Gdy tylko pokazała się na castingu wyborów Miss Opolszczyzny 2013 - wiadomo było, że jest pretendentką do wygranej.
(fot. Kami Żyła)
Najpierw była cisza. I ciemność. Kasia straciła przytomność. Na chwilę ocknęła się, otworzyła oczy, zobaczyła nad sobą twarz przyjaciela. Uspokajał i mówił , że już dzwoni po pogotowie. Później, już w karetce pogotowia, po raz pierwszy pomyślała, że złamała kręgosłup.
Nie myliła się.
Katarzyna Kozioł z Kędzierzyna-Koźla. Przesympatyczna, uśmiechnięta blondynka. Miss Nastolatek Opolszczyzny 2013. Właśnie dostała się do finału Miss na Wózku, pokonując pół setki innych pięknych dziewczyn.
- Trzeba korzystać z tego, co życie ma dla nas najpiękniejszego - mówi dwudziestoletnia dziś Katarzyna.
I może z tego powodu nie chce opowiadać o samym wypadku, bo po co wracać do tego, co okrutne? Czasu przecież nie można cofnąć. - Po prostu - upadłam z wysokości, to był fatalny upadek - mówi.
Każdy, kto zna Kasię od lat, ale i od niedawna, powtarza: - To niesamowita dziewczyna.
- Pełna pogody ducha - mówi Ryszard Makowiecki, który pamięta ją jako organizator wyborów miss.
Gdy po raz pierwszy zdecydowała się na udział w konkursie piękności, wiele osób było zaskoczonych. Nie, żeby była brzydka - co to, to nie: zgrabna sylwetka, długie nogi, jasne włosy i wesołe spojrzenie stawiały ją od razu w gronie faworytek. Tyle że Kasia była… chłopczycą. Takim podwórkowym urwisem.
- Zgadza się, byłam chłopczycą. Od zawsze: odrapane kolana, poobijane łokcie, siniaki na ciele "zdobywane" podczas zabaw na podwórku. Jestem z tych, co czas spędzają nie tylko przed kompem. Jako dziecko wdrapywałam się na drzewa na osiedlu. Czasami jakiś sąsiad patrzył przez okno z pierwszego piętra - a tu, proszę, Kasia na konarze siedzi i mu macha, pozdrawia - śmieje się dwudziestolatka.
Agata, przyjaciółka Katarzyny, potwierdza: - Kasia zawsze była i wciąż jest pełna radości i trochę szalona. Lubi sport, trenowała softball, to odmiana baseballu. To dziewczyna ambitna, twarda, ale i wielka optymistka.
W konkursie miss nastolatek organizowanym przez Miss Polski wzięła udział z pełnym przekonaniem.
- Bo lubię przygody, bo to była okazja do poznania nowych ludzi. Tak, lubiłam grać w piłkę i wdrapywać się na drzewa, nie raz sąsiedzi za mną krzyczeli: "Dziewczyno, gałęzie na drzewie łamiesz!". Oprócz tego, że byłam chłopczycą i urwisem, jak każda dziewczyna lubiłam też ładnie wyglądać, podbierałam mamie ciuchy, przebierałam się i podziwiałam w lustrze. No, która dziewczyna tego nie robi? - mówi.
Uroda i wdzięk Kasi zostały dostrzeżone przez jury, dziewczyna dostała się do finału ogólnopolskiego konkursu. - Miło wspominam ten czas: nauka choreografii, rady fotografów i wizażystów, dużo przyjaciół, z którymi mam kontakt do dziś - mówi. - Były też dziwne zadania, na przykład organizatorzy zażyczyli sobie, abyśmy miały buty w odpowiednim, takim samym kolorze. W całym Kędzierzynie-Koźlu takich butów kupić nie mogłam!
Miała być na kursie
Wypadek zdarzył się jakiś czas po konkursie. Przekreślił na długie miesiące wszystkie jej plany: o modelingu, wyjeździe, pokazach. I nie tylko:
- Wcześniej zapisałyśmy się z Kasią na kurs pierwszej pomocy, właściwie to Kasia mnie namówiła - wspomina Agata. - Ale na pierwsze zajęcia nie przyszła, co więcej - nie odbierała telefonów. Byłam na nią zła, ale i zaniepokojona. Dopiero później dodzwoniłam się do kogoś i dowiedziałam się o wypadku… A wie pani, o czym były pierwsze zajęcia? Otóż o urazach i złamaniach kręgosłupa. Co za ironia...
Szpital. Debaty lekarzy. - Gdy powiedzieli, że muszą przewieźć mnie do Opola, aby tam poskładać kręgosłup, wiedziałam, że moje przypuszczenia z karetki pogotowia się potwierdzają - mówi miss.
Potem było jeszcze parę kryzysów, Kasia wylądowała na intensywnej terapii, miała śpiączkę.
- Walczyła o życie. Ten okres, szczególnie pobyt na intensywnej terapii, wykończył ją psychicznie. Co tu mówić - wokół była agonia, starsze osoby, które powoli odchodziły. I ona w tym wszystkim: młoda, całe życie winno być jeszcze przed nią - mówi Agata.
Gdy w końcu pozwolono Agacie odwiedzić przyjaciółkę w szpitalu, ta pomyślała sobie tak: - Gdy byłyśmy razem, zwykle to były radosne chwile, pełne optymizmu. Nie mogę teraz iść do niej smutna i zapłakana. Muszę być pogodna, umieć nawet zażartować. I Kasia starała się być taka sama - wspomina Agata.
Mogę wszystko!
Katarzyna przyznaje, że i ona - jak zapewne każdy w jej sytuacji - zadawała sobie pytania: Dlaczego ja? Czy mogło być inaczej?
- Ale szybko zrozumiałam, że z takich pytań nic dobrego nie wynika, one tylko dołują. Ja zaś miałam, i wciąż mam, ważniejsze sprawy w życiu do załatwienia, muszę się skupić na swoim zdrowiu i na rehabilitacji - mówi dziewczyna.
No i jeszcze była matura do zdania (wypadek zdarzył się trzy miesiące przed terminem egzaminów). Zdała, i to z dobrymi wynikami.
- Po maturze zrobiłam sobie rok przerwy w nauce, nie poszłam od razu na studia, a chcę studiować ekonomię. Postanowiłam ten czas poświęcić na rehabilitację - mówi. To codzienna żmudna praca, kilka godzin ćwiczeń w domu, 2 razy w tygodniu w gabinecie rehabilitacyjnym. Także wyjazdy na Śląsk, gdzie dziewczyna rehabilituje się za pomocą egzoszkieletu, który pionizuje osobę niepełnosprawną i pozwala stawiać kroki.
- Pionizowanie jest bardzo ważne, pozwala organizmowi wrócić do naturalnej pozycji, krew zaczyna krążyć normalnie - mówi dziewczyna. - Gdy tak staję na nogi, wierzę, że wiele ode mnie zależy.
Terapia jest kosztowna, ale Kasi pomaga wiele osób. Chyba w myśl zasady, że dobro wraca. Kędzierzynianka bowiem parę lat pracowała jako wolontariuszka z dziećmi niepełnosprawnymi umysłowo i fizycznie, zapewniała im radosny wolny czas, opiekowała się - To było niesamowite doświadczenie. Przekonałam się, jak wdzięczne, radosne i grzeczne mogą być te osoby - mówi.
Agata dodaje: - Kasia zawsze wspierała innych. Pamiętam - kiedykolwiek miałam jakiś problem i zadzwoniłam do niej, to wsiadała na skuter i przyjeżdżała do mnie. Po takim spotkaniu zawsze byłam już dobrej myśli.
Katarzyna do dziś zresztą pomaga Agacie: razem uczyły się matematyki. Agata postanowiła bowiem poprawić swój wynik ubiegłorocznej matury z tego przedmiotu, a Kasia pomaga jej w nauce. Przy tej okazji też postanowiła poprawić swój wynik z matematyki, z dobrego - na bardzo dobry.
- Sporo jej zawdzięczam - mówi Agata.
Mężczyźni się uśmiechają
Kędzierzynianka ma szczęście do przyjaciół - spotyka się z nimi, wyjeżdża na wycieczki, chodzi na imprezy. Zamykanie się w domu w czterech ścianach - to nie dla niej.
- Niedawno byłyśmy na urodzinach koleżanki, śpiewałyśmy, parę dni temu tańczyłyśmy, przecież na wózku też można tańczyć. I to jak! - mówi Agata.
Pomysł na udział w konkursie Miss Polski na Wózku był właściwie naturalną koleją rzeczy: wesoła, ładna dziewczyna, która przecież już ma za sobą udział w podobnej imprezie (tyle że dla pełnosprawnych) - po prostu musi to zrobić jeszcze raz.
- Powody były podobne, jak i wcześniej: przygoda, możliwość poznania nowych osób, uczestnictwo w czymś, co tak naprawdę podoba się prawie każdej kobiecie. Ale w idei tego konkursu jest coś jeszcze - uczestniczki pokazują, że życie nie kończy się, gdy zaczyna się niepełnosprawność - mówi miss.
Na pytanie, co ostatecznie przekonało ją, aby nie użalała się nad swym losem, odpowiada po dłuższym zastanowieniu: - Na pewno rodzice, przyjaciele, tacy jak Agata, ale… i krzyk. Kiedyś mój rehabilitant, widząc, że mam ochotę zaprzestać walki, krzyknął na mnie. I wtedy dotarło do mnie, że to nie czas na kapitulację - mówi.
Kasia zaraża optymizmem i urokiem. To widać, gdy wyjeżdża na wózku na ulicę. Przechodzący ludzie uśmiechają się do niej. Niektórzy mówią, że ją kojarzą jako miss nastolatek, inni - odnajdują ją na Facebooku i wysyłają pozdrowienia. A już szczególnie mili są panowie.
- Kiedyś w kawiarni odjechałam w kierunku toalety, od sąsiedniego stolika wstał wtedy jakiś mężczyzna, dość szeroki w barach, nawet się trochę zaniepokoiłam. On tymczasem spytał, czy potrzebuję pomocy. Odpowiedziałam, że nie - jestem przecież samodzielna - opowiada dziewczyna.
Osoby na wózkach uczą się na specjalnych szkoleniach poruszania się po mieście na wózku inwalidzkim, jak omijać bariery architektoniczne, jak wdrapywać się na wysokie krawężniki. - Jestem po takim szkoleniu i wiem, co zrobić, gdy chcę przejechać przez ulicę i wjechać na chodnik, ale wielu przechodniów rzuca mi się "na pomoc". Nie zawsze to jest dobre, bo wytrącają mnie z równowagi, ustawiają wózek pod złym kątem. Czasami muszę aż prosić - nie pomagajcie mi!
Katarzyna postanowiła też zrobić prawo jazdy. Na razie wkuwa teorię. Wkrótce będzie miała jazdy po mieście w specjalnie dostosowanym dla jej potrzeb autem.
- Na konkurs Miss na Wózku nie pojadę jeszcze samochodem - uśmiecha się. - Ale kto wie, może już jesienią będę na tyle samodzielna, aby pojechać autem na rehabilitację.
Na razie Kasia szykuje się do wyborów miss. W połowie lipca jedzie na warsztaty przygotowawcze. 25 lipca w Warszawie odbędzie się gala finałowa wyborów. Trzymamy kciuki!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?