Koniec świata

Michał Lewandowski
- Nasza wieś jest zasypana na amen - zaalarmował nas wczoraj przed południem Tomasz Szczotka z Chocieborza, w gminie Kamiennik.

To przesada, stamtąd nie ma tylko wyjazdu na Lipniki, ale do Kamiennika spokojnie można dojechać - uspokajała nas z kolei Elżbieta Pieczarka, kierownik obwodu drogowego w Otmuchowie. Sprawdziliśmy to sami.

Drogi w całej gminie Kamiennik były generalnie przejezdne, jednak śliskie, a gdzieniegdzie koła grzęzły w rozjeżdżonym śniegu. - To tereny podgórskie i gdy pada śnieg, powinno się używać opon zimowych, a nie jeździć na letnich i to łysych - Elżbieta Pieczarka, którą spotkaliśmy w okolicach Białowieży, dość krytycznie popatrzyła na koła naszego samochodu. Pojechaliśmy za nią do Chocieborza. Za nami toczyła się potężna fadroma.
- Odśnieży tę drogę z Chocieborza do Lipnik - tłumaczyła pani kierownik. - Ciężki sprzęt pracował całą noc. Ludzie dzwonią do nas z pretensjami, że nic nie robimy, ale gdyby tak faktycznie było, to żadna droga nie byłaby przejezdna.

- To są te utrudnienia i odcięcie od świata - Elżbieta Pieczarka z przekąsem pokazuje na kikunastocentymetrową warstwę rozjeżdżonego śniegu na drodze z Kamiennika do Chocieborza. - Zostawiliśmy ten odcinek na koniec, bo inne drogi były ważniejsze. Poza tym z Chocieborza cały czas jest wyjazd, a my musieliśmy na przykład ciągle utrzymywać przejezdną główną drogę do Lipnik, bo jest tam chory, który wymaga dializy.
Mija nas kilka samochodów, jedziemy za nimi do wioski. Koła trochę buksują, ale dojeżdżamy.

- Towaru mi na razie wystarcza, chleb dowieźli z Kamiennika - mówi sklepowa, Katarzyna Wróblewska. Danuta Wiśniewska wstąpiła na zakupy w drodze z pracy: - Prowadzę oddziały pocztowe w Kamienniku i Lipnikach - tłumaczy. - Do Lipnik jeżdżę naokoło i nadrabiam 12 kilometrów, ale przecież poczta musi działać niezależnie od pogody.
- Danusia, masz dla mnie pieniądze? - przerywa nam rozmowę mężczyzna w kufajce.
- Jeszcze przekazy nie przyszły - odpowiada kobieta. - Za robotę jakąś byś się wziął lepiej, a nie tylko na zasiłki liczył.
- Ee, robota to głupota - kwituje mężczyzna i odjeżdża na rowerze.
Elżbieta Pieczarka: - W niektórych wsiach, jak na przykład w Wierzbnie, mieszkańcy skrzyknęli się i sami zrobili sobie przejazd.

- Od świąt nie odśnieżali drogi z Chocieborza do Lipnik - denerwuje się Tomasz Szczotka. - Pracuję w nyskim PKS i w środę nie mogłem pojechać do pracy.
Mężczyzna prowadzi nas w drugi koniec wsi, gdzie zaczyna się wyjazd na Lipniki. Pracuje tam już fadroma, zgarniająca z drogi śnieżne zaspy. W jednym z ostatnich domów mieszkają Anna i Kazimierz Kurzydłowie: - Mamy po 70 lat i nas wyjazd na Kamiennik nie ratuje, bo nie mamy auta i musimy chodzić pieszo. Dzisiaj syn nam przyniósł lekarstwa z Lipnik. Szedł tam 3 kilometry polami.
W Nowy Rok państwo Kurzydłowie obchodzili 50. rocznicę ślubu.

- Szliśmy na mszę piechotą do Lipnik całą godzinę - opowiada pani Anna. - Mąż ryzykował życiem, bo jest po zawale. Ale na rocznicę przecież trzeba było pójść do kościoła. Ksiądz na nas czekał samochodem w Lipnikach, bo dalej nie mógł podjechać. Pomyślałam sobie wtedy, że 50 lat temu jechaliśmy na ślub bryczką, a teraz na własnych nogach...
Tomasz Szczotka: - Bo dawniej zimy były cięższe, ale zawsze drogi odśnieżyli. Kółka rolnicze się tym zajmowały. No i komu to przeszkadzało?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska