Kukuła - ten to umiał szmuglować przez granicę na Prośnie

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Paul Rodewald z Gorzowa Śląskiego nad granicą. Na drugim brzegu Prosny widać rosyjskiego pogranicznika.
Paul Rodewald z Gorzowa Śląskiego nad granicą. Na drugim brzegu Prosny widać rosyjskiego pogranicznika. Mirosław Dragon
W czasach, kiedy między Gorzowem Śląskim a Praszką przebiegała granica, przemyt był tu intratnym zajęciem.

Przez wiele wieków granicę wytyczała rzeka Prosna między Praszką a podgorzowską wioską Zawisna. Była rzeką oddzielającą Śląsk od Wielkopolski, później Prusy od Rzeczypospolitej, od 1815 roku polskich zaborców Prusy i Rosję, a od 1922 roku - po podziale Śląska - była granicą między odrodzoną Polską a Niemcami.

Przy czym Gorzów Śląski - ówczesny Landsberg - był aż do 1945 roku miasteczkiem niemieckim.

Od 1830 roku w miasteczku swoją siedzibę miał Królewski Urząd Graniczno-Celny. Budynek zachował się do dzisiaj, mieści się w nim teraz Zespół Szkół. Granica na Prośnie była dość mocno strzeżona, zwłaszcza od strony Praszki.

- Przed pierwszą wojną światową można było naliczyć siedem kordonów, jak nazywano wówczas strażnice. Obsadzone były podobno tylko Kozakami - mówił nieżyjący już Lucjan Jurczyk (1931-2012), autor „Zarysu dziejów Gorzowa Śląskiego”

Zachowało się zdjęcie, zrobione nad Prosną 25 lipca 1914 roku (czyli krótko przed wybuchem i wojny światowej). Na zdjęciu widać mężczyznę w kapeluszu, a po drugiej strony strażnika granicznego.
- Mężczyzna w kapeluszu to mój ojciec Paul, pochodził z Zawisny, która leżała właśnie nad granicą - opowiada Bernhard Rodewald, pochodzący z Gorzowa Śląskiego. - W 1914 roku mój ojciec miał 18 lat. Był zapalonym fotografem.

W nocy Kozacy patrolowali konno granicę, oświetlając drogę lampami naftowymi. W okresie międzywojennym miejscowi nie mieli jednak większych przeszkód w codziennym przekraczaniu granicy. Kwitł drobny przemyt.

Z Polski szmuglowano głównie produkty spożywcze, zwłaszcza kiełbasę, zboże, nasiona, ale także konie, naftę oraz alkohol.

Z Niemiec przerzucano głównie produkty przemysłowe: rowery, narzędzia, także lekarstwa, w cenie były kamienie do zapalniczek. Rzadko ryzykowano przemycanie towarów przez strzeżone przejścia graniczne. Często przeprawiano się przez bród na Prośnie.

Najsłynniejszym przemytnikiem był Polak Kukuła, nazywany przez niemieckich pograniczników Kukolem. Świetnie mówił po niemiecku. Słynął z brawury.
Pojawiał się nie wiadomo skąd w dzień i w nocy. Jeździł żółtym rowerem, widziano go w okolicach między Paulinówką a Więckowicami.

Nikt nie śmiał zadenuncjować go, zwłaszcza że wiedziano, że współpracuje z niektórymi urzędnikami celnymi.

Cały czas współpracowały ze sobą straże pożarne z Gorzowa Śląskiego i Praszki. Wielokrotnie do pożaru w ówczesnym Landsbergu jako pierwsza przyjeżdżali właśnie strażacy z Praszki. Jeden z rosyjskich kapitanów straży pożarnej w Praszce został nawet odznaczony niemieckim Orderem Czerwonego Orła IV klasy.

Co ciekawe, strażacy gasili pożarny, ale i szmuglowali na potęgę.
- Straże pożarne miały swobodę przekraczania granicy, rzadko były kontrolowane, dlatego największa wymiana towarów między Polakami i Niemcami odbywała się właśnie podczas wyjazdów do pożarów- opowiadał Lucjan Jurczyk.

Dzisiaj nie ma tu już granicy ani między państwami, ani nawet między powiatami. Gorzów Śląski i Praszka należą do jednego powiatu oleskiego. Zawisna już dawno temu została włączona do Praszki i dzisiaj Prosna jest rzeka przepływającą przez środek miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska