Mieszkaniec Borkowic czuje się oszukany przez handlarza samochodów

fot. Helena Wieloch
Roman Stiller ma nadzieję, że odzyska swoje pieniądze.
Roman Stiller ma nadzieję, że odzyska swoje pieniądze. fot. Helena Wieloch
- Czuję się oszukany przez Jacka G. - mówi Roman Stiller. - Dałem mu zaliczkę na samochód, a nie zobaczyłem ani auta, ani pieniędzy. Takich jak ja jest więcej.

- Wiedziałem, że Jacek G. z Borkowic zajmuje się sprowadzaniem aut z zagranicy - mówi Roman Stiller. - Chciałem, żeby ściągnął mi busa, którym zamierzałem wozić ludzi do Niemiec i Holandii.

Pan Roman spotkał się w tej sprawie z Jackiem G. 3 lata temu. Omówili szczegóły i pan Roman zaczął mu wpłacać pieniądze na busa.

- Uzbierało się tego w kilku ratach jakieś 3,5 tysiąca euro - wylicza. - Kiedy dopytywałem o auto, słyszałem, że jeszcze trzeba załatwić jakieś formalności. A to ubezpieczenie, a to rejestrację. Następnym razem mówił, że trzeba zrobić drobne naprawy, wymienić oświetlenie.

Stiller więc cierpliwie czekał. W końcu się jednak zaniepokoił i poprosił o zdjęcia busa. Nie dostał ich i dopiero wtedy zaczął się obawiać, czy Jacek G. go nie zwodzi.

- Zacząłem naciskać. W końcu ustaliliśmy, że razem pojedziemy po ten samochód - opowiada Roman Stiller. - Wtedy usłyszałem, że mam o tym wyjeździe nikomu nie mówić, nawet rodzinie. To było podejrzane. Przestraszyłem się i zrezygnowałem z wyjazdu. Powiedziałem, że ma jechać sam.

W efekcie pan Roman nie doczekał się auta. Od tamtej pory walczy z Jackiem G. o zwrot zaliczki. Postraszył go nawet policją. Ale ten wcale się tym nie przejął, powołując się na znajomości wśród mundurowych.

- W dodatku z tego, co mi wiadomo, nadal zajmuje się sprowadzaniem aut. Takich jak ja jest zatem więcej - dodaje Roman Stiller.

Policji wiadomo o dwóch. Jednym z poszkodowanych przez Jacka G. jest mieszkaniec Bogacicy, który wpłacił mu pod koniec 2008 roku 6 tys. euro zaliczki. Drugi to mieszkaniec Piotrkowa Trybunalskiego.

- Jacek G. usłyszał już prokuratorskie zarzuty - mówi Aneta Czekaj, rzecznik kluczborskiej policji. - Ale prokuratura nie widzi podstaw do jego aresztowania.

Romana Stillera oburza, że mężczyzna pozostaje bezkarny. Tymczasem Jacek G. do niczego się nie przyznaje. Twierdzi, że Romanowi Stillerowi nic nie jest winien. Przeciwnie - to on pożyczył Stillerowi 3,5 tys. euro. Mówi też, że z tymi którym był winien pieniądze już się dogadał.

- A w Niemczech sam zostałem oszukany - tłumaczy. - Wpłaciłem 20 tysięcy złotych zaliczek na auta pośrednikom, a ci zniknęli z pieniędzmi. Do tego zostałem napadnięty i okradziony na trasie do Opola w okolicach Jełowej - utrzymuje.

Policja jednak doniesienie w tej sprawie umorzyła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska