Liniowiec kapitalizmu

Joanna Jakubowska
To są książki, które powinien przyswoić sobie przeciętny rzemieślnik, by zdobyć wiedzę o swoich zobowiązaniach podatkowych.
To są książki, które powinien przyswoić sobie przeciętny rzemieślnik, by zdobyć wiedzę o swoich zobowiązaniach podatkowych.
Wypłynął w Polsce po pięciu latach cumowania przy nabrzeżu socjalistycznej ideologii: równości i sprawiedliwości społecznej.

KTO RZĄDZI KRAJEM
Rozmowa z Andrzejem Sadowskim, wiceprezydentem Centrum im. Adama Smitha
- Czy jest w tej chwili klimat do wprowadzenia w Polsce podatku liniowego?
- Każdy dzień zwłoki w przeprowadzeniu głębokich reform finansowych na miarę tych, które przeprowadzono w Polsce na przełomie 1989 i 1990 roku, uniemożliwia nam sensowne uczestnictwo w Unii Europejskiej. Liczenie na UE bez dokonania zmian systemowych jest strategią, która spowoduje wzrost bezrobocia i ludzie wtedy zobaczą, że mimo że jesteśmy w Unii, w kraju zmienia się na gorsze. Potrzeba zdjęcia części obciążeń z obywateli, pobudzić ich aktywność, zdjąć z ludzi wysoki stopień niepewności co do przyszłości.
- Są obawy, że podatek powszechny może zachwiać budżetem.
- Jeśli miałby być liniowy, który zapewniłby te same wpływy do budżetu niższym kosztem, to gdzie tu zagrożenie? Według naszych wyliczeń, w zależności od poprzednich poszczególnych, efektywna stopa opodatkowania mieściła się w granicach 15-18 proc. Należałoby wyliczyć, jaka byłaby właściwa dla 2004 roku. Wtedy będzie przełożenie na osoby, które płacą podatek dochodowy. Jednak sam podatek liniowy nie wystarczy za całą reformę, bo jest to tylko fragment systemu finansów państwa. Żeby zmniejszyć bezrobocie, rzeczą nie cierpiącą zwłoki jest redukcja dociążeń na płacę. Konieczna jest też zmiana konstrukcji wpływów do budżetu.
- Dlaczego rząd nie chce słuchać analityków i ekonomistów, niezależnych instytucji badawczych, które mają dobrą receptę na uzdrowienie finansów państwa?
- Rząd i parlament reprezentują grupy interesów, które dzięki temu znakomicie się mają. Rząd nie ma woli, by przeciwstawić się tym grupom. Krajem rządzi nie rząd, tylko te grupy. Nie będę wymieniał nazwiska pewnego biznesmena, często wymieniają je gazety, który na spotkaniu z premierem ustala nominacje na różne stanowiska w kraju. To jest tryb postępowania z innego obszaru niż demokratyczny. Istniejący porządek nie jest korzystny dla Polski.

WSZYSTKO PRZEZ PODATKI
Co wpływa na złe warunki inwestowania w Polsce - wyniki sondażu opinii inwestorów zagranicznych w Polsce:
- polski system podatkowy (86 proc.)
- sposób rozliczania należności podatkowych (79 proc.)
- niekorzystne dla prowadzenia działalności gospodarczej zmiany przepisów prawnych (56 proc.)
- możliwość wzrostu podatków na szczeblu centralnym i lokalnym (59 i 45 proc.)
- powszechne praktyki korupcyjne (47 proc.)
- upolitycznienie samorządów lokalnych (29 proc.)
Źródło: Centrum Badań Marketingowych "Indicator"

SŁOWNICZEK
* Progresja, stopniowy postęp, wzrost, stopniowe podwyższanie. Progresja podatkowa - większy proporcjonalnie wzrost stopy podatkowej w stosunku do podstawy opodatkowania.
* Podatek liniowy - podatek dochodowy, którego stawka jest jednakowa dla wszystkich podatników (proporcjonalna do dochodów).

Leszek Balcerowicz, minister finansów w rządzie AWS-UW, autor propozycji wprowadzenia w Polsce podatku liniowego, mógłby mieć dziś powody do satysfakcji, gdyby nie fakt, że za zaniechanie reformy Polska i polskie społeczeństwo płacą dziś ogromną cenę: deficytu budżetowego, wysokiego bezrobocia, wyniszczającego przedsiębiorców złego prawa podatkowego.
O dziwo, popularne niedawno hasło sprawiedliwości społecznej przestało być nośne, bo społeczeństwo jest mądrzejsze od polityków i według przeprowadzonego w maju badania firmy Estymator, w tej chwili większość Polaków (51 proc.) opowiada się za podatkiem liniowym albo pogłównym.
Podatek nie może być karą
Polacy płacą w tej chwili podatki według stawek 19, 30 i 40 proc. (przy liniowym odprowadzaliby do fiskusa podatek proporcjonalny do dochodów, każdy np. po 18 proc.). Ale to nie wszystko, co oddajemy państwu - 18,71 proc. płacimy w formie składki do ZUS. Jest to nic innego jak trochę inaczej nazwany podatek.
W takim systemie państwo zabiera nam co drugą zarobioną przez nas złotówkę. Według SLD-owskiego rządu, Polacy powinni oddawać państwu jeszcze więcej, bo do tego sprowadzała się reforma finansów państwa przygotowana przez Grzegorza Kołodkę, byłego już ministra finansów. Szef resortu ustąpił, bo na jego program nie było zgody nawet w gronie SLD-owskich kolegów ministrów. Reforma wywołała wiele dyskusji i emocji, chociaż nikt nigdy nie widział jej projektu poza samym ministrem (choć i to jest wątpliwe). Wielu ekonomistów twierdzi wręcz, że żadnego programu uzdrawiania nie było, a jego zastępczą rolę pełniły wyłącznie mgliste założenia, hasła i deklaracje, na przykład.... obniżenia podatków.
Nie warto poświęcać wiele uwagi programowi Kołodki, bo nie wiadomo, czy wejdzie on w życie, chociaż rząd przyjął założenia do przyszłorocznego budżetu oparte na pomysłach byłego ministra. Dość przypomnieć, że w przyszłym roku zniknęłyby ulgi, nastąpiłoby (kolejny rok z rzędu) zamrożenie progów podatkowych, utrzymanie progresji i wprowadzenie czwartej stawki podatkowej (17 proc.) - dla najuboższych. Wszystkie te zabiegi doprowadziłyby do tego, że podatnik płaciłby więcej niż do tej pory przy jeszcze większym skomplikowaniu systemu (kolejna stawka podatkowa).
Komu to służy
Parę miesięcy temu do redakcji "NTO" zadzwonił jeden z opolskich rzemieślników i drżącym ze zdenerwowania głosem skarżył się, że ma dość systemu podatkowego, urzędników i ich pomysłów. Był bliski złożenia broni (czytaj: zamknięcia firmy), bo nie miał już sił na prowadzenie walki z aparatem skarbowym. Dostał wezwanie do stawienia się w urzędzie skarbowym z powodu niezapłacenia czegoś, co zapłacił. Mężczyzna pod sześćdziesiątkę, zatrudniający kilkanaście osób, był przestraszony jak dziecko, bo wezwała go przed swoje oblicze dwudziestokilkuletnia urzędniczka.
- Z tymi ludźmi nie można dyskutować, nie można się im sprzeciwić, broń Boże, narazić jakimś nieopacznym słowem albo nie takim spojrzeniem - mówił rzemieślnik. - Tu argumenty i tłumaczenia nie grają żadnej roli. Liczy się tylko dobra albo zła wola urzędnika. W urzędzie nie masz nic do powiedzenia, musisz tylko przytaknąć, nawet wtedy, jak urzędnik nie ma racji. Tak jest najbezpieczniej.
Ze spotkania z urzędniczką (niżej podpisana uczestniczyła anonimowo w tym spotkaniu) podatnik wyszedł zlany potem. Mimo to był uradowany, bo tym razem skończyło się tylko na pouczeniu. Na koniec wręczył mi na pamiątkę dwa opasłe tomy Kodeksu podatnika ze słowami:
- Niech pani popatrzy - czy normalny człowiek może posiąść wiedzę zawartą w tych księgach? Przecież to czysty absurd! Te przepisy zmieniają się co roku i przybywa ich w postępie geometrycznym. Niczemu innemu nie służą jak tylko przyłapaniu człowieka na jakiejś pomyłce i nałożeniu kary. Jeśli będzie tak dalej, to przedsiębiorcy pozamykają swoje firmy i będą żyć z odsetek, bo działalność gospodarcza stała się zajęciem niebezpiecznym.
Tyle na zilustrowanie zła wynikającego ze skomplikowanych i niejasnych przepisów podatkowych. Czy trzeba je upraszczać? Minister Kołodko twierdził, że nie. Mówił, że podatek proporcjonalny jest niesprawiedliwy, bo bogaty nie może płacić podatku według takiej samej stawki jak biedny. Profesor ekonomii nie potrafił przy tym dać na to żadnego ekonomicznego argumentu.
Były minister najprawdopodobniej nie wiedział także, ile razy zmieniało się w Polsce prawo podatkowe. Dziennik "Puls Biznesu" policzył, jak często nowelizowano w Polsce trzy najważniejsze ustawy podatkowe. Wyszło gorzej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać: ustawa z 1991 roku o PIT - aż 71 razy, ustawa z 1992 roku o CIT - 69 razy, a ustawa z 1993 r. o VAT i akcyzie - 32 razy! Kołodko chciał to robić dalej...
Co jest sprawiedliwe
Ekonomia jest nauką ścisłą, a taka nie mieści w sobie pojęć abstrakcyjnych. Pojęcie sprawiedliwości społecznej jest dzieckiem ideologii marksistowskiej, która ponoć w kapitalizmie nie ma zastosowania. Pytanie więc, czy w Polsce mamy kapitalizm.
Tajemnicą poliszynela jest to, że najbogatsi Polacy rozliczają się z podatków poza Polską. Wprowadzenie stawki proporcjonalnej nie poskutkowałoby więc dla nich nieproporcjonalną ulgą podatkową i nie naruszyłoby interesów najbiedniejszych. Straciłyby mocarne grupy interesów, które żyją ze skomplikowanego systemu. Te grupy są na tyle silne, że rządzący politycy - obojętnie jakiej maści - są zawsze ich zakładnikami.
- Beneficjantami skomplikowanego systemu podatkowego nie jest biedniejsza część społeczeństwa, tylko politycy, urzędnicy skarbowi, doradcy podatkowi, lobby wydawnicze - mówi Robert Gwiazdowski, ekspert podatkowy Centrum im. Adama Smitha. - Ogromna armia ludzi czerpie zyski z pisania i drukowania objaśnień funkcjonowania systemu, interpretowania niejasnych przepisów i doradzania zdezorientowanym podatnikom. Siła lobby korzystającego z patologicznego systemu jest ogromna. Te grupy straciłyby, gdyby wprowadzić w Polsce podatek liniowy.
Kto broni progresji
Lewicowi politycy nadal posługują się tymi samymi argumentami broniącymi progresji podatkowej: "ci, którzy zarabiają więcej, muszą płacić więcej" (czytaj: ponosić karę), jednak presja społeczna i ekonomiczna na zmiany systemu podatkowego jest dziś tak duża, że lewicowy rząd nie może już tego lekceważyć. Na dodatek rząd stoi pod ścianą, bo poza śmiałym posunięciem nie może już wykonać żadnego ruchu pozornego (wszystkie już wykonał).
Na początku tygodnia premier Leszek Miller oznajmił na kongresie SLD, że nie wyklucza rozpatrzenia zasadności wprowadzenia podatku liniowego. W obliczu tej deklaracji trudne jest do zrozumienia przyjęcie przez rząd założeń do przyszłorocznego budżetu, które nie uwzględniają takiej innowacji. Ale nie wszystko przegrane. W rządzie panuje taki zamęt, że wszystko jeszcze może się zdarzyć. Poza rządem powstało kilka sensownych projektów naprawy finansów państwa, które zakładają podatek proporcjonalny (Platforma Obywatelska, Polska Rada Przedsiębiorczości, Centrum im. Adama Smitha). Rząd nie może ich zlekceważyć, bo argument za "liniowcem" są porażająco logiczne.

Podatek liniowy jest:
l Tani w poborze. Małe firmy nie musiałyby już korzystać z usług firm doradczych i fachowców od korzystania z ulg.
l Efektywny - znacznie łatwiej go ściągnąć, a aparat skarbowy zamiast weryfikacją skomplikowanych zeznań, mogłyby zająć się wykrywaniem prawdziwych nadużyć, a nie tropić i karać podatnika za brak przecinka na fakturze.
l Sprawiedliwy - im więcej zarabiasz, tym więcej płacisz, proporcjonalnie do dochodów. Każdy zapłaci taki sam procent od swoich dochodów, np. 10-procentowy: zarabiasz 1000 zł, podatek = 100 zł. Zarabiasz 10 000 zł, podatek = 1000 zł.
Bogatszy i tak zapłaci więcej, tyle że proporcjonalnie do swoich dochodów.
l Prosty - zniknęłyby pułapki prawne, system stałby się jasny i przejrzysty.
Próby nie wytrzymują także inne argumenty przeciwników "liniowca":
l progresja obowiązuje w większości cywilizowanych państw. Nie jest to żaden argument w obliczu tego, że w krajach, w których obowiązuje progresywny podatek, gospodarka przestaje się rozwijać (patrz Niemcy, w których rozwój gospodarczy wynosi w tej chwili ułamek procentu). Częstość występowania progresji nie może przesądzać o jego słuszności.
Wobec narastającego fiskalizmu w Unii Europejskiej Polska, liberalizując własny system podatkowy, mogłaby stać się magnesem przyciągającym zagraniczne inwestycje bezpośrednie, tak jak udało się to przed laty Irlandii. Moment przed akcesją do UE jest dla Polski idealnym momentem na radykalne obniżenie i uproszczenie podatków.
Ponadto coraz więcej krajów wprowadza podatek liniowy: po Litwie, Łotwie, Estonii i Rosji do klubu "liniowców" przystępują Słowacja i Ukraina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska