Ktoś jeszcze coś rozumie?

Mirosław Olszewski

Po co istnieje Senat? Są ku temu dwa równie duperelne powody. Pierwszy to taki, by posłowie mogli wyczyniać w Sejmie rzeczy głupie i pod co mniej wybredną publiczkę, bo Senat zawsze szaleństwa może naprawić, durne projekty poprawić, dzięki czemu jeszcze Polska nie zginęła, a i my jakoś żyjemy.
Powód drugi jest sentymentalny. Senat dla gerontokracji jest miłym wspomnieniem lat ich młodości. Jest więc ta izba ufundowana na spierniczałych mrzonkach, ku zadowoleniu pierników właśnie.
Po co istnieją partie? Proste to jak budowa cepa. Żeby rządzić państwem. Ludzie do demokracji nie dorośli. Co chwilę zmieniają poglądy. Jak któraś z partii, która chapnęła władzę, zaczyna rządzić, to się to tym ludziom nie podoba - kwękają, marudzą i zaraz lecą głosować na tych drugich. Partie mają jednak na niewdzięczne społeczeństwo kilka haczyków. Gdy umiejętnie się nimi posłużą, ludzie sobie mogą głosować, jak chcą, a partie zawsze jakoś się wyżywią. Prosty przykład.
Gdy obecna lewica szła po władzę i wdzięczyła się do wyborców, obiecywała bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Ale gdy do władzy doszła i zobaczyła, jak wiele może stracić na każdym ruchu, jaki wykona, to się lekko przestraszyła. Wyszło jej na to, że zanim nadejdzie złota polska jesień, jej wyniki będą marne jak wzrost gospodarczy. Zaproponowała zatem ordynacyjną poprawkę. O wyborze miałaby zdecydować jedna tura. Który z kandydatów uzyska zwykłą większość głosów, zostaje namaszczony na funkcję.
Opozycja zaraz rozejrzała się po sobie i szybko doszła do wniosku, że nawet przy pomocy "Kropelki" nie uda się skleić po prawej stronie niczego, co różniłoby się choć trochę od tego, co ani psem nie jest, ani wydrą. Więc dalejże lansować wybory w dwóch turach, co oznacza wybory aż do skutku, czyli do momentu, gdy wygra swój. Bogiem a prawdą można było zażądać wyborów w dziesięciu turach - jak już się ośmieszać, to na całego.
Po co istnieje ordynacja proporcjonalna, której wszystkie ugrupowania bronią, jak ongi PZPR, socjalizmu? Ano po to właśnie, by nie uronić ze swych partyjnych łapek ani krztyny władzy, co stałoby się niechybnie, gdyby w Polsce zapanowała ordynacja większościowa. Wtedy bowiem władza przeszłaby w ręce społeczności lokalnych, a partie mogłyby iść się paść, względnie gremialnie udać na drzewa.
Nasze życie polityczne coraz bardziej upodabnia się do koszmaru śnionego przez smakosza "dykty". Klasa polityczna żyje własnym, skomplikowanym życiem, podrzucając co jakiś czas społeczeństwu do rozstrzygnięcia dylematy, których sensu nikt poza zawodowcami od politologii nie jest w stanie zrozumieć. Tworzy się piękna nisza, którą wkrótce wypełni ktoś bardziej okrzesany od Leppera, a przekonujący jak kiedyś Bakunin. On poprowadzi lud na Senat i lud rozstrzygnie jego dylematy w sposób tyleż prosty, co ostateczny. Potem oberwie się partyjnym komitetom, a gwarantuję, że nie będzie oponentów wobec projektu zmiany ordynacji.
Kilkanaście lat temu nikt sobie nie wyobrażał świata bez ZSRR. Więc ostrożnie proszę z zarzutami, że mi odbiło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska