Ludwig Neudorfer: - W mniejszości jest nowy duch

fot. Paweł Stauffer
Ludwig Neudorfer
Ludwig Neudorfer fot. Paweł Stauffer
- Zakładanie szkół nie jest rolą konsulatu. To zadanie mniejszości - mówi Ludwig Neudorfer, konsul Republiki Federalnej Niemiec w Opolu.

Od kilku lat lat patrzy pan z perspektywy konsulatu na rozwój mniejszości niemieckiej na Śląsku Opolskim. Bardziej z nadzieją czy bardziej z niepokojem?
- Mam możliwość obserwowania przemian w mniejszości od około trzech lat. Po panu Krollu, który łączył przywództwo w TSKN i VdG mamy na czele opolskiej mniejszości pana Rascha, a w roli lidera VdG pana Gaidę. Widzę daleko idące zmiany w priorytetach i sposobie działania mniejszości. Uważam, że te zmiany w strukturach domagają się wyczucia i pewnej ostrożności. Ale trudno nie zauważyć, że w mniejszości panuje ostatnio nowy duch. Ujawnił się on zarówno podczas wrocławskiego festiwalu kultury, w czasie którego opolscy Niemcy pokazali się społeczeństwu z bardzo dobrej strony. Pomysłem, który może mieć duży i pozytywny wpływ na przyszłość języka i kultury niemieckiej w regionie, są także szkółki sobotnie, które właśnie rozpoczęły działalność.

- Szkółki sobotnie już mamy. Kiedy doczekamy się pierwszej prawdziwej niemieckiej szkoły?
- Nie jest rolą konsulatu zakładanie mniejszościowych szkół. Sprawa musi być przeprowadzona przez środowisko samej mniejszości. Wiem, że stworzenie i prowadzenie szkoły to nie jest łatwa sprawa. Toteż może ona liczyć na wsparcie niemieckiego MSZ, ale dopiero wówczas, gdy szkoła już funkcjonuje, nie w fazie jej tworzenia.

- Na festiwalu mniejszości mieliśmy sporo młodzieży na scenie i w kuluarach, mało na widowni. Jak pan to interpretuje?
- W porównaniu z poprzednim festiwalem w 2009 roku młodzieży było dużo więcej. Wygląda, że jest to pozytywny efekt odmłodzenia struktur TSKN, które mobilizuje ludzi młodych do działania. I to cieszy. Program festiwalu ma wpływ na wiek publiczności, ale ta zasada działa też w drugą stronę. Jeśli młodzież będzie stanowiła 20-30 procent widzów, organizatorzy będą mieli motyw, by zaprosić “Toten Hosen" czy “Rammstein".

- Rozmawiamy tuż przed Dniem Jedności. Co po latach od zjednoczenia Niemiec jest dla pana spełnieniem, a co rozczarowaniem?
- Kiedy Niemcy się jednoczyły, pracowałem w ambasadzie w Sztokholmie. Muszę przyznać, że nie bardzo wtedy rozumiałem ludzi, którzy wyszli na ulicę, by najpierw wykrzyczeć "jesteśmy narodem", a wreszcie jesteśmy “jednym narodem", co było potężnym impulsem do zjednoczenia. To budziło wielki optymizm. Obiecywano wtedy ludziom kwitnące Niemcy. Kiedy obserwowałem dawną NRD w 1991 roku, zdawało mi się, że zmiany następują bardzo wolno. Kto dziś ogląda Bautzen czy Drezno, nie ma wątpliwości, że nowe landy bardzo się rozwinęły. Problemem nadal jest praca. To za nią mieszkańcy nowych landów wciąż wyjeżdżają do dawnej Republiki Federalnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska