać życie żonie.

- Gdy wyprowadzałam się z mieszkania, wzięłam tylko to, co niezbędne: dwie szklanki, dwa talerze i parę drobiazgów. Później, gdy mąż zamieszkał z kochanką, zabrałam jeszcze odkurzacz i cztery drewniane kotki, warte może 20 złotych. Skończyło się na tym, że musiałam tłumaczyć się przed policją z zabrania czegoś, co należało przecież również do mnie - wspomina.
Tomasz układał sobie życie na nowo, ale robił wszystko, aby jego eks szybko o nim nie zapomniała. W grudniu Katarzyna poprosiła, aby dał jej choinkę i ozdoby. Chciała, by córeczka miała normalne święta, ale Tomasz ani o tym myślał. Nie zamierzała znowu włóczyć się po komisariatach, dlatego zapytała policjantkę prowadzącą poprzednią sprawę, czy może zabrać drzewko i bombki ze wspólnej piwnicy. - Tak jak mi radziła weszłam do środka przy świadku. Ale tuż przed Wigilią znowu musiałam się tłumaczyć przed policją, bo mąż zgłosił włamanie. Tomasz nie zamierzał dzielić się z żoną majątkiem i rozliczał ją z każdego drobiazgu zabranego ze wspólnego przecież mieszkania. Zatrzymał też dla siebie ich wspólny samochód.

- Dochodziło do absurdalnych sytuacji, bo kiedy córka zachorowała i trzeba było z nią pojechać do lekarza w Opolu, to Tomek powiedział, że zabierze małą do auta, ale ja nie mam prawa wsiąść i mogę jechać za nimi autobusem - wspomina.

Mniejszych i większych złośliwości było więcej, ale Katarzyna łudziła się, że po rozwodzie jej koszmar się skończy. Sąd orzekł go w kwietniu 2014 roku. Kilkanaście miesięcy wcześniej kobieta wniosła też o ustanowienie rozdzielności majątkowej i to od momentu jej wyprowadzki z domu. - Bałam się, że on nabierze kredytów, które to ja będę musiała spłacać. Nie pomyliłam się, bo wkrótce on faktycznie wziął prawie 2 tys. złotych. Nie przewidział, że rozdzielność będzie orzeczona wstecz i z długiem zostanie sam.
Tomasz przegrał bitwę, ale nie zamierzał łatwo oddać całej wojny. Złożył ostatecznie pozew rozwodowy z winy żony, ale nie chciał już zabierać dziecka. Zadowoliłyby go natomiast alimenty na siebie, których domagał się od Katarzyny.

- Mąż zajmował się montowaniem kamer i alarmów i miesięcznie zarabiał nawet 8 tys. zł Ja, pracując w sklepie, miałam 1,2 tys. zł, za które utrzymywałam siebie i dziecko. W głowie mi się nie mieści, że on chciał jeszcze ode mnie pieniędzy. Tomek odgrażał się wprawdzie, że załatwi mnie tak, że komornik wejdzie mi na wypłatę, ale w najczarniejszych koszmarach nie sądziłam, że się do czegoś takiego posunie.

Ostatecznie rozwód został orzeczony z winy Tomasza, ale to nie ostudziło jego zapędów, aby uprzykrzyć życie byłej już żonie.

- Podczas sprawy o podział majątku stwierdził, że on chce zabrać wszystko: mieszkanie wraz z wyposażeniem i samochód. Jemu na tym mieszkaniu bardzo zależało, a że mnie i tak nie było stać, aby co miesiąc płacić 900 złotych kredytu, to dla świętego spokoju zgodziłam się, żeby wziął wszystko - opowiada Katarzyna. - Kredyt płacił sumiennie, bo wiedział, że w banku nie ma zmiłuj i jeśli zawali, to straci ten lokal. Dlatego wymyślił sobie, że nie będzie płacił czynszu, bo wtedy jego długi będę musiała spłacać i ja. On nie zrobił tego z biedy, ale po to, żeby zrobić mi na złość. W międzyczasie Tomasz powymieniał zamki, więc Katarzyna już nie miała wstępu. Nie mogła odebrać nawet poczty, więc początkowo nie wiedziała, że były mąż zalega z opłatami.
- W czerwcu ubiegłego roku przyszedł nakaz sądowy. Wraz z odsetkami i kosztami sądowymi było do zapłaty ponad 4 tys. złotych - wspomina. - Mąż rzucił pracę, więc komornik nie miał z czego ściągnąć tych pieniędzy, dlatego zajął moje wynagrodzenie. Próbowałam wyjaśnić sprawę w spółdzielni, ale nikogo to nie interesuje. Usłyszałam, że jestem współwłaścicielką, więc mam płacić. Zaległości nadal rosną i wiem, że za moment również o nie upomni się komornik, ale mąż nie ma oficjalnego dochodu, więc płaciła będę ja - załamuje ręce.

Katarzyna prosiła, aby były mąż wynajął mieszkanie, w którym i tak nie mieszkał, odkąd wyprowadził się do kochanki. Zależało jej, aby lokal na siebie zarabiał. Początkowo nie chciał o tym słyszeć, w końcu wynajął lokal bratu. - Efekt jest taki, że on dostaje pieniądze z wynajmu, ale czynsz nadal jest płacony w kratkę, więc dług rośnie. Zapytałam komornika, dlaczego nie zajmie naszego wspólnego samochodu, tylko zabiera mi wypłatę, ale podobno mój były mąż oświadczył, że nie ma żadnego auta. Po mojej interwencji komornik wezwał go do siebie, ale Tomek się wyłgał, mówiąc, że to ja mam samochód i dowód rejestracyjny. Gdy w końcu komornik pojechał do niego do domu, przywitała go nowa żona i stwierdziła, że ten samochód jest już zajęty przez innego komornika na poczet alimentów na córkę. Tak na wszelki wypadek, gdyby przestał mi je płacić.

Pani Katarzyna poszła do komornika - tym razem tego od alimentów - aby zwolnić samochód z zajęcia. Nie chciała, aby z powodu gierek eksmęża jej zadłużenie rosło. - Dla mnie oznacza to tyle, że jeśli on przestanie płacić alimenty, to nie będzie można tych pieniędzy ściągnąć pod groźba sprzedaży auta. Podjęłam takie ryzyko, bo na razie to mnie traktuje się jak oszustkę, która uchyla się od swoich zobowiązań. Teraz robię wszystko, aby komornik sprzedał ten samochód i pokrył dług w spółdzielni, ale to niestety trwa - skarży się.
Ma żal do męża, bo sytuacja odbija się na ich wspólnej córce. Dziewczynka chciała pojechać na ferie do Zakopanego, dlatego Katarzyna pracowała po 12 godzin, aby spełnić jej marzenie. - Na te dni, kiedy nie szłam do pracy, wypisywałam urlop, żeby zarobić więcej. Załamałam się, kiedy na koniec miesiąca dostałam 1,2 tys. złotych, bo całą resztę zabrał komornik za długi czynszowe byłego męża - wspomina. - On pogrywa sobie z komornikami, mnie śmieje się w twarz, a płacę za to ja. Gdy komornik próbował zająć pieniądze z wynajmu mieszkania, brat Tomka, który wynajmuje lokal, oświadczył, że zabiera je inny komornik. Później okazało się, że to bzdura. On wie, że im mniej z niego uda się ściągnąć, tym więcej mam do zapłaty ja.

Tomasz nadal oficjalnie nie pracuje. Komornikowi oświadczył, że jest na utrzymaniu nowej żony, a do tego pomagają mu rodzice.

- Z bezsilności chce mi się płakać. Ja codziennie chodzę do pracy na piechotę prawie 3 kilometry w jedną stronę, bo na samochód mnie nie stać. On korzysta z naszego auta i ma w nosie komorników i długi. Żyję z duszą na ramieniu, bo nie wiem, co on jest jeszcze w stanie wymyślić.

Katarzyna podejrzewa, że jej koszmar się nie skończy, dopóki trwa sprawa o podział majątku. W kwietniu miną dwa lata, odkąd się rozpoczęła, ale odbyła się dopiero jedna rozprawa. Skontaktowaliśmy się ze spółdzielnią, prosząc o pomoc.

-Z dokumentów wynika, że rozdzielność majątkowa nie dotyczy mieszkania, dlatego dług obciąża oboje byłych małżonków - mówi Tadeusz Szpakowski, prezes SM "Przyszłość" w Kluczborku. - Proponuję takie rozwiązanie: jeśli pani Katarzyna spłaci połowę długu, który ma w tej chwili, czyli 2 tys. zł, to w przypadku dalszego zadłużania będziemy dochodzić roszczeń tylko od jej byłego męża, a ją zwolnimy z odpowiedzialności. - Na pewno skorzystam z tej propozycji. Chciałabym, żeby ten koszmar się skończył, żebyśmy mogły z córką spokojnie żyć - wzdycha pani Katarzyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska