Kierowcy parkują gdzie popadnie i zastawiają drogi pożarowe

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Kierowcy zastawiający drogi pożarowe są większym zagrożeniem niż szlabany i słupki, którymi odgradza się osiedla. W Opolu takich nie brakuje.

- Patrzę na to, co się dzieje przed naszym blokiem i aż skóra mi cierpnie, kiedy pomyślę, co by się tu działo w razie pożaru - mówi pani Monika mieszkająca w bloku przy ul. Zwycięstwa 31-45 w Opolu. - Z jednej strony wjazd jest odcięty przez słupki, a z drugiej przez szlaban. Gdyby strażakom jakimś cudem udało się wjechać, to i tak nie przecisną się pomiędzy samochodami stojącymi po jednej i drugiej strony drogi.

Pani Monika obawia się, że w razie pożaru, mieszkania zdążą doszczętnie spłonąć, zanim na miejsce uda się dotrzeć straży. - To jest niefrasobliwość i wspólnoty, która zagrodziła ulicę, i kierowców, którzy parkują jak popadanie. Oby tylko, ktoś nie przypłacił tego życiem - denerwuje się.

Opolanka mówi, że problem z dojazdem będą mieli nie tylko strażacy. Kobieta przypomina sobie, jak w ubiegłym roku wezwano karetkę do sąsiada z podejrzeniem ataku serca. - Kierowca nie miał jak wjechać, więc lekarz z sanitariuszem wybiegli z ambulansu i na piechotę pobiegli do mieszkania. Sąsiad zmarł. Być może zabrakło tych kilku cennych minut? - zastanawia się.

Podobny problem ma pani Magdalena, która mieszka przy ul. Grota Roweckiego 6. - Któregoś razu nie wytrzymałam i zadzwoniłam na policję, że ten sam kierowca codziennie zastawia drogę pożarową - wspomina. - Policjant powiedział, żebym mu podała numer rejestracyjny samochodu, to oni poproszą kierowcę, żeby go przestawił. Przestawił, ale następnego dnia stanął w tym samym miejscu.

Leszek Koksanowicz, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 2 w Opolu przyznaje, że strażakom administratorzy nie dostarczają kluczy ani pilotów, które umożliwiłyby wjazd na zastawione szlabanami albo słupkami osiedla.

- Takich miejsc jest w Opolu sporo, więc gdybyśmy za każdym razem musieli szukać właściwego klucza czy pilota, to sam dojazd na miejsce zdarzenia trwałby bardzo długo - mówi Koksanowicz. - Jeśli życie albo zdrowie ludzi jest zagrożone to nie ma czasu na zastanowienie, więc po prostu wycinamy słupki czy szlabany - wyjaśnia.

Okazuje się, że większym problemem są jednak kierowcy, którzy niefrasobliwie parkują samochody, zastawiając drogi pożarowe. - Aut staranować nie możemy, a takiej sytuacje zdarzają się w Opolu nagminnie - wyjaśnia Koksanowicz.

Wtedy strażacy muszą rozwijać dodatkowe węże, żeby doprowadzić wodę, a to wydłuża czas trwania akcji.
- Jeśli musimy użyć samochodu z drabiną mechaniczną, np. po to, żeby ewakuować osoby z płonącego mieszkania, to sytuacja robi się patowa, bo tego nie można zrobić na odległość - mówi dowódca.

Strażacy proszą czasami o pomoc policję lub straż miejską, ale efekty są mizerne.

- Strażnicy mogą odholować pojazd, policja ma prawo wlepić mandat, ale kierowcy nic sobie z tego nie robią. Efekt jest taki, że przez tydzień droga pożarowa jest przejezdna, a później oni znowu robią swoje, nie zdając sobie nawet sprawy, że to może kosztować czyjeś życie - mówi Koksanowicz.

Strażacy po każdym takim sygnale proszą zarządców o rozwiązanie problemu. Czasami działa, ale tylko na chwilę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska