Kietrz: jeszcze nie ma biogazowni, a już coś śmierdzi

KB
Grzegorz Skoczylas, prezes Stowarzyszenia "Czyste Miasto Kietrz" i Sylwia Pryt, której dom znajduje się najbliżej terenu mającej powstać biogazowni. - Mówimy "nie" tej lokalizacji! - powtarzają.
Grzegorz Skoczylas, prezes Stowarzyszenia "Czyste Miasto Kietrz" i Sylwia Pryt, której dom znajduje się najbliżej terenu mającej powstać biogazowni. - Mówimy "nie" tej lokalizacji! - powtarzają. KB
Tak mówią pół-żartem, pół-serio mieszkańcy Kietrza. By rozwiać wszelkie wątpliwości i mieć większą pewność, że głos społeczeństwa zostanie wysłuchany, przeciwnicy lokalizacji inwestycji przy ul. Okrzei założyli wczoraj Stowarzyszenie "Czyste Miasto Kietrz".

- Mamy tu cały przekrój lokalnej społeczności. Na razie 30 osób, ale nasza liczba wciąż rośnie - mówi Grzegorz Skoczylas, prezes Stowarzyszenia "Czyste Miasto Kietrz". - Są tu radni, przedsiębiorcy, okoliczni mieszkańcy. Każdy z nas czuje zagrożenie, jakie niesie ze sobą lokalizacja biogazowni przy Okrzei, około 130 metrów od najbliższych domów. Zgłębiliśmy temat, mamy coraz więcej wątpliwości. 130 metrów od zabudowań to zbyt blisko. Nie stoi za tym żadna firma, która by nas mogła przekonać. Spółka z o.o., której kapitał zakładowy wynosi 10 tys. złotych, nie jest dla nas żadną gwarancją.

Podczas rozprawy administracyjnej przedstawiciele firmy "Ko-Generacja Kietrz" przekonywali, że nie będzie śmierdziało, że instalacja jest szczelna. Biogazownie, z których czuć nieprzyjemny zapach są skonstruowane źle, czas fermentacji jest zbyt krótki. - Nasz projekt jest głęboko przemyślany, profesjonalnie zaprojektowany, liczymy się ze zdaniem mieszkańców - zapewniała Katarzyna Kubizna, członek zarządu.

- Jeśli się liczą, niech zmienią lokalizację - mówi stanowczo Sylwia Pryt, której dom znajdować się będzie najbliżej instalacji - o ile ta powstanie. - Opowiadanie bajek, że nie będzie dużego ruchu ani intensywnego smrodu, jest śmieszne. Obiecano nam, że brzydki zapach będzie unosił się tylko godzinę, podczas rozładunku 40 samochodów dowożących substrat. Dostawę zaplanowano na 8 godzin. Rozładunek na godzinę. Jaki mają na to cudowny sposób? Coś tu jest nie tak - podsumowuje wzburzona. - Mój żywopłot, gdyby nie tory, przylegałby do płotu biogazowni. Na pewno będę ją widzieć, a co gorsza - czuć.

- Zapoznaliśmy się z materiałami przedstawionymi przez inwestorów - dodaje Dawid Kolarczyk, sekretarz stowarzyszenia. - Wynika z nich, że irlandzki inwestor nie ma doświadczenia w budowie takich obiektów, a technologia, którą proponują, przechodzi już do lamusa. Wg moich informacji, Niemcy już wycofują się z tych biogazowni, bo dochodzi do awarii w trakcie ich funkcjonowania.

- Przede wszystkim jednak sprzeciwiamy się lokalizacji, nie samej inicjatywie - zaznacza radny Damian Bosowski. - Umiejscowienie instalacji na Okrzei nie ma dla nas żadnego racjonalnego uzasadnienia ekonomicznego ani społecznego.

Dwumegawatowa biogazownia miałaby być jedną z największych tego typu inwestycji w Polsce. Inwestorzy podkreślają, że jej powstanie wpłynie na zmniejszenie bezrobocia - choć w samej biogazowni mają dostać pracę tylko cztery osoby, na zatrudnienie mogą liczyć też kierowcy czy rolnicy dowożący substrat. Wg firmy planującej inwestycję to promocja dla gminy. Zamierzają utworzyć tam Centrum Informacji Ekologicznej, przyciągać turystów czy wycieczki szkolne z regionu.

Tymczasem pojawiły się głosy, że budowę takiej instalacji planuje również Kombinat Rolny Kietrz.

- Dlaczego władze miasta tej opcji nie biorą pod uwagę? - pytają mieszkańcy. - Przecież to rodzima firma, sprawdzona, dobrze prosperująca. Co więcej, mają wielekroć lepsze warunki techniczne do zbudowania i prowadzenia takiej działalności .

- 10 tys. hektarów, transport poza ulicami miasta - wylicza Skoczylas.

Czy Kombinat rzeczywiście myśli o takiej inwestycji? - Nie jest żadną tajemnicą, że tak - odpowiada Władysław Podłowski, członek zarządu. - Od czterech lat interesujemy się tym tematem, poszukujemy najlepszych rozwiązań. Chcemy wybudować biogazownię najbardziej nowoczesną, w której substratem będzie burak cukrowy.

Na pytanie, czy instalacja irlandzkiego inwestora nie pokrzyżuje im planów, Podłowski odpowiada: - Nie. Nas nie interesuje to, co miasto buduje. Jeśli będziemy budowali, to dla własnych potrzeb.

Urzędnicy z Kietrza pracują obecnie nad decyzją środowiskową co do biogazowni. - Zapoznajemy się z argumentami mieszkańców, ale pod uwagę bierzemy tylko te rzeczowe. Emocjonalne reakcje są zrozumiałe, ale nie wpłyną na nasze ostateczne orzeczenie - informuje burmistrz Józef Matela.

Kiedy decyzja? Jeszcze nie wiadomo.

- Mamy nadzieję, że burmistrz weźmie pod uwagę nasze argumenty, uszanuje nasze zdanie i podejmie z nami dyskusję na poziomie. Zgłębiliśmy temat, wiemy o czym rozmawiamy. Przecież chodzi o interes całego miasta, całej społeczności - podkreślają członkowie stowarzyszenia. - Będziemy mówić jednym głosem - dodają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska