Marcin Daniec: - Nie ma się z czego cieszyć

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Marcin Daniec
Marcin Daniec
- U nas państwo bardzo sprawnie radzi sobie z przysyłaniem rachunków za zdjęcia zrobione przez fotoradar. Z innymi sprawami wychodzi znacznie gorzej - mówi Marcin Daniec, satyryk, artysta kabaretowy.

- Polska lepiej niż inne kraje poradziła sobie z kryzysem. I co na to sceniczny Pan Ignacy?
- Oglądałem wyjazdy ministra finansów i premiera, tę "trasę koncertową", z mapą, na której zaznaczono, że mamy bilans PKB plus jeden, a Niemcy mają minus trzy. Mój sceniczny Pan Ignacy mówi na to, że Niemcy mają wprawdzie minus trzy, ale trzy auta w ogrodzie. A szwagier Pana Ignacego dodaje, by nigdy emerytom nie mówić, że państwo jest im winne coś koło 17 bilionów zł, bo okazałoby się, że polscy emeryci są największymi... sponsorami na świecie.

- Jesteśmy olbrzymem na glinianych nogach?
- Odpowiem cytatem z mojego kolejnego scenicznego bohatera, "Pan od pieniędzy dostał nagrodę w Europie i okazało się, że to jest prosty manewr: Nie dać ludziom i... naprawdę zostanie". Obecny rząd ma wręcz nieprawdopodobny kredyt zaufania. Kiedyś tankowałem za 200 zł, teraz już muszę płacić 340. Na szczęście nie palę, ale teściowa skarży się, że papierosy są po 10 zł. Ekspresowo drożeje prąd i gaz. Gdyby tak było 10-15 lat temu, miliony ludzi wyszłyby na ulicę i paliły opony. Byłoby cudownie, żeby władza tego kredytu zaufania nie nadużyła.

- Ale może ci ludzie pamiętają, gdzie byliśmy 20 lat temu i cieszą się z tego, co osiągnęliśmy?
- Tylko że nie ma się za bardzo z czego cieszyć. Stan dróg jest katastrofalny, a nowych nie przybywa. Żołnierze mają czołgi bez luf i bez paliwa, żeby było taniej. W szpitalach sytuacja jest, jaka jest. Nauczyciele, wbrew obietnicom, zarabiają jałmużniane pieniądze, a gazety krzyczą wielkimi czcionkami, że dostali 35 zł podwyżki. Jak to czytali celnicy, to myśleli, że na godzinę.

- Ale za to społeczeństwo mamy zaradne. Widać to nawet w drobnych sprawach. Kiedy niedawno okazało się, że przed jedną z opolskich szkół integracyjnych brak parkingu, rodzice uczniów postanowili, że sami go zbudują.
- I to jest właśnie niewiarygodne! Jak długo nasze państwo - dotyczy to wszystkich rządów - prawych, lewych i środkowych - będzie bazowało na tej społecznej inicjatywie, której królem jest Owsiak? Państwo zachowuje się jak niedobry rodzic, który widzi, że dziecko bawi się coraz bliżej torów, ale odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo próbuje złożyć na sąsiadów. Niech się oni martwią. I niech jeszcze kupują mu ubranka i płacą za naukę. Nigdzie na świecie nie ma takiego fenomenu jak orkiestra Owsiaka, bo na świecie nie muszą tego robić zwykli ludzie. Zajmuje się tym państwo. Za ostatnie oszczędności oglądałem w Stanach kilkadziesiąt programów kabaretowych. Tam nie śmieją się z dziur na drogach i nikt nie parodiuje otwarcia mostu przed lub po terminie. Tam otwieranie mostów odbywa się poza kabaretem i - często - poza świadomością ludzi. U nas państwo bardzo sprawnie radzi sobie z przysyłaniem rachunków za zdjęcia zrobione przez fotoradar. Z innymi sprawami wychodzi znacznie gorzej.

- Co pan myślał, kiedy niedawno na wałach powodziowych między załamanymi ludźmi, którym woda zalała domostwa, kręcili się żwawo politycy różnych opcji?
- Myślałem o pewnej kobiecie, którą spotkałem, jadąc samochodem z Lublina. Ta staruszeczka sama sobie kopała motyczką nieduży rów, by woda lejąca się do jej domu spłynęła gdzieś obok. Niedaleko stała koparka, pusta. Zapytałem staruszkę: Gdzie jest facecik z tej koparki? Przerwe mo - powiada. Opadły mi ręce. Gdyby nie to, że śpieszyłem się bardzo, sam bym za tę motyczkę złapał, by jej pomóc. Drugi obrazek równie niewiarygodny. Cała rodzina - starsza kobieta i starszy pan, młoda kobieta i młody pan, mała dziewczynka i mały chłopiec - sami sypią piach do worków i sami te worki układają przed domem. Znikąd pomocy.

- Na szczęście w wielu miejscach w Polsce ludzie nie zostali sami. Strażacy i wolontariusze spisali się na medal.
- To prawda. Widziałem odważne akcje strażaków i tych było najwięcej. Dobrze spisała się także policja, patrolując w dzień i w nocy, by tym na różne sposoby biednym ludziom niczego nie skradziono. Szkoda, że do pomocy powodzianom nie wysłano żołnierzy. Byłyby to fantastyczne ćwiczenia, bez pozoranctwa, za to ocieplające wizerunek wojska. Ale generalnie w powodzi ludzie spisywali się lepiej niż państwo. I nie nadaję tu tylko na rząd Tuska, który pewnie ma rację, kiedy mówi, że z takim żywiołem najwybitniejsze rządy by przegrały. Ale panowie politycy muszą teraz podnieść dwa palce prawej dłoni i przysiąc, że zrobili naprawdę wszystko, co było możliwe, by katastrofy uniknąć, a poszkodowanym pomóc. To było skandaliczne, kiedy w Krakowie w czasie powodzi kłócili się wojewoda z prezydentem miasta na oczach biednych, poszkodowanych rodzin i takich babcinek, jak ta, o której opowiadałem, nierzadko tracących właśnie dorobek całego życia. Trzeba uczciwie powiedzieć, że po powodzi 1997 roku należytych wniosków nie wyciągnęli - jak mówi jedna z moich kabaretowych postaci - "ani pisiory, ani platformiarze, ani lewarki ani pesele".

- Kilka lat temu w wywiadzie dla nto powiedział pan, że Polska jest jedynym krajem w Europie, gdzie prawica pozostaje w opozycji do prawicy. Na dobrą sprawę nic się nie zmieniło. No, może trochę język ich sporu złagodniał.
- Ale tylko z powodu katastrofy i nie więcej niż na dwa tygodnie. Jeśli pewien pan, który sam nie wie, ile ma pieniędzy, wylicza, ile odszkodowania dostanie kobieta, która nagle i tragicznie straciła oboje rodziców, to cieszę się, że nigdy nie byłem na blogu tego pana. Mój Góral z kabaretu mówi do polityków tak: "Panowie z góry, pamiyntejciez, Polska to jest 40 milionów ludzi i staro tysiącletnio suknia utyrano. I pamiyntejciez, że to nie jest wasz prywatny folwark ani odpust z korkowcami i z kiszonymi ogórkami. To jest bardzo poważno sprawa". Przepraszam, ale popiszę się proroctwem. Rok temu mówiłem ze sceny ustami mojego Górala: "Pomódlcie się, żeby się nie okazało, że lepiej to już było. Bo to wszystko, co jest, to jest, a nie musi być". Nawet nie wiedziałem, że tak szybko się sprawdzi w stosunku do Grecji. Na razie...

- Jesteśmy znacznie pracowitsi i zaradniejsi od Greków, więc powtórka ich losu chyba nam nie grozi. No, chyba że przegramy z demografią.
- Bo niemal wszyscy troszczymy się, jak dociągnąć do pierwszego. Ja sam mam do spłacania - jeszcze przez 19 lat - niewyobrażalny kredyt. Chcemy swoje dzieci nie tylko ładnie ubrać, ale i porządnie wykształcić, więc ostrożnie się na nie decydujemy. Ale to nie zmienia faktu, że nie ma w Europie społeczeństwa, które radzi sobie tak dobrze jak polskie. Kiedy mój sąsiad w telewizji zobaczył starszą Greczynkę załamującą ręce, jak tu przeżyć miesiąc za 600 euro, pomyślał: Żmijo, masz - w przeliczeniu - 2400 zł, a wielu emerytów w Polsce ma 700 zł. Grecy dopiero trzy tygodnie mają to, co my przez całe życie.

- Skoro tak, to o jakiej Polsce pan marzy?
- By żyło nam się tak, żebyśmy w ogóle nie odczuwali, że ktoś nami rządzi. A panowie z góry, którzy mają większe "parcie na szkło" niż piłkarze, aktorzy, piosenkarze i satyrycy, niechby się opamiętali, zdjęli marynarki i zostawili makijaże potrzebne, by wystąpić w 17 telewizjach w ciągu dnia, i zabrali się do roboty. Nie można polityki uprawiać jedynie w telewizji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska