Kuba Błaszczykowski: W życiu trzeba mieć wiarę

Mariusz Matkowski
Kuba Błaszczykowski podczas jednego ze spotkań z opolskimi młodymi fanami. Do auli Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego przyszło blisko 500 uczniów z opolskich szkół.
Kuba Błaszczykowski podczas jednego ze spotkań z opolskimi młodymi fanami. Do auli Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego przyszło blisko 500 uczniów z opolskich szkół. Mariusz Matkowski
Po każdej bramce unosi ręce do nieba, ofiarując radość mamie. Babci stara się dawać powody do dumy i zadowolenia. Nieprzespane noce wybacza córeczce, którą - jak każdy tatuś - za bardzo rozpieszcza.

- Obawiam się tego, że moje dziecko będzie nadto rozpieszczane. To rzecz, na którą będę musiał uważać - mówił przed narodzinami córeczki Kuba Błaszczy- kowski. Dziś tamte "obawy" znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Oliwia to oczko w głowie kapitana piłkarskiej reprezentacji Polski. Od niespełna dwóch lat wyznacza rytm domowego życia.

Skarby: żona i córka

- Człowiek beztrosko żyje i przychodzi taki moment, kiedy pojawia się mała istota zmieniająca to życie o 180 stopni - opowiada Kuba. - Od razu człowiek musi stać się bardziej dorosły, odpowiedzialny za inną osobę. Dał komuś życie i teraz musi się starać, aby wszystko jak najlepiej poukładać. Dziecko jest też dopełnieniem związku, umacnia miłość. Może to błąd, ale jestem typem tatusia rozpieszczającego. Choć z drugiej strony czemu w ten sposób mam się nie cieszyć dzieckiem. Często jestem poza domem i jak wracam, to pozwalam jej na dużo.

Trudno się dziwić, skoro zakochał się w niej od… pierwszego oddechu.

- Największe szczęście to moment narodzin dziecka - nie kryje wzruszenia Kuba. - Mieliśmy poród rodzinny i kiedy Oliwia przyszła na świat, od razu mogłem ją wziąć na ręce i przytulić. To chyba jest największa radość ojcostwa, wielkie emocje i niezapomniane momenty.
Nie zapomina jednak o typowo ojcowskich obowiązkach. Przyznaje, że nosił córeczkę na rękach, aby po jedzeniu jej się odbiło, kąpał przed położeniem do łóżeczka.

- Pomagam żonie w rodzicielskich powinnościach, choć skłamałbym, gdybym powiedział, że większość obowiązków jest na mojej głowie - przyznaje piłkarz. - To spada na barki Agaty, która radzi sobie ze wszystkim bardzo dobrze. Szczególnie gdy mnie nie ma.

Kuba i Agata są razem od 8 lat. Blisko trzy lata temu wzięli ślub. Choć jego wybranka nie uprawiała sportu ani nie była piłkarską fanką, to kapitan naszej kadry od początku mógł liczyć na wyrozumiałość partnerki. Sportowego ducha wyniosła bowiem z domu.

- Żona pochodzi z rodziny, w której sport odgrywał dużą rolę - wyjaśnia piłkarz. - Jej tato od wielu lat jest siatkarskim działaczem i może dlatego od początku naszej znajomości z jej strony było pełne zrozumienie dla moich zainteresowań i tego, co robię.

Opieka: mama z góry czuwa

Stworzenie kochającej się rodziny, zbudowanie relacji między mężem a żoną, między ojcem a dzieckiem są niezwykle ważne dla Kuby. W ten sposób stara się odzyskać to, co stracił w dzieciństwie. W wieku 11 lat był świadkiem tragicznego wydarzenia, które obróciło w gruz jego życie. Na jego oczach ojciec śmiertelnie ugodził nożem matkę. W jednej chwili stracił wszystko, co było najważniejsze w jego życiu.

Stracił mamę, z którą do dziś prowadzi dialog, bo wierzy, że z góry go wspiera i pomaga w trudnych chwilach. Kiedy wychodzi na boisko, prosi o wsparcie, gdy strzela bramkę, patrzy w niebo, ofiarując radość.

- Ktoś może powiedzieć, że robię to pod publiczkę, ale ja mam taką wewnętrzną potrzebę. Dla niektórych to fanaberia, jednak ja w to święcie wierzę. Jestem religijny, bo tak nas wychowała babcia. Wierzę w życie pozagrobowe i wiem, że mama patrzy na mnie z góry. Moja wiara to nie regułki, tylko rozmowa z mamą. Jestem przekonany, że nade mną czuwa. Nie raz się o tym przekonałem, bo miałem wiele bardzo trudnych sytuacji, w których jak kot spadałem na cztery łapy.

Strata: ojciec

Stracił ojca. W wymiarze mentalnym, ale też fizycznym, bo za morderstwo ojciec otrzymał wyrok 15 lat więzienia. Niedługo po wyjściu na wolność zmarł. To było przed Euro 2012. Kuba opuścił zgrupowanie i pojechał na pogrzeb.

- To był obowiązek, by oddać szacunek temu, który odchodzi. Szacunek człowiekowi, który dał mi życie i dzięki któremu jestem na świecie. Kiedyś mój wujek tłumaczył mi, że Jezus starał się wybaczyć. To najtrudniejsza rzecz. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego tak się stało.

Dom: czyli babcia

Po tragicznych doświadczeniach osieroconych braci: Jakuba i trzy lata starszego Dawida opieką otoczyła rodzina.

Rolę mamy przejęła jej mama, czyli babcia Felicja. Męskim drogowskazem był wujek - Jerzy Brzęczek, kapitan olimpijskiej reprezentacji Polski. Dzięki nim chłopcy skończyli szkołę i nie zboczyli z drogi.

- Bez pomocy najbliższych nie byłbym dziś w tym miejscu, gdzie jestem. Nie wiem, co by było, gdyby nie babcia. Ona odegrała bardzo dużą rolę w moim życiu - przyznał w jednym ze wspomnień Kuba. - Dlatego swoją karierą starałem się dawać jej powody do dumy i zadowolenia. Odpłacać się za to, co dla mnie i brata zrobiła w momencie, kiedy potrzebowaliśmy pomocy.

Na każdym kroku Kuba wspomina mamę, z rumieńcami opowiada o babci, w każdym miejscu towarzyszy mu brat. Rodzina jest dla niego dobrem największym. Pytany o życiowe drogowskazy bez namysłu odpowiada:

- Największą siłę daje rodzina. To, że człowiek wie, iż zawsze może liczyć na najbliższych, jest bardzo ważne. Napędza do działania i wydobywania jeszcze większej energii. Dziś mam żonę i córkę, ale tym czego najbardziej mi brakuje, jest właśnie rodzinny dom. Byliśmy tak wychowywani, a przy każdej uroczystości w domu gromadziło się ponad 20 osób. Do dziś, jak zjeżdżamy się do babci, to drzwi w jej domu się nie zamykają.

Idol: wujek Jurek

Wujek Jurek był dla chłopaków idolem. Choć w rodzinie w piłkę grało się z dziada pradziada, to prawdziwą karierę zrobił Brzęczek. W 1992 roku poprowadził drużynę Janusza Wójcika do wicemistrzostwa olimpijskiego w Barcelonie. To ostatni medal olimpijski Polski w dyscyplinach zespołowych. Potem był także kapitanem reprezentacji seniorów. Podobnie jak teraz jego siostrzeniec.

- Jurek był dla nas namacalnym przykładem, że wytrwałą pracą można spełnić marzenia niezależnie od tego, skąd się pochodzi. Kiedy zaczynałem trenować, on grał już w reprezentacji. Bardzo chciałem też tak daleko zajść. Za wszelką cenę dążyłem do tego. Z powodu osobistej tragedii musiałem wcześniej dojrzeć, a na to, co mnie może w
przyszłości spotkać, przygotowywał mnie wujek Jurek.

Po rodzinnym dramacie Kuba przez kilka miesięcy nie trenował. Wrócił za namową Jerzego Brzęczka, ale także - a może przede wszystkim - by spełnić matczyne marzenia.

- Mama bardzo chciała, żebyśmy zostali piłkarzami, i wierzyła, że podobnie jak Jurek osiągniemy sukcesy. Wierzyła, że ja z bratem będziemy grać w piłkę - przekonuje kapitan naszej kadry.

Karierę Dawida pokrzyżowała kontuzja. Kuba - mimo wielu przeciwności losu - wspiął się na szczyt i też jest kapitanem reprezentacji Polski.

- To przez zawziętość, upór, walkę z przeciwnościami losu. Co najgorsze w życiu już mnie spotkało. Następne problemy będę rozwiązywać mocniejszy o doświadczenie, które mam. Zawsze miałem pod górkę i od dzieciństwa musiałem walczyć. To wyrabia charakter i samozaparcie. By dojechać na trening Rakowa Częstochowa z mojej wioski Truskolasy, jechałem PKS-em dwie godziny i drugie tyle wracałem. Nie chcę nikomu ujmować, ale ludzie z miasta mają łatwiej i nie zawsze to doceniają.

Święta: czuwanie przy grobie Chrystusa

Kuba Błaszczykowski bardzo sobie ceni święta, które mają wyjątkowo rodzinny klimat.

- To okres, w którym jest czas na refleksję, zatrzymanie się od codzienności, moment, na który nie możemy sobie pozwolić podczas normalnych dni i życiowej bieganiny - opowiada. - Dla nas, większości katolików, wielką wartością świąt, szczególnie Bożego Narodzenia, jest to, że możemy się spotkać. Wtedy wszyscy zjeżdżamy się do rodzinnego domu. Na co dzień nie mamy czasu dla najbliższych na zwykłą, spokojną rozmowę. Święta to także czas, w którym możemy się po prostu zresetować. Niestety, z racji mojej profesji nie zawsze mogę spędzić ten okres tak jak kiedyś i tego bardzo mi brakuje. Kiedy wszyscy jesteśmy razem, wtedy odczuwam wewnętrzną radość. Na tę Wielkanoc nie będę mógł być w domu rodzinnym, dlatego najbliżsi przyjadą do Niemiec.

Z dzieciństwa pozostało mu kilka wielkanocnych obrazów: - Czasami pozostają w pamięci drobne sytuacje związane z jakimś wydarzeniem. Dla mnie takim wielkanocnym wspomnieniem jest moment, kiedy jako młody strażak czuwałem przy grobie Jezusa. Wprawdzie strażakiem nie byłem, ale uczestniczyłem w zawodach strażackich. Na wiosce, jak ktoś był wysportowany, to brał udział w zawodach, a że miałem dość sporą szybkość i niezłe umiejętności fizyczne, to należałem do grupy. Z Wielkanocy pamiętam też, że jako mały dzieciak czekałem, by polać się wodą z rówieśnikami. Na koleżanki też polowaliśmy, ale dla młodych chłopaków to była przede wszystkim okazja, by wyrazić swoje zainteresowanie dziewczynami.

Wypełnienie tradycji lanego poniedziałku było też pretekstem do zdobycia nagrody.
- Chodziliśmy z bratem do dziadków, bo jak się ich polało, to w nagrodę dostawało się jakieś słodycze - wspomina Kuba. - Nie ukrywam, że młody człowiek na to liczył.

A z wielkanocnych potraw od razu wymienia... jajko.
- Dla mnie to podstawowy symbol tych świąt. A świąteczne zapachy i smaki to przede wszystkim przygotowywanie koszyczka do poświęcenia i wspólne śniadanie. Czekaliśmy na wszystkich i zasiadaliśmy do stołu. Starsze pokolenie o tym pamięta. To piękny rodzinny zwyczaj.

Co najważniejsze...

Kuba Błaszczykowski buduje kolejne pokolenie takiej rodziny, a z żoną chcą przygotować w Niemczech jak najlepsze święta.

- Staramy się nie odstępować od tradycji i przygotowywać święta w taki sam sposób jak w Polsce. Tak jak u babci Felicji - podkreśla.

Dla milionów jest synonimem sukcesu i szczęścia: sława, pieniądze, dom, dobry klub.

- Oddałbym wszystko za życie mamy. Ludziom może się wydawać, że mam wszystko, ale tak nie jest, bo najważniejszej osoby nie mam i nigdy do końca nie będę szczęśliwy. Szczęśliwy z rodziny i dzieci - tak, ale rysa zawsze pozostanie, bo to, co najważniejsze w życiu, straciłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska