Ksiądz w morzu islamu

Fot. archiwum księdza Sławomira Piwowarczyka
Ksiądz Sławomir Piwowarczyk z przypadkowym Arabem na tle antycznych ruin.
Ksiądz Sławomir Piwowarczyk z przypadkowym Arabem na tle antycznych ruin. Fot. archiwum księdza Sławomira Piwowarczyka
Z ks. Sławomirem Piwowarczykiem, studentem islamistyki w Damaszku, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- Jak katolicki ksiądz jest przyjmowany w muzułmańskim kraju?
- Generalnie dobrze. Na Bliskim Wschodzie cały czas mieszkam w wynajmowanych pokojach i tak się składa, że zwykle w rodzinach muzułmańskich. Moi gospodarze w Damaszku wiedzą, że jestem księdzem i właścicielka domu chwaliła się nawet sąsiadom, że ksiądz, czyli aguna, u nich mieszka. Tyle, że w Syrii nastawienie do chrześcijaństwa jest życzliwsze niż w innych krajach islamskich.
- Z czego się to bierze?
- W Syrii bardzo wyraźne jest parcie ku Zachodowi, a Zachód muzułmanie utożsamiają z chrześcijaństwem. Tutejsi muzułmanie, zwłaszcza młodzi, widzą Europę Zachodnią jako przestrzeń dobrobytu, w której można żyć lepiej i łatwiej. Szczytem marzeń młodego chłopaka jest poznać dziewczynę z Europy, poślubić ją i wyjechać do jej kraju. Na dobrą sprawę, obojętnie, do którego. Fundamentalizm islamski jest oczywiście obecny, ale utożsamianie islamu z fundamentalizmem byłoby uproszczeniem.
- Kiedy w naszych czasach dochodzi do prześladowania chrześcijan, to prawie zawsze ma ono miejsce w krajach islamskich.
- W Syrii mówienie o prześladowaniu chrześcijan byłoby przesadą. Niewątpliwie jednak mamy tu do czynienia z ich dyskryminacją. Jeśli ktoś deklaruje, że jest chrześcijaninem, do więzienia go za to nie zamkną. Ma jednak zamkniętą drogę do ważniejszych funkcji i posad rządowych i samorządowych wszystkich szczebli.
- Od czasu zamachu na WTC nie ma wątpliwości, że w świecie trwa rywalizacja islamu i chrześcijaństwa. Jak ksiądz ocenia jej przebieg?
- Myślę, że nie ma dziś wojny religijnej chrześcijaństwa i islamu. Trwa natomiast ostra rywalizacja dwóch kultur i cywilizacji. Muzułmanie nie mają wątpliwości, że Zachód ma przewagę techniczną i cywilizacyjną. Ale mają też poczucie wyższości w zakresie moralności. Zresztą nie bez pewnej racji. Muszę uczciwie przyznać, że w nocy znacznie bezpieczniej niż na najlepiej oświetlonej ulicy opolskiego ZWM-u czuję się w najciemniejszej i zupełnie mi nieznanej ulicy Damaszku. Wyjątki oczywiście się zdarzają, ale generalnie nikt nie musi się tam obawiać rozboju, gwałtu czy agresji pijaka.
- Czy to poczucie wyższości przekłada się na nauczanie islamskich duchownych?
- W czasie piątkowych kazań - hutb - imamowie oczywiście nie nawołują wprost do wojny z chrześcijanami. Natomiast zdarza się, że mówią o chrześcijanach z nutką ironii. Ze względu na naszą wiarę w Trójcę Świętą jesteśmy przez nich uważani za politeistów - wierzących w wielu bogów. A szirk - wielobóstwo - jest w islamie jednym z najcięższych grzechów. Imamowie chętnie pokazują też chrześcijan jako ludzi o rozluźnionej moralności.
- Dostarczamy im powodów do takich ocen?
- Życie w Damaszku, niestety, utwierdza mnie, że te oskarżenia nie są tak do końca wyssane z palca. Jeśli młody muzułmanin chce się napić alkoholu i potańczyć ze swobodnie ubraną dziewczyną, przyjeżdża w czwartek wieczorem do dzielnicy chrześcijańskiej. Idąc do dyskoteki lub klubu, by nikt go nie wziął za muzułmanina, ubiera się dyskotekowo, manifestując krzyżyk na piersi. Kiedy ten młodzieniec wraca do domu i czuć od niego alkohol, rodzice wiedzą, w jakiej dzielnicy się bawił. Dlatego wielu muzułmanom chrześcijaństwo kojarzy się stereotypowo z rozwiązłością, piciem alkoholu i jedzeniem wieprzowiny.
- Z perspektywy Europy wygląda to trochę inaczej. My budujemy muzułmanom meczety w miastach Zachodu, a oni w niektórych krajach zamykają chrześcijan do więzień za noszenie krzyżyka. Islam jest ekspansywny, chrześcijaństwo jest w defensywie.
- W perspektywie świata być może to tak wygląda. W Damaszku jest wiele chrześcijańskich kościołów i obrządków i nie jesteśmy tam w defensywie. Są to młode wspólnoty, często bardzo żywotne. Niektórzy chrześcijanie nie tylko nie uważają się za "tych w defensywie", lecz nie ukrywają swego poczucia wyższości wobec muzułmanów. Wyraża się to choćby w nieprzyjmowaniu muzułmanów do swego domu, żeby się nie "pobrudzić" ich obecnością.
- Jednak to muzułmanie, nie chrześcijanie, posługują się terrorem jako narzędziem walki. To oni w Europie żądają dla siebie coraz większych praw - osobnych szpitali, szkół itp.
- Jest to naturalne prawo diaspory. Mniejszości, nawet tak liczebnie znaczące jak muzułmanie, są bardzo dynamiczne. Mają poczucie siły. Tam, gdzie się umacniają, chcą mieć coraz większe prawa. Poza tym, uwzględniając historyczny rozwój religii, islam - siedem wieków młodszy od chrześcijaństwa - jest na etapie analogicznym do naszego średniowiecza. Mam tu na myśli naszą żarliwość w szerzeniu wiary w tamtych czasach.
- Na ile prawdziwy jest stereotyp kobiety muzułmańskiej, która nie dość, że chodzi po ulicy zasłonięta od stóp do głów, to w dodatku ma mniej praw niż wielbłąd?
- Jeśli do statusu kobiety w krajach arabskich przyłożymy oczekiwania kobiet w Europie, to ten stereotyp jest prawdziwy. Ale tamtejsze kobiety nie przeżywają tego tak dramatycznie. Pewna muzułmanka zapytała mnie, która kobieta może się czuć bardziej doceniona. Czy Europejka, która wstaje ciemnym świtem, żeby zadbać o dom, potem jedzie na 10 godzin do pracy, a po niej znowu ma obowiązki domowe i realizuje się w jakiejś działalności społecznej, czy muzułmanka, która jest bezpieczna, ma zapewniony byt i troszczy się tylko o dom i o dzieci.
- Dlaczego w rodzinach muzułmańskich dość powszechnie akceptuje się przemoc domową?
- Trzeba pamiętać, że czym innym jest małżeństwo dla nas chrześcijan, ludzi Zachodu, a czym innym dla wyznawców islamu. W Europie, nawet jeśli ktoś nie przeżywa małżeństwa jako świętości i sakramentu, jest ono szczególnym, bardzo poważnym związkiem między dwoma osobami. W islamie małżeństwo jest raczej umową. Dwie rodziny uzgadniając małżeństwo zachowują się tak, jakby sprzedawały samochód, ponieważ małżeństwo bazuje na kontrakcie.
- Jak wygląda księdza praca duszpasterska w Damaszku?
- Większość czasu tutaj zajmują mi studia. Parafia polska w Damaszku jest miniaturowa i zupełnie inna niż parafie w Polsce. Nie mam kościoła, probostwa ani cmentarza. W sali wynajętej w jednej ze szkół odprawiam w niedzielę mszę świętą dla pracowników naszego konsulatu i ambasady, studentów arabistyki, archeologów i miejscowych Polek, które wyszły za mąż za Syryjczyków. Na niedzielną Eucharystię przychodzi 35-40 osób, a na pasterce było nas jeszcze więcej. Musiałem tu sobie na nowo odpowiedzieć na pytanie, kim jestem jako ksiądz, skoro nie uczę katechezy, nie przygotowuję dzieci do Pierwszej Komunii, nie mam "prawdziwej" parafii, która mnie podtrzymuje w moim kapłaństwie, a mój biskup mieszka 4 tysiące kilometrów ode mnie.
- Radzi ksiądz sobie z językiem arabskim?
- Po roku uwierzyłem, że mogę się go nauczyć. Teraz w kontaktach z ludźmi posługuję się klasycznym językiem arabskim, który nieco się różni od używanego powszechnie dialektu. Obecna znajomość języka pozwala mi na zrozumienie wiadomości w telewizji, jak i na pracę z tekstami arabskimi. Umożliwia mi też porozumiewanie się z ludźmi. Ale sytuacje humorystyczne się zdarzają. W języku arabskim są trzy rodzaje głoski "h". Słowo hara w zależności od rodzaju "h" może oznaczać, że jest nam gorąco lub że mamy rozwolnienie. Zatem pozornie niewinna rozmowa o pogodzie może się skończyć wielką gafą. Mnie się to zdarzyło.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska