Która jest która?

Redakcja
Rozpoznają je tylko dlatego, że mają różne oprawki okularów i nieco inaczej zafarbowane włosy.
Rozpoznają je tylko dlatego, że mają różne oprawki okularów i nieco inaczej zafarbowane włosy. Sławomir Mielnik
Do Eli znajomi mówią: Elo-Ania do Ani: Anio-Ela. Od spotkanych na ulicy znajomych słyszą pytanie: - To ty, czy to tamta?

Ela i Ania Gądek mają po trzydzieści lat, ten sam zawód, te same pasje. Podobnie myślą, tak samo odpowiadają na pytania. Nawet chorują na to samo i w tym samym czasie. Typowe problemy bliźniaków jednojajowych.

- Najbardziej irytujące zdanie, jakie wciąż słyszymy, brzmi: Ja was rozróżniam, ale nie wiem, która jest która. - mówią.

Tajemnica natury

Rozpoznaję je tylko dlatego, że mają różne oprawki okularów i nieco inaczej zafarbowane włosy. Różnią się też barwą głosu. Dziwnie się z nimi rozmawia, bo często odpowiadają chórem na pytania, układając te same słowa w tej samej kolejności i w tym samym rytmie. Są plastyczkami.

Rozmawiamy po wernisażu wystawy "Która to która"; to początkowy etap projektu, w którym chcą wyrazić artystycznie emocje związane z bliźniactwem jednojajowym.

Ela: - Już od dzieciństwa denerwowało mnie, gdy znajomi, czasem nawet dalsi krewni, nie wiedzieli, kim jestem. Nie rozumiałam tego. Przecież wcale nie jesteśmy takie same. Mamy na przykład inne pieprzyki na twarzy...

Ania: - Gdy już ktoś zapamiętał, że mam pieprzyka pod okiem, to wiedziałam, że mnie szanuje, że zależy mu, aby odpowiednio nas traktować. Mama koleżanki mnie rozpoznawała i to zawsze dla mnie było fajne. Do dziś myślę o niej wyjątkowo ciepło.

To, co dla nich od urodzenia było normą, do dziś budzi powszechne zainteresowanie. Tym bardziej, że o ile nie ma tajemnicy bliźniąt dwujajowych (po prostu: dwa plemniki dopadają dwóch komórek jajowych), o tyle naukowcy wciąż nie rozszyfrowali tajemnicy bliźniaków jednojajowych. No bo dlaczego komórka jajowa zaczyna się po zapłodnieniu dzielić na dwie odrębne, skoro zwykle w naturze się to nie zdarza?

- Kiedyś było chyba mniej bliźniaków - dodaje Ania. - A już na pewno w Namysłowie, skąd pochodzimy. Więc jak szłyśmy ulicą, to ciągle się ktoś za nami obracał. Wzbudzałyśmy ciekawość, nieco sensacji. Podobnie jak podwójny wózek, którym woziła nas starsza siostra.

Zaledwie 1/3 ciąż bliźniaczych to bliźnięta jednojajowe.
- Kiedyś pokazywano nas na ulicy, dziś nazywane jesteśmy klonami - mówią Opolanki.

Rozebrały się do rosołu

Tym, co łączy takie rodzeństwo, z pewnością jest materiał genetyczny. Dziewczyny powstały z jednej komórki jajowej i jednego plemnika, ich DNA jest po prostu takie samo. Ale to nie oznacza, że ich osobowość i charakter również będą takie same.

Pedagodzy przestrzegają, aby bliźniakom nie kupować tych samych ubrań, zabawek, przyrządów szkolnych. Bo bliźniaki, tak jak i inne dzieci, mają przecież silnie rozwinięte poczucie własności. Ale 30 lat temu jeszcze nie było programów superniani, a i wybór towaru w sklepach był bardziej ograniczony. Mama Ani i Eli kupowała więc córkom zabawki, ciuchy, tornistry, zeszyty - w zestawach po dwa.

Ela: - Jednak nam nie było wszystko jedno, czym się bawimy lub w czym się chodzi - nawet jeśli były to rzeczy identyczne. Więc wymyślałam różne sposoby na to, aby rozróżniać rzeczy. W bluzkach wymieniałam na przykład guziczki, a już na pewno opisywałyśmy każdy przedmiot swoimi inicjałami. Każda bawiła się swoją lalką, rysowała swymi kredkami i wkładała swoją spódnicę.

Pomyłki jednak się zdarzały. Kiedyś w przedszkolu, na czas poobiedniego leżakowania ktoś dziewczynkom podmienił piżamki. Każda włożyła nie swoją i położyła się, ale nie potrafiły zasnąć ani spokojnie leżeć choćby kwadrans.

Ania: - Każda źle się czuła, kręciłyśmy się wciąż rozkojarzone... Aż któraś sprawdziła metkę z wpisanym imieniem i zrozumiałyśmy, że doszło do podmiany. Natychmiast wyskoczyłyśmy z leżaczków i na oczach całej grupy, ku zaskoczeniu pań opiekunek, na środku sali rozebrałyśmy się do rosołu i wymieniłyśmy się piżamami. Zasnęłyśmy dopiero po tym - mówią.

Obie są krótkowidzkami, obie mają niemal taką samą wadę wzroku. Niemal - bo w lustrzanym odbiciu. Ela ma wadę taka wzroku w oku lewym, jak Ania w prawym.

Kiedy jednej z nich zniszczyły się okulary, mama musiała kupować nowe oprawki dla obu. Z jednej strony bowiem dziewczyny miały duże poczucie własności, z drugiej strony - nie znosiły, jeśli siostra miała coś nowego. Wtedy naruszone było ich poczucie sprawiedliwości, kłóciły się, wyszarpywały sobie nowe rzeczy, płakały.

- Mama miała z nami pod tym względem kłopot. Jednym z większych problemów dla bliźniaków w dzieciństwie jest poradzenie sobie z tym, że zawsze chcą mieć po równo, ale nie tak samo - mówią.

Lekarz: Ta druga też zachoruje

Bliźniaki porozumiewają się telepatycznie, potrafią czuć ból, jeśli drugie z rodzeństwa jest ranne lub chore, smucić się, gdy rodzeństwo, oddalone nawet o tysiące kilometrów, przeżywa ciężki czas, lub czuć nieuzasadnioną radość, gdy w tym samym czasie gdzieś daleko siostra lub brat odnieśli sukces. Ponoć.

- Dużo w tych opowieściach sensacyjnych przerysowań, tak naprawdę nasze odczucia nie różnią się od odczuć innych osób, które są z sobą w bardzo silnych związkach emocjonalnych. Ale i sporo jest też prawdy - mówi Ela. - Zdarzyło się, że zachorowałam na zapalenie płuc, wylądowałam w szpitalu. Wówczas lekarz powiedział mamie: Proszę uważać na tę drugą.

- Dla mnie to był szok, nie miałam żadnych objawów, czułam się dobrze. To były wakacje, które dziecko myśli wówczas o chorowaniu? - wspomina Ania. Ale mama wzięła bliźniaczkę na prześwietlenie i co się okazało? Początkowe stadium zapalenia płuc, które zaczęło się rozwijać - tyle że bezobjawowo - w momencie, gdy u siostry zdiagnozowano tę samą chorobę.

Nad chorobą Ani udało się szybko zapanować. Ela musiała swoje odleżeć w szpitalu.
Nikt inny nie ma tylu sposobności jak bliźniacy do płatania figli wynikających z zamiany miejsc.

- Chodziłyśmy do innych liceów, no i raz zamieniłyśmy się w szkołach - wspominają. Nauczyciele się nie połapali.

- Niektóre koleżanki też nie, a te wtajemniczone dbały, aby mistyfikacja się udała. Anię na przykład koleżanka pilotowała od przystanku do szkoły i pilnowała, aby kłaniała się właściwym osobom - mówi Ela

Nie uczyły się tak samo dobrze. Jedna była lepsza z matematyki, druga z polskiego, jedna z geografii, druga z fizyki.

- Ale ciekawe było to, że mimo różnych ocen, na koniec roku szkolnego dostawałyśmy świadectwa z identyczną średnią! - mówią.

Tylko jedna z nich ma prawo jazdy. Druga śmieje się: - Nie umiem jeździć, ale mam prawko. I to jest jedna z najbardziej różniących nas cech - mówi.

Pokrewne dusze

Jakim cudem trafiły do dwóch różnych liceów? Obie startowały do "plastyczniaka" w Opolu, ale Eli po egzaminach wstępnych zabrakło punktów.

- To była dla mnie dramatyczna sytuacja - mówi Ania. - Nie wiedziałam, czy się cieszyć ze swego sukcesu, czy płakać z powodu niepowodzenia Eli. A tato wysmarował pismo do dyrekcji szkoły, aby jeszcze raz rozpatrzyli swoją decyzję, bo przecież rozdzielili siostry - bliźniaczki jednojajowe, których nie można rozdzielać, bo robi się im ogromną krzywdę.
Dyrekcja była jednak nieczuła na ten argument, a dziewczynom wcale krzywda się nie stała. Ania uczyła się w plastyczniaku, Ela - w innym liceum, na kierunku renowacji zabytków, potem na studium projektowania mody. Egzaminy do instytutu sztuki UO zdawała więc rok po swej siostrze.

Bo pasje i wybory drogi zawodowej zawsze miały te same: - Co robi Ania? - pytał na przykład tato, wracając do domu, a mama mu zwykle odpowiadała: - One rysują.
Nawet gdy koleżanki przychodziły do nich w odwiedziny, to wzdychały z rezygnacją: - Znów będziemy rysować?

- Na egzaminach wstępnych na Uniwersytecie Opolskim było śmiesznie: na salę, zaglądali wykładowcy Ani, która już od roku studiowała, z pytaniem: Co ty tu robisz? - mówi Ela. - Widziałam tylko, jak zza drzwi wychylały się kolejne głowy pracowników uczelni.

Odpowiadałam, że to nie Ania, to ja. Na egzaminach była też dziewczyna, która rok wcześniej oblała egzamin. Gdy mnie zobaczyła, ucieszyła się: "Nie tylko ja oblałam, obie próbujemy jeszcze raz!".

Ela nie wyprowadzała jej z błędu.
Potem na studiach Ania poszła raz za siostrę na tzw. przegląd z malarstwa. To była forma zaliczenia przedmiotu, trzeba było pokazać wykładowcy swe prace. Ela prace wykonała, ale z ważnych powodów w wyznaczonym terminie nie była w stanie stawić się na zaliczenie, aby je zaprezentować.

- Pokazywałam prace Elki i musiałam się nawet za nią tłumaczyć - wspomina Ania. - Generalnie jednak - jako artystki - mamy bardzo podobne odczucia estetyczne.
Co do podobnych gustów: nawet - bywa - faceci podobają im się ci sami.
- Ale w takiej sytuacji obie rezygnujemy z "amorów" - śmieją się. - Nie chcemy sprawiać sobie nawzajem bólu.

Pokrewieństwo artystycznych dusz to dla plastyczek trudność.
- Jako artystki, ale i jako bliźniaczki dążymy do autonomii, szanujemy własną indywidualność. Tymczasem często malujemy tak samo. Irytowało nas to, czułyśmy z tego powodu przykrość. Aż w końcu jeden z wykładowców powiedział nam: Nie walczcie z tym, zawsze będziecie podobnie malować, zróbcie z tego swój oręż! - mówi Ania.

Długo zastanawiały się nad tymi słowami. Każda artystycznie chce być indywidualistką, ale pomysłem na ich twórczość może też być wspólny mianownik narzucony przez naturę:
- Więc ja zajęłam się rzeźbą - mówi Ania - Ela rysunkiem. Ale w naszych głowach zaczął też kiełkować pomysł na bliźniaczy projekt artystyczny.

Pierwszym jej etapem jest wideo "Która jest która", prezentowany od tygodnia w Galerii "Aneks" GSW w Opolu. Bliźniaczki zapowiadają, że to dopiero początek eksperymentów artystycznych.

- Różne projekty chodzą nam po głowach, łącznie z zabawami - mówią. - Na przykład myślimy o stworzeniu rebusów - zestawieniu naszych twarzy i dołączeniu polecenia: pokaż wszystkie różnice między Anią i Elą.

Konia z rzędem temu, kto wskaże wszystkie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska